Nie odrywaj nakrętki z butelki. Nie kupuj produktów w plastikowych opakowaniach jednorazowych. Pamiętaj o segregacji odpadów. To nasza codzienna rzeczywistość, która owszem, jest dobra dla naszej planety, jednak również potrafi czasem zmęczyć i zirytować. Oczywiście, jeżeli faktycznie miałoby to sens, człowiek piłby wodę, uderzany plastikową nakrętką w nos, z uśmiechem na ustach. Jednak patrząc na to, jak działają zagraniczne kurorty – nasze działania nic nie zmieniają. Ekologia to mitologia – przynajmniej obserwując to, co dzieje się w innych krajach.
Toniemy w plastiku nie dlatego, że na grilla kupujemy jednorazowe sztućce
Jestem zwolenniczką dbałości o planetę – widząc porozrzucane na drodze pety i butelki po napojach wyskokowych, czy śmieci w lesie, w kieszeni otwiera mi się przysłowiowy nóż. Jednak jak każdy ułomny człowiek, ulegam czasami irytacjom. Irytuję się w momencie, kiedy nie mogę kupić jednorazowych sztućców (z których nie wbije mi się drzazga w usta), czy kubków (które nie przesiąkną po kilkunastu minutach), szykując grilla. Irytuję się, kiedy muszę otwierać wyszukiwarkę, żeby sprawdzić, czy dany odpad ma trafić do śmietnika z napisem „zmieszane”, czy być może jednak do odpadów segregowanych. Irytuję się, kiedy rosną ceny produktów dlatego, że opakowania są coraz droższe, albo w momencie, kiedy muszę wymienić stary (ale dobrze działający) piec węglowy na nowy, bo takie są przepisy.
Rozumiem jednak, że działania zmierzające do poprawy stanu środowiska naturalnego są potrzebne. Chociaż czasami wydaje mi się, że wystarczy wprowadzić dotkliwe kary za śmiecenie i monitoring w miejscach, gdzie śmieci są podrzucane i już będzie żyło nam się znacznie lepiej. Jednak nie rozumiem, dlaczego to Polacy mają się irytować i ograniczać zużycie plastiku do minimum, a także płacić coraz większe pieniądze za produkty w jednorazowych opakowaniach (w związku z podatkami, które mają być przeznaczane na utylizację śmieci), podczas gdy w wielu innych krajach (w tym również europejskich) plastik jest masowo używany i marnowany na potęgę.
Ekologia to mitologia – przynajmniej obserwując europejskie kurorty w okresie wakacyjnym
Nie będę tu pisać o krajach azjatyckich (w których plastik jest w powszechnym użyciu, a o recyklingu mało kto słyszał). Skupię się na krajach europejskich, w dodatku należących do UE, w których unijne dyrektywy i zalecenia wydają się nie obowiązywać. Przecież to Europa bije na alarm w związku ze stanem środowiska naturalnego. To Europa chce ograniczenia zużycia plastiku. To Europa chce ratować naszą planetę, wprowadzając kolejne przepisy i opracowując strategię. Jednak Europa chce walczyć z kryzysem klimatycznym przez cały rok, poza wakacjami.
Przykładem, jak bardzo różni się podejście do ekologii w wakacyjnych kurortach, mogą być greckie wyspy, które każdego roku są tłumnie odwiedzane przez Polaków, Czechów, Niemców, czy Brytyjczyków. Hotele – usytuowane w malowniczych zakątkach Dodekanezu, bezpośrednio przy plaży, bądź na zboczach niewysokich gór, kuszą ofertą All Inclusive i obiecują niezapomniane przeżycia. Ryby i owoce morza dopieszczają podniebienia w czasie posiłków, a napoje wyskokowe pozwalają lepiej oddać się wakacyjnemu szaleństwu. Tylko dlaczego wszędzie jest tyle plastiku?
W sporej części hoteli wszystkie napoje aż do pory kolacyjnej podawane są w niewielkich, plastikowych kubkach, a przekąski pakowane są w folię. W sklepach roi się od plastikowych opakowań, a ślady bytności turystów (lubujących w wakacyjnych drinkach) widać na plaży, widać na ulicach i wreszcie widać również w morzu. Wieczorem kubły przy plaży (a tych jest sporo) są przepełnione plastikiem. Oczywiście wszystko trafia do odpadów zmieszanych.
Podobnie sytuacja ma się we Włoszech. Zachęcający wakacyjny Aperol Spritz – w plastiku. Cudowne włoskie wino – również w plastikowym kubku. Patrząc na skalę problemu i porównując wakacyjne doświadczenia z innymi miłośnikami podróży, człowiek przeżywa niemały szok. I gdzie tutaj unijna dyrektywa z 2021 roku, dotycząca zakazy sprzedaży plastikowych kubków, talerzy i sztućców? Jak widać, Europa bardzo lubi ekologię, pod warunkiem, że nie powoduje niedogodności podczas wakacji.
Oczywiście w nie każdym hotelu plastik zużywany jest masowo. Jednak w wielu jest to wybór z rozsądku – mycie naczyń zapewne zaowocowałoby koniecznością zatrudnienia dodatkowego personelu (a w niektórych miejscowościach w rejonie Morza Śródziemnego dostęp do wody bywa ograniczony, a ciśnienie w rurach w porze obiadowo-kolacyjnej pozostawia wiele do życzenia, mycie naczyń mogłoby więc być problematyczne). Jednak jeden hotel, w którym preferuje się plastik, tak na oko wygeneruje więcej plastikowych odpadów w okresie wakacyjnym niż niewielka polska wioska w ciągu roku.
Działania ekologiczne mają sens, pod warunkiem, że będą realizować je wszyscy
Fakt, że unijne ograniczenie zużycia plastiku w dużej mierze jest fikcją, wcale nie sprawia, że nagle wszyscy powinniśmy zacząć masowo śmiecić. Możemy jednak czuć się pokrzywdzeni – w skali makro te kilka kubków, które trafią do odpadów zmieszanych, bo Kowalskiemu nie chce się ich segregować, nic nie zmieniają. Jednak walka z zaśmieceniem planety nie powinna ograniczać się do utrudniania nam życia, przez przymocowanie zakrętki od napoju do butelki. Powinna dotyczyć wszystkich i albo koniec z hipokryzją i plastik wraca na dobre, a obostrzenia znikają, albo wprowadzenie takich samych ograniczeń dla wszystkich – również dla wakacyjnych kurortów.