Ceny za nic nie chcą przestać rosnąć. Nie ma co liczyć nawet na wyhamowanie tempa ich wzrostu. Inflacja w kwietniu wyniosła, według wstępnych danych GUS, aż 12,3 proc. Jeżeli się ostatecznie potwierdzą, to będziemy mieli najgorszy wynik od 1998 r.
Inflacja w kwietniu zaskakuje ekonomistów. Wstępne szacunki GUS przebijają nawet najbardziej pesymistyczne prognozy
Chyba wszyscy się zgodzą, że jednym z największych problemów Polski jest szalejąca od dłuższego czasu drożyzna. Owszem, pozostałe państwa Unii Europejskiej również borykają się z wysoką inflacją. Zgadza się: są państwa, w których jest jeszcze wyższa. Problem w tym, że wstępne dane GUS sugerują, że inflacja w kwietniu wyniosła aż 12,3 proc. Jak podaje portal money.pl, to najgorszy wynik od dawna.
Najwyższa inflacja od 1998 r. to nie koniec złych wieści. Ceny żywności, a więc niezbędnych do przeżycia towarów kupowanych przez wszystkich, wzrosły o zawrotne 4,2-proc. wzrost w skali zaledwie miesiąca. Oprócz żywności drożeje także energia: średnio o 2,4 proc. w ujęciu miesiąc do miesiąca. Inflacja bazowa wzrosła do 7,5%-7,6%.
Ekonomiści nie są zaskoczeni samym wzrostem inflacji. Warto jednak odnotować, że po raz kolejny przerósł on nawet najbardziej pesymistyczne prognozy. Eksperci spodziewali się raczej wzrostu cen na poziomie 11,5 proc. w ujęciu rok do roku. Nawet ci pracujący dla mBanku, którzy zauważyli błyskawiczny przyrost cen żywności, najwyraźniej niedoszacowali to, jak wysoka może się okazać inflacja w kwietniu. Przewidywali skok inflacji, ale do poziomu ok. 11,8-12,2 proc.
Tak wysoka inflacja w kwietniu może przynieść kolejne podwyżki stóp procentowych – i to dość drastyczne. Przywoływani już eksperci mBanku spodziewają się, że Rada Polityki Pieniężnej w środę zdecyduje się na ich podniesienie o 100 punktów bazowych. Docelowego progu stóp procentowych upatrują w okolicach 7 proc. To fatalna wiadomość dla spłacających kredyty hipoteczne, którzy już teraz przeżywają gehennę porównywalną z kryzysem frankowym.
Próby ograniczenia inflacji podejmowane przez NBP i rząd na razie okazują się nieskuteczne
Działania NBP zmierzające do obniżenia inflacji nie przynoszą na razie większych rezultatów. Podobnie jest zresztą z rządowymi tarczami antyinflacyjnymi. Wpływ tymczasowych obniżek podatków pośrednich na energię i paliwa, oraz zerowego VAT na żywność, wydaje się raczej znikomy. To ostatnie posunięcie, zgodnie z przewidywaniami publikowanymi wielokrotnie na łamach Bezprawnika, przyniosło jedynie chwilowe spowolnienie wzrostu inflacji.
Jedną z przyczyn dodatkowego pogorszenia sytuacji inflacyjnej w Polsce jest oczywiście wojna w Ukrainie. Widać to chociażby w przypadku cen paliw. Z drugiej jednak strony coraz większa liczba ekonomistów jest zdania, w ślad za prof. Markiem Belką, że „putinflacja”, o której tyle mówi premier Mateusz Morawiecki, dopiero nas czeka. To co mamy teraz to bardziej konsekwencja paru lat polityki naszego państwa, marnotrawiącego wcześniejszy okres prosperity. Jakby tego było mało, teraz grozi nam wręcz recesja w Polsce i poważny kryzys gospodarczy.
Czy jest jakaś nadzieja? Teoretycznie wstępne szacunki GUS mogą okazać się błędne, a inflacja w kwietniu może być niższa. Nie sposób jednak nie zauważyć, że w marcu okazało się, że faktyczny wzrost cen był ciut wyższy, niż wstępnie szacowano. Z taką ewentualnością należy się liczyć także w tym miesiącu.
Warto przy tym podkreślić, że rosnąca inflacja oznacza, że ceny z miesiąca na miesiąc rosną coraz bardziej. Nawet gdyby jakimś cudem wskaźnik ten znacząco spadł, to drożyzna wcale by nie zniknęła. Ceny rosłyby dalej – za to po prostu nieco wolniej. Z każdym kolejnym miesiącem sytuacja robi się wiec coraz bardziej dramatyczna.