Granie w gry prawem, nie towarem. Gracze proszą o pomoc Unię Europejską

Prawo Dołącz do dyskusji
Granie w gry prawem, nie towarem. Gracze proszą o pomoc Unię Europejską

Gracze stracili cierpliwość i postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Czują się oszukiwani przez developerów i wydawców, którzy w ich mniemaniu są dosłownie panami życia i śmierci gier wideo. Chcą to zmienić – zbierają podpisy, aby Unia Europejska chroniła prawnie kupowane przez nich gry.

Gry komputerowe stały się usługami

W dobie cyfrowej dystrybucji zmieniła się charakterystyka gier komputerowych. Nie są już, tak jak kiedyś, wyłącznie programem na płycie, który gracze mogli nazwać swoją własnością. Mogli w nie grać bez dostępu do internetu, nie musiały ich obchodzić dalsze działania twórców gry.

Obecnie już tak nie jest. Kupujemy kod, aktywujemy na odpowiedniej platformie i gramy. Jest jednak pewien problem. Chcesz zagrać w grę jednoosobową? Nie zdziw się, jeśli wymagany będzie dostęp do internetu, co czyni taką grę w pełni zależną od działań twórców gry. Gry stały się de facto usługami i subskrypcjami. Kupując grę nie otrzymujemy jej na własność, a wypożyczamy ją na czas nieokreślony.

Wyłączanie gier

Kilka miesięcy temu w świecie gier zrobiło się głośno, gdy francuski gigant Ubisoft wyłączył serwery gry samochodowej The Crew. Dotyczyło to zarówno trybu jednoosobowego jak i wieloosobowego:

W grudniu 2014 roku wydaliśmy The Crew, naszą ukochaną pierwszą odsłonę całej serii, a zarazem jedną z najbardziej ambitnych produkcji wyścigowych tamtych czasów. (…) gra The Crew 1 wraz ze wszystkimi jej edycjami oraz pakietami wirtualnej waluty, zostanie usunięta z oferty wszystkich sklepów online. Gra The Crew 1 pozostanie grywalna dla wszystkich jej posiadaczy do 31 marca 2024 r. Po tym terminie serwery gry zostaną wyłączone, co oznacza, że nie będzie już ona dostępna na żadnej platformie (…)

Nie stało się to zapewne przypadkowo – Ubisoft zdążył wydać już dwie inne gry z tej serii. Dostęp do pierwszej odsłony miało mieć aż 12 milionów graczy. Następne gry nie mogły pochwalić się takimi wynikami.

Co chcą zmienić gracze?

Fakt, iż gracze proszą o pomoc Unię Europejską, nie jest przypadkowy. Inicjator akcji Stop Killing Games, Ross Scott próbował znaleźć sposób na praktykę „zabijania gier”. Okazało się, że prawo obowiązujące w Stanach Zjednoczonych stawia go z góry na przegranej pozycji. Mając świadomość, że Ubisoft jest francuski, postanowił zawalczyć na terenie Unii Europejskiej. Po konsultacjach z prawnikami dowiedział się, że tutaj konsument nie stoi już na przegranej pozycji.

Europejska Inicjatywa Obywatelska ma doprowadzić do tego, aby gry nie dzieliły w przyszłości losu The Crew. Gracze chcą wpłynąć na obowiązujące prawo tak, aby powstające gry były po zakupie dostępne niezależnie od decyzji ich twórców. Chodzi tu o np. zapewnienie trybu offline, który będzie działał niezależnie od funkcjonowania serwerów gry. Nie mylmy więc inicjatywy ze zwyczajnymi petycjami, które nie mają progu podpisów i odnoszą się do już podejmowanych przez UE działań. Społeczność graczy chce, aby UE w ogóle zaczęła działać w tym temacie.

Gracze chcą niekończącego się wsparcia dla gier?

Gracze zdają sobie sprawę, że wspieranie gier w nieskończoność jest niemożliwe. Na stronie Stop Killing Games możemy przeczytać:

Jesteśmy za tym, aby wydawcy kończyli wsparcie dla gry, kiedy zdecydują. Tym, o co prosimy, jest wprowadzenie planu na koniec życia gry, który pozwoli na modyfikowanie lub łatanie gry, tak aby mogła działać na systemach klientów bez konieczności dalszego wsparcia ze strony firmy. Zgadzamy się, że oczekiwanie od firm, że będą w nieskończoność wspierać gry jest nierealistyczne i w żaden sposób tego nie popieramy.

Sposobów na interpretację tych słów jest wiele – od możliwości tworzenia własnych serwerów i modyfikacji przez graczy, po głęboko sięgającą ingerencję w sam proces tworzenia gier.

Koniec zbierania podpisów pod inicjatywą kończy się z końcem lipca 2025 roku. Wymaganych jest milion podpisów. Już teraz jest ich prawie ćwierć miliona.

Czy gracze osiągną swój cel? Do tego jeszcze daleka droga – należy pamiętać, że nawet w przypadku zebrania podpisów to nie oni będą głównymi decyzyjnymi, a unijni urzędnicy oraz twórcy gier.