Ustawodawcy Unii Europejskiej, którzy opracowywali DSA (akt o usługach cyfrowych) i DMA (akt o rynkach cyfrowych), regulujące rynek cyfrowy na terenie Wspólnoty, również poprzez zmniejszenie dominacji gigantów technologicznych na rynku medialno-informacyjnym, chcą zmusić koncerny Big Tech do płacenia europejskim wydawcom za wykorzystanie ich treści na podobnej zasadzie, jaką proponowała Australia. W tamtym przypadku Google zagroziło wycofaniem się z rynku i trudno spodziewać się więc, że bez walki zapłaci europejskim wydawcom.
Google grozi wycofaniem Australii
Po doniesieniach o planach australijskich władz wobec internetowych gigantów Google zagroziło, że odetnie Australię od swoich wyszukiwarek. Projekt ustawy zakłada nałożenie na Facebooka i wspomnianego Google”a obowiązku zapłaty za wykorzystanie treści wydawców prasowych. Wedle ustawy amerykańskie koncerny miałby negocjować z wydawcami wartość publikowanych materiałów. W grę wchodziłaby również umowa, która reguluje opłaty dla twórców.
Gdyby ustawa weszła w życie, a Google nie zniknąłby z Australii, koncern musiałby płacić firmom medialnym za ich wiadomości, pojawiające się w wynikach najpopularniejszej wyszukiwarki internetowej na świecie, czy na YouTube, nawet jeżeli nie udostępniłoby ich w zakładce Google News.
Pomysł australijskich władz na tyle spodobał się w UE, że twórcy ostatnich europejskich regulacji o usługach (DSA) i rynkach (DMA) cyfrowych, w rozmowie z Finantial Times powiedzieli, że przepisy mogą zostać zmienione w trakcie procedowania aktów przez Parlament Europejski w taki sposób, aby uwzględniały aspekty australijskich reform. Obecnie Digital Service Act (akt o usługach cyfrowych) i Digital Markets Act (akt o rynkach cyfrowych) zakładają opcję arbitrażu w przypadku zawierania umów licencyjnych pomiędzy koncernami Big Tech a wydawcami treści i wymóg informowania wydawców przez Google czy Facebook’a o zmianach w pozycjonowaniu artykułów prasowych w swoich witrynach, wynikających ze zmiany algorytmów.
Google zapłaci europejskim wydawcom?
Choć Google i Facebook podjęły inicjatywę zawarcia umów licencyjnych z europejskimi wydawcami wiadomości, po tym jak w 2019 UE dokonała ponownej analizy na temat „swoich” praw autorskich, niektórzy posłowie uznają, że wymogi wobec gigantów są nadal zbyt słabe. Cytowany przez Financial Times Andrus Ansip, estoński eurodeputowany i były komisarz, który uczestniczył w opracowaniu dyrektywy dotyczącej praw autorskich, uznał, że UE nie może pozwolić na to, by autorzy nie otrzymywali wynagrodzenia od wielkich koncernów, które zarabiają na reklamach, nie wnosząc żadnego wkładu w prezentowane treści.
Na razie jednak państwa Wspólnoty czekają na wdrożenie wcześniej wypracowanych przepisów. Google niedawno zawarł umowy licencyjne we Francji, choć nie ze względu na potencjalne wprowadzenie przepisów DSA, ale na wyrok sądu, który zażądał negocjacji z francuskimi wydawcami wiadomości. Koncern zobowiązał się również od przeznaczenia miliarda dolarów na wiadomości dotyczące licencjonowania na całym świecie w ciągu trzech lat.
W oficjalnym stanowisku firma zaznaczyła, że dyrektywy UE są po to, by wprowadzić równowagę pomiędzy wydawców a wielkie platformy. To dobra mina do złej gry. Nikomu nie uśmiecha się wydawanie pieniędzy na to, co do tej pory miał za darmo. Po doniesieniach o pomysłach niektórych europarlamentarzystów Google prawdopodobnie nie zagrozi UE wycofaniem się z rynku, ale jak na razie nic nie wskazuje również na to, że zapłaci europejskim wydawcom. Z pewnością jednak koncern zrobi wiele, by australijskie inspiracje nie przybrały na sile.