Chyba dla wszystkich jest już jasne, że Putin sam z siebie nie wycofa swoich wojsk z Ukrainy. Każdy powtarza też, że najważniejszą rolę do odegrania mają tu sami Rosjanie. Czy jednak ktoś zastanowił się w jaki sposób walczyć z dezinformacją, by dotrzeć do nich szybko i skutecznie? To na razie robi tylko Anonymous.
Same sankcje to za mało, by walczyć z dezinformacją
Do tej pory świat próbuje zatrzymać agresję szaleńca z Kremla szeroko zakrojonymi sankcjami. O skuteczności niektórych z nich można mieć różne zdanie, jednak wszyscy musimy przyznać, że nigdy nie były one stosowane na tak szeroką skalę. We Francji mówi się już nawet o zablokowaniu dla agresora rynku kryptowalut.
To wszystko ma sprawić, że potencjał gospodarczy, a w dalszej perspektywie także militarny Rosji, spadnie do krytycznych poziomów. Takie tąpnięcie odczują też zwykli obywatele, od których w tej wojnie zależy właściwie najwięcej. Na razie jednak nie da się odnieść wrażenia, by byli oni w stanie powstrzymać swojego prezydenta.
Zmanipulowane społeczeństwo musi postawić się Putinowi
Dość życzeniowe jest bowiem myślenie, że w kraju, gdzie panuje wszechobecna dezinformacja rzesza obywateli nagle wyjdzie na ulice, by oddać życie za obalenie władzy. Zwłaszcza tuż po tym jak uchwaloną nową ustawę przewidującą do 15 lat więzienia za „fałszywe informacje na temat rosyjskich sił zbrojnych”.
Coraz głębiej zaglądająca do domów Rosjan bieda pewnie w końcu spowoduje powszechne niezadowolenie, jednak tak naprawdę nikt nie wie, kiedy to się wydarzy. Maszyna propagandowa Kremla jeszcze długo będzie w stanie wymyślić wiele absurdalnych wymówek tłumaczących bieżącą rzeczywistość. Na bankructwo Federacji w najbliższym czasie też nie mamy co liczyć. Tymczasem działania potrzebne są już, teraz, natychmiast. Wszystkim nam przecież zależy na tym, by bestialski atak na Ukrainę zakończył się jak najszybciej.
Tylko Anonymous podjął rękawicę
Anonymous to grupa, której nawet przeciętnemu użytkownikowi Internetu nie trzeba specjalnie przedstawiać. O ich pochodzeniu i światowych powiązaniach krąży wiele legend, choć znając życie mało która jest prawdziwa. Jedno jest jednak pewne – tylko oni na serio wypowiedzieli Putinowi wojnę w cyberprzestrzeni, czyli wojnę z dezinformacją.
Od początku inwazji na Ukrainę słyszeliśmy już o hakowaniu rosyjskich stron rządowych, banków, a także wspólnej akcji społeczności internetowej związanej z wystawianiem opinii dla przedsiębiorstw i restauracji. Ostatnio celem najlepszych hakerów świata stały się telewizje internetowe, gdzie zamiast zaplanowanych programów puszczane były wydarzenia z wojny na Ukrainie. Takie akcje na pewno są w stanie trafić choć do małej grupy rosyjskiego społeczeństwa i zmusić ich do głębszej refleksji.
Znaleźć odpowiedź na pytanie jak walczyć z dezinformacją w Rosji
Niestety na ten moment wydaje się, że na szybkim otrzeźwieniu rosyjskiego społeczeństwa zależy tylko Anonymous. Co w celu robią członkowie NATO, czy Stany Zjednoczone? Tak naprawdę nic. Nie słychać, by ktokolwiek miał pomysł na zatrzymanie propagandy na podwórku Putina. W tym kontekście dość śmieszna wydaje się ostatnia słynna wypowiedź amerykańskiego senatora Lindseya Grahama, w której zwraca się do Rosjan, by znaleźli w swoim gronie Brutusa.
Pytanie brzmi, kto miałby na to wezwanie odpowiedzieć? Wszak dostęp do rzetelnych informacji w Rosji praktycznie nie istnieje. Przebicie się do świadomości zwykłych ludzi, a więc znalezienie odpowiedzi na pytanie jak walczyć z dezinformacją, powinno być teraz jednym z głównych celów wszystkich tych państw, które uważają się za sojuszników Ukrainy. Objęcie sankcjami oligarchów to za mało, to nie oni mogą odegrać kluczową rolę. Skoro więc nie chcemy angażować się w tę wojnę militarnie, to zróbmy coś, by był choć cień szansy na zachwianie dyktatury w posadach.