Wysokość kapitału początkowego ma duże znaczenie
Ze wszystkich stron możemy usłyszeć radę, że inwestowanie nawet drobnych kwot jest nie tylko możliwe, ale i korzystne. Być może nie uzyskamy w ten sposób oszałamiającego zysku, ale zawsze coś zarobimy. Czy jednak aby na pewno? Z opublikowanych w sierpniu danych Banku Millenium wynika, że nawet 18 proc. Polaków w ogóle nie oszczędza, a na systematyczne inwestowanie nadwyżek decyduje się 13 proc. respondentów. Większość z nas jest gdzieś pomiędzy: albo oszczędzamy pasywnie, albo zbieramy pieniądze, gdy ich na coś potrzebujemy. Te strategie nie zawsze będą czymś złym.
Rozważania należałoby jednak zacząć od zastanowienia się, co właściwie należy rozumieć przez "drobne kwoty". Perspektywa osób o różnych dochodach będzie oczywiście odmienna. Osoby dobrze zarabiające zazwyczaj uważają za takie kwoty poniżej 10 tys. zł. Banki często stosują minimalne kwoty lokat na poziomie 1 tys. zł. Mamy również wspomniany we wstępie "grosz do grosza", co w dzisiejszej gospodarce moglibyśmy interpretować jako kwoty w okolicach kilkudziesięciu złotych.
Jeżeli chodzi o inwestycje, to mamy do czynienia z przeróżnymi sposobami na pomnożenie naszych pieniędzy. Możemy działać ostrożnie, wybierając tradycyjne sposoby oszczędzania w rodzaju lokat bankowych, kont oszczędnościowych albo obligacji skarbowych. Mamy także możliwość zwrócenia się ku różnego rodzaju funduszom inwestycyjnym, grze na giełdzie czy obligacjom korporacyjnym, które wiążą się z nieco większym ryzykiem, ale także z wyższą spodziewaną stopą zwrotu. W grę wchodzą także instrumenty czysto spekulacyjne w postaci kryptowalut albo wręcz przeciwnie: stare dobre złoto. Skoro rozważamy inwestowanie drobnych kwot, to nawet nie myślimy o nieruchomościach.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Tak naprawdę jednak wszystko sprowadza się do kilku zmiennych. Pierwszą jest rzecz jasna konkretna wysokość "drobnej kwoty", którą chcemy zainwestować. Druga to spodziewana stopa zwrotu z naszej inwestycji. Uwzględnić powinniśmy jeszcze okres, po którym w ogóle coś na całej operacji zarobimy. Nie bez znaczenia jest także inflacja oraz tzw. podatek Belki, które potrafią podkopać rzeczywistą skuteczność naszego oszczędzania. Co tak naprawdę chcemy osiągnąć? Satysfakcjonujący nas zysk w rozsądnym czasie. Przy drobnych kwotach matematyka nie jest niestety po naszej stronie.
Inwestowanie drobnych kwot działa wtedy, kiedy robimy to systematycznie
Załóżmy, że mamy 10 tys. zł. Oprocentowanie tradycyjnych sposobów oszczędzania nas nie satysfakcjonuje, ale wciąż troszeczkę się obawiamy o los naszych pieniędzy, więc kupujemy udziały w różnych funduszach inwestycyjnych, które podobno są stosunkowo bezpieczne. Załóżmy, że mamy w ten sposób uzyskać 15 proc. w ciągu roku. To 1 500 zł, a więc kwota, której większość drobnych ciułaczy nie jest w stanie po prostu skwitować wzruszeniem ramion. Jeżeli będziemy oszczędzać przez 5 lat i rzeczywiście będziemy cały czas osiągać średnioroczną stopę zwrotu na tym samym poziomie, to powinniśmy podwoić naszą inwestycję.
Na przeszkodzie stoi nam 19 proc. podatku Belki oraz inflacja, która na szczęście jest teraz stosunkowo niska. Nie sposób jednak nie zauważyć, że zainwestowanie 10 tys. zł w nieco dłuższym okresie powinna nam się udać. Teoretycznie te same proporcje zachowujemy, jeśli w dokładnie ten sam sposób zainwestujemy 1 000 zł. Problem w tym, że wówczas po 5 latach mamy po prostu drugie tyle. Minus podatek. Im mniejsza kwota, tym mniejszy jest sens zaprzątać sobie głowy taką inwestycją. Prawdopodobnie większy pożytek będziemy z niej mieli, jeśli zasili ona naszą poduszkę finansową, albo po prostu wydamy ją na coś przyjemnego.
Sekret inwestowania drobnych kwot, a także przywołanego już parokrotnie powiedzonku o groszach i kokoszy, tkwi jednak w czymś innym. Systematyczne zasilanie inwestycji pozwala nam zbudować kapitał, który rzeczywiście może nam przynieść pożądany rezultat. Trzymając się naszego przykładu, odkładanie przez 5 lat po 1 000 zł miesięcznie powinno nam przynieść jakieś 30,7 tys. zł zysku, przy czym równocześnie w ten sposób w naszą inwestycję włożymy 60 tys. zł.
Warto przy tym zauważyć, że jeżeli zaś każdego roku będziemy do startowego tysiąca dokładać po 2 000 zł, to zarobimy jakieś 6,5 tys. zł z odłożonych 11 tys. zł. Wyłożenie kwoty 10 tys. zł na start okazuje się korzystniejszą strategią.
Powyższe szacunki mają charakter bardzo uproszczony. Mówimy w końcu o funduszach inwestycyjnych, w przypadku których stopa zwrotu z inwestycji może się okazać bardzo zmienna. Nie wiadomo, jak w nieco dłuższym okresie w niestabilnym świecie zachowa się inflacja. Dzisiaj jest niska, jutro znowu może wystrzelić. Wniosek jednak nasuwa się sam: inwestowanie drobnych kwot działa wtedy, gdy robimy to regularnie i w ten sposób po jakimś czasie uzbieramy nieco większy kapitał, który będzie na siebie pracować. W przeciwnym wypadku ryzykujemy, że stracimy czas oraz włożony wysiłek dla równowartości jednego obiadu w restauracji albo zakupów spożywczych na tydzień.