Premier Morawiecki na konferencji prasowej dotyczącej ostatnich problemów rolnictwa zapowiedział, że nie pozostawi rolników bez pomocy. Tym samym odniósł się do słów byłego premiera Cimoszewicza. Morawiecki powiedział „my nie powiemy rolnikom, że trzeba było się ubezpieczać”. A szkoda, bo powinni. Tymczasem podatnicy znowu będą płacić za tę specyficzną formę oszczędności.
Nowy minister rolnictwa od razu został rzucony na głęboką wodę. Na początek jego urzędowania przypadła susza, która spędza sen z powiek tysiącom rolników w całym kraju. Premier postanowił pomóc mu w opanowaniu sytuacji i zwołał konferencję prasową, na której sparafrazował słynną wypowiedź innego premiera, która również padła w kontekście klęski żywiołowej. Ponad 20 lat temu w trakcie powodzi stulecia, która nawiedziła południe naszego kraju, ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz powiedział słowa, które o mały włos nie kosztowały go stanowiska. Chodzi oczywiście o słynne:
Potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda jest ciągle mało powszechna.
Wypowiedź została odebrana jako przejaw oderwania od rzeczywistości, buty i arogancji. Sam główny zainteresowany w późniejszych wypowiedziach prostował i dodatkowo wyjaśniał te słowa. Z tego, co pamiętam, to mówił, że ich żałuje. Ja z kolei bardzo żałuję, że powyższe powiedzenie nie stały się wytycznymi dla każdego polityka. Minęło ponad 20 lat, a rządzący nami ludzie wciąż nie potrafią wymagać chociaż odrobimy zdrowego rozsądku od obywateli.
Trzeba było się ubezpieczać
Tu naprawdę nie trzeba mieć doktoratu z ekonomii, żeby wiedzieć, że taka postawa spowoduje, że żaden rolnik nigdy w życiu nie wykupi ubezpieczenia. Przypomnijmy, że nie chodzi o ubezpieczenie na wypadek porwania przez UFO, a od skutków suszy. Nie jestem specjalistą rolnictwa, ale nawet pobieżne przeglądanie nagłówków w okresie wakacyjnym daje obraz permanentnej klęski żywiołowej w tym sektorze. Latem susza, zimą grad i mrozy. Wiosną przymrozki, a jesienią ulewy i silne wiatry. Zawsze coś. Za każdym razem rolnicy wyciągają ręce do rządu po pomoc. No i oczywiście zawsze ją dostają.
Skoro prawdopodobieństwo wystąpienia niestandardowych zjawisk pogodowych jest całkiem wysokie, dlaczego rolnicy najzwyczajniej w świecie nie wykupią odpowiedniej polisy ubezpieczeniowej? Składki są za wysokie? Jestem przekonany, że całą energię, którą wykorzystują do pisania niezliczonych petycji do rządu, mogliby skutecznie wykorzystać do negocjacji z towarzystwami ubezpieczeniowymi. Tymczasem, wbrew zdrowemu rozsądkowi, państwo z pełną premedytacją promuje zachowania absolutnie nierozsądne i staje się jednym wielkim towarzystwem ubezpieczeniowym.
Problem oczywiście nie dotyczy wyłącznie rolników, a praktycznie każdej grupy zawodowej czy społecznej. Chyba tylko rodzice osób niepełnosprawnych zostali odprawieni z kwitkiem, a akurat w ich przypadku zupełnie nie powinno tak być. Frankowicze również bez zastanowienia brali kredyty w obcej walucie, zupełnie nie biorąc pod uwagę, że w ciągu kilkudziesięciu lat jej kurs może zmieniać się wielokrotnie.
Oczywiście to nie jest tak, że państwo nie powinno pomagać nikomu. Chodzi jednak o jakieś zdrowe proporcje. Tymczasem podczas wichury w Rytlu, która miała miejsce w ubiegłym roku, rząd dosłownie wypiął się na potrzebujących pomocy. A to właśnie takie zdarzenie, przeciwko któremu trudno się ubezpieczyć, bo prawdopodobieństwo jego wystąpienia było marginalne. W rolnictwie zawsze jest jakiś problem i zawsze to podatnicy muszą wykładać pieniądze. Może czas najwyższy w końcu powiedzieć rolnikom, że jednak dobrze by było się ubezpieczyć?