Jakie poglądy na gospodarkę mają kandydaci na prezydenta Polski? Kto jest zwolennikiem niewidzialnej ręki rynku, a kto tę rękę chciałby krępować?
Na prezydenta Polski w tegorocznych wyborach kandyduje jedenastu mężczyzn (tak więc przynajmniej w tej dziedzinie nie tylko nie należy się obawiać inwazji ideologii LGBT, ale zdaje się, że i sufrażystki, o feministkach nie wspominając, mają jeszcze sporo pracy u podstaw do zrobienia). Co myślą o gospodarce? Kto zamierza, jako prezydent naszego kraju, zrywać kajdany socjalistycznych ograniczeń, a kto, wręcz przeciwnie, będzie dążyć do wzmocnienia roli państwa w obrocie ekonomicznym? Specjalnie dla Was przeanalizowałem programy ekonomiczne wszystkich kandydatów. Nie dziękujcie – czytajcie.
Kolejność prezentowania kandydatów identyczna z obwieszczeniem Państwowej Komisji Wyborczej.
Kandydaci na prezydenta Polski – co myślą o gospodarce?
Andrzej Duda
Urzędujący prezydent stawia na sprawdzone w poprzedniej kampanii wzorce. Gospodarka ma być silna dzięki transferom socjalnym, takim jak dodatek solidarnościowy dla tych, którzy stracili pracę na skutek epidemii koronawirusa. Szczególnie mocno prezydent Duda podkreśla znaczenie wielkich inwestycji o charakterze strategicznym, jakim jak Centralny Port Komunikacyjny czy przekop Mierzei Wiślanej. Jak można rozumieć – to taki współczesny odpowiednik amerykańskiego New Dealu, który pomógł USA wygrzebać się z dramatu Wielkiego Kryzysu.
„Plan Dudy” ma pomóc „ochronić się przed skutkami kryzysu i jednocześnie dają szansę na olbrzymi skok cywilizacyjny i jeszcze szybszy pościg za Europą Zachodnią”. Na stronie kandydata próżno jednak szukać dalszych, szczegółowych informacji. Zakładka „Silna gospodarka” jest poświęcona głównie chwaleniu tarcz antykryzysowych (przypominamy: przygotowanych przez rząd i przyjętych przez parlament). Najważniejsze jest jednak to, że program 500 plus zostaje z nami na dłużej.
Mirosław Piotrowski
Mirosław Piotrowski nie tylko wygląda jak zaginiony brat bliźniak Ryszarda Petru. Podobnie jak ten drugi – też lubi niskie podatki. I to by było na tyle, jeśli chodzi o poglądy na gospodarkę. No, może poza deklarowaną chęcią budowania energetyki opartej na polskim węglu (czy da się to pogodzić z niskimi podatkami, a więc i niskimi subwencjami dla górnictwa – ja tego nie wiem, a kandydat nie wyjaśnia).
Paweł Tanajno
30% wynagrodzenia więcej od zaraz, czyli pracodawca wypłaca brutto na rękę. 210 mld rocznie w rękach pracowników i mniej na utrzymanie urzędników i polityków.
Czyli: to, co obecnie jest pensją brutto, będzie – jeśli oczywiście wybory prezydenckie wygra Paweł Tanajno – wypłacane tak, jak dzisiaj pensja netto. Ubytki w dochodach Skarbu Państwa mają przez to wynieść rocznie ponad 200 miliardów złotych, ale pan Paweł wszystko policzył i wie, że wystarczy zwiększyć wydajność urzędów o 23%, aby wszystko się ładnie zgrało. Jak wyższa efektywność pracy urzędników ma wpłynąć na wpływy do budżetu, tego niestety już się nie dowiemy. Ważne, że Polacy będą zarabiać więcej, a przedsiębiorcy będą hołubieni. Dzięki temu będzie można zlikwidować program 500 plus.
Stanisław Żółtek
Pan kandydat Stanisław Żółtek w sprawach gospodarczych stosuje w praktyce stare, dobre hasło: nie będzie niczego. A konkretnie nie będzie:
- PIT,
- CIT,
- podatku od spadków i darowizn,
- podatku od czynności cywilnoprawnych (tzn. tak się domyślam, że o ten podatek chodzi, w programie wyborczym określono to jako „podatek od umów kupna-sprzedaży”, co jest o tyle problematyczne, że takich umów w Polsce nie ma)
Nie będzie też urzędników. Nie, że w ogóle ich nie będzie, ale ma być ich mniej i mają służyć ludziom. Ludziom ma też służyć likwidacja większości licencji i koncesji. Wisienką na torcie jest zaś 15% stawka podatku VAT. Program ten to zatem mieszanka gospodarczego liberalizmu i konserwatywnych wartości (takich jak kara śmierci).
