Pomysł zlikwidowania jednoosobowej działalności gospodarczej i stworzenia Indywidualnej Działalności Gospodarczej wywołał spore kontrowersje. Teraz jego autor, czyli Cezary Kaźmierczak z ZPP tłumaczy, na czym dokładnie miałaby polegać reforma. Okazuje się na przykład, że osoby prowadzące IDG miałyby płacić jednolitą, niższą daninę zamiast składek ZUS i zdrowotnej.
Indywidualna Działalność Gospodarcza wybawieniem dla samozatrudnionych?
Postulowany przez prezesa ZPP koniec jednoosobowej działalności gospodarczej, który opisywałam już na łamach Bezprawnika, wzbudził spore emocje wśród przedsiębiorców. Według pomysłodawcy, Cezarego Kaźmierczaka, prezesa ZPP, JDG należałoby kompletnie zlikwidować – a zamiast tego stworzyć Indywidualną Działalność Gospodarczą. IDG mogłyby prowadzić mikrofirmy, zatrudniające do 9 osób. Cała reszta firm miałaby przekształcić się w spółki. W rozmowie z salon24.pl Kaźmierczak doprecyzowuje, na czym dokładnie miałaby polegać ta reforma.
Pierwsza kwestia dotyczy konieczności przekształcenia większych firm, które obecnie działają jako JDG, w spółki. Zdaniem Kaźmierczaka warto byłoby wprowadzić rozwiązanie na wzór tego, które funkcjonuje obecnie w USA – mowa o małych i dużych spółkach. Małe spółki mogłyby prowadzić księgę przychodów i rozchodów; kwestie biurokratyczne miałyby być ograniczone do minimum. Duże spółki działałyby natomiast na takich samych zasadach, jak obecnie sp. z.o.o. Nie wiadomo jednak natomiast, jakie warunki musiałaby spełniać firma, by móc prowadzić małą spółkę.
Kolejna kwestia dotyczy wspomnianej już Indywidualnej Działalności Gospodarczej. Według prezesa ZPP tę formę prowadzenia działalności mogłyby wybrać głównie osoby działające na własny rachunek – ewentualnie zatrudniające kilka osób lub podwykonawców. Co jednak najciekawsze, prezes ZPP postuluje, by IDG płaciły niską, jednolitą daninę – zamiast oddzielnie składek ZUS czy składki na ubezpieczenie zdrowotne. Jak twierdzi, obecnie obciążenia dla niewielkich firm z tytułu podatków i składek sięgają 45 proc. Po wprowadzeniu zmian poziom obciążeń miałby wynosić początkowo ok. 30 proc., jednak docelowo – w dłuższej perspektywie – spaść do 23 proc. Dla niewielkich działalności gospodarczych, w których usługi świadczy głównie właściciel, taki system faktycznie mógłby być wybawieniem – przynajmniej teoretycznie. Jak twierdzi prezes ZPP, zmiany nie wpłynęłyby również negatywnie na budżet państwa. Wpływy po reformie miałyby utrzymywać się na podobnym poziomie, co do tej pory. Szczegółowe wyliczenia zostaną jednak przedstawione za ok. dwa miesiące.
To, co dobre dla jednych, byłoby przekleństwem dla innych
O ile propozycje wprowadzenia zmian dla najmniejszych firm wydają się jak najbardziej sensowne (chociaż pytanie brzmi, czy jednolita danina, która wcale nie jest nowym pomysłem, faktycznie byłaby najlepszym rozwiązaniem), o tyle z pewnością propozycje prezesa ZPP nie mogą podobać się większym firmom, działającym obecnie jako JDG. Mało prawdopodobne wydaje się również, by na reformę przystał rząd, mimo że propozycje pasowałyby do jego narracji o konieczności wyższego opodatkowania dużych firm. Na razie jednak pozostaje czekać na szczegóły proponowanej przez prezesa ZPP reformy.