Wejście w życie dyrektywy Omnibus miało ukrócić fałszywe opinie w sklepach internetowych wystawiane przez samych sprzedawców. Tak się jednak nie stanie. Wszystko dlatego, że krajowa ustawa uznaje takie działanie jedynie za nieuczciwe praktyki rynkowe. UOKiK nie zostawia w takich przypadkach złudzeń: w grę wchodzi tutaj głównie odpowiedzialność cywilnoprawna.
Fałszywe opinie w sklepach internetowych są zakazane, ale…
Jedną z kluczowych zmian wprowadzonych przez dyrektywę Omnibus miało być rozwiązanie problemu nazbyt kreatywnego zarządzania opiniami konsumentów przez sprzedających online. W grę wchodziły przede wszystkim fałszywe opinie w sklepach internetowych wystawiane przez samych sprzedawców. Kolejną powszechną praktyką rynkową było usuwanie nieprzychylnych recenzji wystawionych przez niezadowolonych klientów lub manipulowanie komentarzami.
Gdy zajrzymy do treści ustawy implementacyjnej, bardzo szybko znajdziemy właściwe przepisy. Dodają one dwa nowe punkty do art. 7 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym:
25) twierdzenie przez przedsiębiorcę, który umożliwia dostęp do opinii konsumentów o produktach, że te opinie zostały zamieszczone przez konsumentów, którzy używali danego produktu lub go nabyli, mimo że przedsiębiorca ten nie podjął uzasadnionych i proporcjonalnych kroków, aby sprawdzić, czy opinie te pochodzą od tych konsumentów;
26) zamieszczanie lub zlecanie zamieszczania innej osobie nieprawdziwych opinii lub rekomendacji konsumentów albo zniekształcanie opinii lub rekomendacji konsumentów w celu promowania produktów.
Na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza. Przedsiębiorcy prowadzący sprzedaż w ecommerce od 1 stycznia muszą sprawdzać, czy zamieszczone w jego serwisie opinie rzeczywiście stworzyli prawdziwi klienci. Równocześnie wydawać by się mogło, że fałszywe opinie w sklepach internetowych z tego tytułu staną się czymś wprost zakazanym. Nic jednak bardziej mylnego. W tym przypadku nie liczy się sama treść przepisów. Kluczowe znaczenie ma to, do której ustawy i w do której jej części trafiły.
Ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym nie zawiera realnych sankcji dla przedsiębiorców
Wspomniany art. 7 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym obejmuje takie praktyki, które automatycznie zostają uznane za nieuczciwe, które wprowadzają konsumenta w błąd. Przedsiębiorca nie jest przez to w stanie udowodnić, że takie zachowanie jest czymś dozwolonym przez prawo. Stosowanie nieuczciwych praktyk jest w końcu wprost zakazane. Problem tkwi jednak w sposobie dochodzenie roszczeń z tego tytułu.
Wątpliwości co do raczej niewielkiego stopnia ochrony konsumenta przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi nie pozostawia UOKiK:
Ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym należy co do zasady do sfery stosunków cywilnoprawnych, i to głównie cywilna – a nie administracyjna – jest odpowiedzialność przedsiębiorców dopuszczających się niedozwolonych praktyk rynkowych.
Konsument, którego interes został zagrożony lub naruszony poprzez fałszywe opinie w sklepach internetowych lub manipulowanie tymi prawdziwymi, ma bardzo ograniczone pole manewru. Może się na przykład domagać, żeby sprzedawca przywrócił skasowaną opinię albo w ogóle zaprzestał całego procederu. Może także zażądać obniżenia ceny produktu lub zapłaty określonej sumy na wskazany w ustawie cel społeczny. W tym przypadku domaganie się naprawienia szkody nie będzie wchodziło w grę.
Jeżeli sprzedawca odmówi, to konsumentowi pozostaje dochodzenie swoich praw przed sądem cywilnym. Teoretycznie do sprawy może się włączyć Rzecznik Praw Obywatelskich, Rzecznik Finansowy, albo powiatowy rzecznik konsumentów. Tylko komu by się tak naprawdę chciało w takiej sprawie chodzić po sądach? Proces cywilny może się przecież ciągnąć latami. Niewielu znajdzie się chętnych na taki sposób prowadzenia sporu o raczej niskiej wartości sporu.
Żeby ukarać przedsiębiorcę grzywną, dana nieuczciwa praktyka rynkowa musiałaby jeszcze zostać uznana za agresywną. Ta kategoria jest jednak zarezerwowana dla działań ograniczających swobodę wyboru konsumenta poprzez niedopuszczalny nacisk. Wniosek nasuwa się sam: nowe przepisy nie są w stanie zmienić dotychczasowych praktyk rynkowych. Co jest w stanie dokonać rewolucji to kary za fałszywe opinie w sieci nakładane w skrajnych przypadkach przez prezesa UOKiK.