Nie tam dawno temu zmagaliśmy się z bardzo wysoką inflacją i również z tego powodu głośno było o rozmaitych inwestycjach alternatywnych. Spróbowałem i kupiłem trochę zestawów klocków. Inwestowanie w Lego okazało się jednak kiepskim pomysłem. Teraz cierpię, gdy chodzę po domu i cierpię, gdy patrzę na kursy bitcoina.
Mniej więcej rok temu mieliśmy boom na inwestowanie „alternatywne”. Kryptowaluty weszły już wówczas do mainstreamu, więc sporo mówiło się dużo bardziej oryginalnych metodach pomnażania kapitału. Inwestowanie w Lego? Czemu nie, pomyślałem.
To nie tak, że włożyłem połowę oszczędności w zabawki. Jasne, że nie. Ale ujmę to tak – na zestawy przeznaczyłem kwotę czterocyfrową. To było mniej więcej półtora roku temu. Postanowiłem więc sprawdzić, jak radzi sobie moja inwestycja.
Niestety, to nie był strzał w dziesiątkę
O ile zwiększyła się wartość moich zestawów? Cóż, niektóre zestawy serii „Speed champions”, które moim zdaniem mogły szybko stać się kutrowe, są dziś tańsze niż rok temu. Podobnie inny potencjalnie kultowy zestaw „Galaxy Explorer”. Ogółem mój inwestycyjny koszyk Lego jest mniej więcej tyle samo warty co rok temu – może nawet minimalnie mniej. Przyznaje się do błędów. Jeden inwestycyjny zestaw mi się naprawdę spodobał – i postanowiłem go złożyć i postawić na półce. Gdybym tego nie zrobił i nie wyciągnął z opakowania, byłby dziś wart 200-300 proc. więcej niż w momencie zakupu.
Pojawiły się inne problemy. Część opakowań się delikatnie zniszczyła (podczas transportu czy już w moim domu). A to automatycznie sprawia, że zestawy straciły trochę na wartości. Nie wspominając już o tym, że te opakowania z Lego jednak zagracają mi trochę dom…
Dlatego też patrząc na notowania kryptowalut, cierpię. To byłaby znacznie lepsza inwestycja niż klocki. Prawdę mówiąc, to lepsza byłaby nawet ta tradycyjna i nudna lokata bankowa. Może i lepiej byłoby te pieniądze trzymać też po prostu w skarpecie – nie zagracałyby domu tak, jak klocki.
Na razie inwestycję w klocki uznaje więc jako lekcję inwestowania – a właściwie lekcję w to, jak nie inwestować. Choć rzecz jasna nie jest wykluczone, że za 5 czy 10 lat zestawy z moich inwestycyjnych zapasów zostaną uznane za naprawdę kultowe. I wtedy przyjdzie czas, że zmienię zdanie o inwestycjach w Lego.