Wszyscy chyba zastanawiamy się nad tym, ile jeszcze zdrożeje żywność. Zwłaszcza robiąc zakupy i obserwując rosnące z miesiąca na miesiąc ceny produktów spożywczych. Odpowiedź na to pytanie nie będzie niestety ani precyzyjna, ani napawająca optymizmem. Najgorsze cały czas przed nami.
Trudno precyzyjnie określić, ile jeszcze zdrożeje żywność. Pewne jest tylko to, że zdrożeje
Galopująca inflacja uderza po kieszeni praktycznie wszystkich. Trudno przy tym zwracać uwagę na to, że niektóre kategorie produktów tanieją, kiedy wśród liderów wzrostu cen znajdziemy te pierwszej potrzeby. Drożeje energia, surowce energetyczne, paliwo. Drożyzna w szczególności dotyka także produkty spożywcze. Ich ceny rosną często szybciej, niż wynosi średni wskaźnik inflacji konsumenckiej podawany przez Główny Urząd Statystyczny.
W kwietniu inflacja wyniosła 12,4 proc. Tak zwana „inflacja bazowa”, bez uwzględnienia cen energii i właśnie żywności, to już raptem 7,7 proc w ujęciu rok do roku. Różnica jest o tyle istotna, że na to ile jeszcze zdrożeje żywność wpływ polityki rządu i banku centralnego jest dość ograniczony.
Ceny produktów spożywczych, oprócz ogólnej kondycji gospodarki, kształtują przede wszystkim czynniki zewnętrzne – pogoda, oraz sytuacja w rolnictwie, także tym światowym. Niestety, wszystkie te czynniki w nadchodzących miesiącach prawdopodobnie przyczynią się do dalszych wzrostów cen żywności.
W przypadku polskiej gospodarki jak jest, każdy chyba widzi. Inflacja sama w sobie sprzyja zwiększaniu cen produktów spożywczych w sklepach. W końcu przez spadek wartości nabywczej pieniądza rosną koszty prowadzenia działalności gospodarczej. Nie sposób przy tym ignorować presji płacowej ze strony pracowników. Skoro wszystko drożeje, to ci chcieliby zarabiać więcej, by móc się w ogóle utrzymać.
Równocześnie drogie pozostaje paliwo, drożeje energia. To poważny problem zarówno dla rolników, branży przetwórczej, jak i sklepów spożywczych. Wzrost cen energii w 2023 r., według niektórych szacunków, może wynieść nawet 70 proc. Gdyby ten czarny scenariusz się ziścił, mielibyśmy niemalże powtórkę z gazowej gehenny z początku tego roku. To możliwe, bo przedsiębiorców nic już nie chroni przed skutkami uwolnienia cen energii.
Mamy do czynienia ze zbiegiem niemalże wszystkich niekorzystnych czynników kształtujących ceny żywności
Jeżeli ktoś myśli, że dobra pogoda tego lata może przynieść jakąś poprawę sytuacji, to nie obserwował uważnie sytuacji w polskim rolnictwie. Od wielu lat nasz kraj boryka się z suszą. W tym roku, jak podaje portal money.pl, grozi nam największa susza od lat. Żadnym pocieszeniem nie jest to, że to wypadkowa globalnego problemu ze zmianami klimatycznymi. Susza w Polsce oznacza gorsze plony, co z kolej wprost przekłada się na wysokie ceny żywności w polskich sklepach i na targowiskach.
Jakby tego było mało, sytuacja na światowych rynkach rolnych jest, delikatnie rzecz ujmując, trudna. Wszystko przez rosyjską inwazję na Ukrainę. Obydwa państwa są światowymi liderami w eksporcie żywności. Ukraina odpowiada za aż 40 proc. światowej produkcji oleju słonecznikowego. Następne 36 proc. to produkcja z Rosji. Rosjanie skutecznie uniemożliwiają eksport ukraińskich płodów. Do tego kradną na potęgę te, do których wyrąbali sobie dostęp.
Owszem, Europa jest samowystarczalna żywieniowo. Nie oznacza to jednak, że branża przetwórcza nie będzie starała się zastąpić czymś produktów, których nie może już sprowadzić z Ukrainy. Tym samym możemy mieć do czynienia z poszukiwaniem zamienników, które drożeją nieco wolniej. To również może wpływać na wzrost cen żywności na naszym rynku.
Eksperci banku Pekao S.A zwracają także uwagę na to, że obecność ok. 3 milionów ukraińskich uchodźców w Polsce również ma istotny wpływ na ceny żywności. Nie da się w końcu ukryć, że trzeba tych ludzi czymś wykarmić. To zaś oznacza, że wzrosło zapotrzebowanie na produkty spożywcze.
To jeszcze nie koniec. Oficjalnie nastąpił koniec stanu epidemii w Polsce. Nie oznacza to jednak, że sam koronawirus zniknął za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Owszem, wariant Omikron rzeczywiście sprawił, że covid-19 państwo spokojnie może traktować, jako „taką grypę”, albo „kolejny rodzaj przeziębienia”. Wydaje się jednak, że jesienią będziemy mieli kolejny wzrost zachorowań. Co więcej, Chiny wciąż borykają się z następną falą. Nigdy nie wiadomo, jakie jeszcze przykre niespodzianki może nam przynieść ta kwestia.
Jakby tego było mało, przyszły rok jest rokiem wyborczym. Nie wiadomo, co szkodliwego politycy zrobią tym razem, by utrzymać się przy władzy
Biorąc pod uwagę liczbę czynników mogących wpłynąć na ceny produktów spożywczych, trudno byłoby precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie ile jeszcze zdrożeje żywność. Nie ulega jednak wątpliwości, że będzie ona w najbliższych miesiącach jednym z kluczowych czynników wpływających na wysokość inflacji. To oznacza, że wzrośnie bardzo.
Wcześniejsze prognozy sugerowały, że inflacja wyhamuje jakoś pod koniec roku. Rok 2023 miał zaś upłynąć pod znakiem stopniowego jej spadku. Oznacza to tyle, że żywność będzie drożała jeszcze co najmniej przez rok, jeśli nie dwa. Kwestią dyskusyjną jest to, w jakim tempie.
Warto przy tym zauważyć, że rok 2023 jest rokiem wyborczym. Tym samym możemy się spodziewać, że rządzący będą się starali zasypać elektorat pieniędzmi. Świadczy o tym niefortunna wypowiedź minister rodziny i polityki społecznej Marleny Maląg.
Wypłata również w tym roku czternastej emerytury to nasza odpowiedź na inflację, bo chociaż ma ona charakter zewnętrzny, walczymy z nią na wielu polach
Czternasta emerytura zaczynała jako przedwyborcze przekupstwo i pod tym względem najwyraźniej niewiele się zmieniło. Teraz zaś Zjednoczona Prawica boryka się z ryzykiem utraty władzy i późniejszego rozliczenia za kontrowersyjne prawnie posunięcia ostatnich kilku lat. Problem w tym, że zwiększanie podaży pieniądza w gospodarce może wpływać na dalsze nakręcanie wzrostu cen. Co później? Inflacja w kwietniu najwyższy od 1998 r. To oznacza, że może nas czekać, niezależnie od tego kto rządził, ostre zaciskanie pasa. Ewentualnie obranie przez rząd kursu prosto na Caracas.
Po co wspominać o czynnikach politycznych? Wbrew pozorom, to ile jeszcze zapłacimy za żywność, zależy też od zdrowego rozsądku rządzących. Już i bez ich spodziewanych desperackich prób utrzymania się przy władzy jesteśmy po uszy w kłopotach.