Fikcja doręczeń powinna zniknąć. Takimi słowami swój felieton rozpoczyna redaktor Domagalski z Rzeczypospolitej. Otóż nie panie redaktorze, nie powinna zniknąć. Co więcej – nie może zniknąć.
Fikcja doręczenia to jedno z najczęściej krytykowanych rozwiązań w polskiej procedurze cywilnej. Paradoks polega na tym, że jest to jedno z najbardziej sprawiedliwych i sensownych rozwiązań w kodeksie postępowania cywilnego. Oczywiście do czasu, bo ogromna nowelizacja KPC 2019 wprowadzi w tym zakresie nowe rozwiązania. Ich skutek jest łatwy do przewidzenia – pozywanie kogokolwiek straci najmniejszy sens. Wystarczy unikać listonosza, a następnie komornika, aby skutecznie zablokować niemal każdy proces. Bardzo chciałbym, aby to był żart, albo literacka hiperbola. Niestety nie jest, a reforma takie rozwiązanie faktycznie wprowadzi.
Redaktor Domagalski w swoim felietonie na łamach Rzeczpospolitej pisze, że fikcja doręczeń powinna zniknąć. Jestem w stanie zrozumieć, że zapytany na ulicy przechodzień, sugerując się zwrotem „fikcja” mógłby przyznać, że fikcja to ostatnia rzecz, jaka powinna znaleźć się w prawie. Niemniej jednak fundamentalnie nie zgadzam się z twierdzeniami prawniczego dziennika.
Bywa, że pozwany świadomie nie odbiera przesyłki, ale nieraz jest zupełnie niewinny, bo zmienił miejsce zamieszkania, np. po rozwodzie, i o sprawie oraz wyroku (nakazie zapłaty) dowiaduje się, gdy komornik zajmuje mu rachunek bankowy czy pensję.
W każdym z powyższych przypadków, jakimi autor tezy się posługuje, to pozwany jest zupełnie winny. Zwłaszcza w sytuacji, w której zmienił miejsce swojego zamieszkania i nie poinformował o tym kontrahentów. Podpisując jakąkolwiek umowę, wskazuje się w niej adres do korespondencji. Nie zawsze oczywiście musi być to adres zameldowania (ale z prawnego punktu widzenia powinien). Jeżeli zatem podpisując umowę z dostawcą internetu, posługuję się adresem w Krakowie, a następnie wyprowadzam się do Szczecina i przestaję płacić, to jakie możliwości ma dostawca na odnalezienie mnie? Zgodnie z zawartą umową, wezwania będą kierowane na adres w Krakowie. Czy konsekwencje niewywiązania się z umowy ma ponosić w tym przypadku dostawca internetu?
Fikcja doręczenia 2019
Co więcej, wskazują, że wiele postępowań utknie ku uciesze niesolidnych dłużników, bo nie będzie można ustalić ich adresów i doręczyć im pozwów. Uważam, że tę cenę trzeba ponieść. Przecież żeby stać się dłużnikiem, trzeba zawrzeć jakąś umowę, wykupić usługę czy sprzęt na raty. To sprzedawca powinien zabezpieczyć sobie kontakt z kontrahentem, przecież to jego biznes. Nie ma powodu, by za nieostrożność konkretnych firm ograniczać prawa innych osób, choćby wiele z nich było niesolidnymi dłużnikami. Niesolidnych, zwłaszcza przed wyrokiem, należy ścigać, ale nie na skróty, tylko w cywilizowany sposób.
W każdej umowie wskazuje się adres do doręczeń jakimi posługują się strony. Większość umów zawiera również odpowiednie klauzule zobowiązujące strony do aktualizowania tych adresów w przypadku ich zmian. Ponownie sprowadza się to do pytania, czy za zaniedbania niesolidnego kupującego powinien odpowiadać sprzedawca? Bo oczywiście rynek znajdzie i na to rozwiązanie. Płatność z góry, trudności w kupowaniu na raty czy wreszcie konieczność posiadania nieskazitelnej historii kredytowej. To tylko niektóre, które przychodzą mi w tej chwili do głowy.
Fikcja doręczenia to w tych wypadkach jedyny punkt zaczepienia dla wierzyciela, żeby dochodzić swoich racji w sądzie. Oczywiście nie oznacza to, że niektórzy nie wykorzystują tej instytucji na swoją korzyść. To właśnie wszelakim nadużyciom powinny przeciwdziałać kolejne nowelizacje wprowadzając na przykład wysokie kary za celowe posługiwanie się nieprawdziwym adresem. Tymczasem w nowelizacji, która lada dzień zacznie obowiązywać fikcja doręczenia zostanie de facto zniesiona. Po dwukrotnym nieskutecznym doręczeniu pozwu przez listonosza do akcji wkroczy komornik. To wiąże się oczywiście nie tylko z dodatkowymi kosztami, ale również upływem cennego czasu. Jeżeli komornik w dwa miesiące nie doręczy adresatowi pozwu, postępowanie sądowe ulegnie zawieszeniu. Wtedy powód będzie musiał próbować doręczać pocztę na inny adres, albo wykazać, że jego dłużnik faktycznie pod wskazanym adresem mieszka.
W praktyce nie da się tego osiągnąć inaczej, jak tylko zatrudniając prywatnego detektywa, który takiego delikwenta namierzy. Zupełnie pomijam już fakt, że komornicy nie mają żadnych narzędzi do poszukiwania dłużnika. W praktyce będzie to tylko i wyłącznie powielanie czynności listonosza. Pamiętajmy też o tym, że komornicy są od tego, aby egzekwować długi, a nie doręczać pocztę.
Nowe prawo wprowadza banalnie prostą zasadę. Od długów uwolni wyłącznie unikanie listonosza, a potem komornika. Wtedy żaden pozew nikomu nie będzie groził.