Niektórzy czytelnicy zarzucają nam, że ostatnio częściej krytykujemy władzę, niż chwalimy jej projekty. Nie wiem jak koledzy Krześnicki i Lewczuk, ale ja dziś Jarosława Kaczyńskiego mam zamiar wyłącznie chwalić.
A to dlatego, że Prezes Prawa i Sprawiedliwości, nieformalny reżyser polskiej sceny politycznej, w końcu przemówił głosem rozsądku. I to wcale nie powiedział czegoś, co dla wszystkich mogłoby okazać się zaskoczeniem. A skądże – powiedział to, o co ja postulowałam już od dłuższego czasu, choć wielu czytelników było wówczas gotowych się ze mną kłócić, że to PiS ma rację, ja z kolei się mylę. To w tej łagodniejszej wersji, w poważniejszej stał za mną konglomerat złożony z Georga Sorosa, Davida Rockefellera i Donalda Tuska.
Jarosław Kaczyński zaapelował o rozsądek
A tymczasem Fakt od rana donosi, iż Jarosław Kaczyński wreszcie zaapelował do swoich posłów o to, o co ja apeluję na Bezprawniku od przynajmniej roku: opamiętanie w rozdawnictwie świadczeń socjalnych. Prezes PiS zorientował się bowiem, że w budżecie już od dawna zaczyna brakować pieniędzy.
Wiele wskazuje na to, że PiS nie będzie już w najbliższych latach tworzył nowych programów socjalnych. Nie zanosi się też na obniżkę podatków: PIT i VAT, ale tego się chyba nikt nie spodziewał. Zadecydowano natomiast, by głośniej mówić o sukcesach Prawa i Sprawiedliwości, które dało ludziom o wiele więcej niż poprzedni rząd przez wiele lat. I to prawda – w ekspresowym tempie zrealizowano program Rodzina 500+, minimalną stawkę godzinową od 2017 na poziomie 13 złotych brutto, darmowe leki dla seniorów, podwyżkę minimalnych emerytur do 1000 zł brutto czy zniesienie obowiązku szkolnego dla sześciolatków.
Oczywiście można długo spierać się na temat tego, czy rozdawnictwo pieniędzy naprawdę jest sukcesem politycznym. W końcu komuś te pieniądze trzeba najpierw zabrać, a niestety polityka Prawa i Sprawiedliwości krzywdzi najzdolniejszych i najbardziej pracowitych ludzi – przedsiębiorców, którzy przez kolejne pomysły gospodarcze (szczególnie zapowiadany podatek jednolity) będą kosztem własnego majątku i zdrowia sponsorować osoby, które często zwyczajnie na to nie zasługują, by rząd dawał im pieniądze zarobione przez innych ludzi. Takie rozwiązanie wydaje się w oczywisty sposób niesprawiedliwe.
Na szczęście apel Jarosława Kaczyńskiego odbieram z entuzjazmem. Jakkolwiek już teraz może być na niego trochę za późno, to przynajmniej otrzymaliśmy czytelny sygnał, że władza jednak utrzymuje kontakt z rzeczywistością gospodarczą i nie zamierza dążyć do powtórzenia nieracjonalnej polityki prowadzonej przez lata na przykład przez Greków.