Dzieci a klimat – taka dyskusja pojawiła się w Szwecji. Podobno mieszkańcy tego kraju wstydzą się posiadania potomstwa. Tyle tylko, że to Radio Erewań: bo nie wszyscy, bo nie posiadania dzieci, a latania samolotem, a i to przez wypowiedzi amerykańskich naukowców, z których Szwedzi się śmieją.
Jest takie krótkie opowiadanie Neila Gaimana „Dziecizna”, którego podsumowaniem jest konstatacja, że ludzkość jakoś sobie poradzi, nawet bez dzieci. Teraz (głównie prawicowe) media obiega wieść, że Szwedzi uważają, iż posiadanie potomstwa jest powodem do wstydu. Istotnie, niewielka część z nich jest zdania, że ma to katastrofalny wpływ na klimat. Amerykańska naukowiec Kimberly Nicolas i jej kolega po fachu, Seth Wynes, opracowali całkiem szczegółowe badanie. Wynika z niego, że posiadanie dziecka kosztuje tyle emisji CO2 rocznie, co prowadzenie samochodu codziennie przez 24 lata. Nicolas pojawiła się na wykładzie w Lund i ruszyła lawina dyskusji: czy posiadanie dzieci jest dobre dla klimatu? Okazuje się, że nie.
Oprócz tego, zły wpływ na klimat ma również częste latanie samolotem, jedzenie mięsa oraz jeżdżenie samochodem. Nicolas i Wynes zachęcają do tego, by zrezygnować także z posiadania dzieci. A Szwedzi im przyklaskują – Hanne Kjöller na łamach „Dagens Nyheter” twierdzi, że dobry jest wstyd rezygnacji z płodzenia potomstwa. Gurgin Bakircioglu wysterylizował się, żeby nie mieć progenitury.
O wszystkim donosi „Rzeczpospolita”, a ja postanowiłam sprawdzić, jak się sprawy mają… i czy problem dotyczy tylko Szwecji.
Dzieci a klimat
Wbrew pozorom, są jeszcze inne miejsca niż „Dagens Nyheter”. Na przykład Sydsvenskan, gazeta działająca od lat w Szwecji. Przytacza się tam wypowiedź Andreasa Malma, naukowca (specjalizacja: ekologia) z uniwersytetu w Lund, który twierdzi, że to właśnie większa ilość dzieci pomoże nam walczyć z problemem pogarszającego się klimatu. Malm powołuje się na Gretę Thunberg, dziewczynkę, która protestowała przeciwko polityce dotyczącej zmian klimatycznych. Postulaty o nieposiadaniu dzieci krytykują również dziennikarze z Uppsala Nya Tidning.
Na Twitterze pod hasłem „barnskam” znajduję głównie prześmiewcze twitty… a i tak jest ich niewiele. Wygląda to tak, jakby Szwedów nic tak naprawdę nie obeszło, co kto pisze.
Zamiast tego pozwolę sobie przywołać, że całkiem niedawno widziałam, jak w pewnej grupie zrzeszającej młodych ludzi, owi młodzi ludzie – Polacy – deklarowali, że dzieci mieć nie chcą i nie będą, bo klimat, bo wydatki, bo nie mają takiej potrzeby. Młodych wcale nie zachęca się do posiadania potomstwa, obecny współczynnik dzietności to 1,45 (a przyrost naturalny za rok 2018 był na minusie o 26 tysięcy), kiedy w samej – podobno zawstydzonej – Szwecji wynosi 1,8.
Może czas przestać twierdzić, że Szwedzi oszaleli i zastanowić się nad tym, co się dzieje z nami? Bo polska prawica chętnie dmie w róg, krzycząc o tym, że szwedzkie państwo już niedługo się rozpadnie. Jednocześnie nie widzą, że ich własne zaraz będzie krajem-sanatorium, złożonym głównie ze staruszków.