Krzysztof Bosak
Gospodarka prywatna, jak najmniejsza ingerencja państwa, mniej kontroli w firmach, ale i klauzula sumienia dla każdego – tak w skrócie można opisać podstawowe tezy programowe prawicowego kandydata.
Władysław Kosiniak-Kamysz
Lider Polskiego Stronnictwa Ludowego ma kilka konkretnych propozycji w sferze gospodarki. Zamierza zwiększyć dotacje dla otwierających działalność nawet do 50 000 zł. Już działający przedsiębiorcy mają zaś korzystać z dobrodziejstw powszechnego samorządu zawodowego przedsiębiorców, na wzór przedwojennych organizacji związkowych. Samozatrudnieni mogą na własne życzenie wypisać się z obowiązku opłacania składek ZUS. Podatki mają być niższe, dzięki podwyższeniu kwoty wolnej oraz zwolnieniu z podatku dochodowego emerytów.
Szymon Hołownia
Próbowałem. Naprawdę, próbowałem z bardzo ładnie wizualnie opracowanego programu gospodarczego byłego dziennikarza wyłuskać odrobinę konkretnego mięsa. Dostałem to:
Jako Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej będę aktywnie włączał się w tworzenie warunków do powrotu na ścieżkę dynamicznego wzrostu gospodarczego. Moim celem jest tworzenie warunków do takiego rozwoju przedsiębiorczości Polek i Polaków, który zapewni dobrobyt na pokolenia, a nie tylko jednej partii przez jedną kadencję. (…) będę korzystał z moich prerogatyw przy podpisywaniu ustaw gospodarczych, podatkowych, monitorował stan finansów publicznych, zlecając prace Najwyższej Izbie Kontroli i niezależnym ekspertom.
Nie oznacza to jednak, że konkretów nie ma wcale. Szymon Hołownia proponuje wyższy zasiłek dla bezrobotnych i 15 miliardów złotych dotacji dla samorządów na ograniczenia skutków pandemii.
Rafał Trzaskowski
Główny kandydat do udziału w drugiej turze wyborów prezydenckich – a może nawet ich wygrania – niestety nie ułatwia zadania tym, którzy chcieliby usłyszeć o nim coś więcej niż „nie jestem z PiS, dej głosa”. O ile na Andrzeja Dudę można się zżymać, że całą ścianę tekstu na jego stronie internetowej można by streścić do „dałem wam 500+, a rząd mnie kocha”, to kandydat Koalicji Obywatelskiej deklaracji programowej nie ma wcale. Fragmenty wizji Polski powyborczej daje krótki artykuł będący bardziej wstępem do materiału wideo z jednego ze spotkań z wyborcami.
Rafał Trzaskowski, niejako w kontrze do Dudy, stawia na małe, lokalne inwestycje. Obywatele mają także współuczestniczyć w walce z ociepleniem klimatu, oczywiście przy współudziale państwowych i unijnych środków.
Robert Biedroń
Zamrożenie dotknęło nie tylko polską gospodarkę, ale i materiały wyborcze lewicowego kandydata w tegorocznych wyborach prezydenckich. Jak bowiem czytamy w „Planie Biedronia”, już w maju 2020 roku powołany będzie Prezydencki Zespół ds. Przyszłości Pracy. Do pracy będą też mogli wrócić fryzjerzy. Ale złośliwości na bok, i zobaczmy, co (poza podróżami w czasie) proponuje Biedroń swoim wyborcom.
Przede wszystkim: inwestycje, od żłobków przez szpitale po fotowoltaikę. W sumie 100 miliardów złotych wpompowanych w gospodarkę. Zniesiona mają być umowy śmieciowe. Pozostałe, publicznie głoszone postulaty nie mają bezpośrednio związku z gospodarką, dotyczą bowiem tanich mieszkań na wynajem budowanych przez państwo czy inwestycji w zieloną energię.
Marek Jakubiak
Likwidacja PIT. Koniec programu, można się rozejść, bo nic więcej od kandydata Jakubiaka się nie dowiecie.
Waldemar Witkowski
Kandydat z ramienia Unii Pracy, o którym pewnie usłyszeliście pierwszy raz w życiu i za chwilę o nim zapomniecie. A szkoda, bo głosując na niego wspieracie postulat 7-godzinnego dnia pracy. I tak konkretne idee, jak:
– człowiek ważniejszy od kapitału;
– środowisko ważniejsze od biznesu;
– Unia Europejska ważniejsza dla Polski od USA
Kandydaci na prezydenta o gospodarce nie mówią prawie nic
Jak widać, kandydaci wkładają mnóstwo wysiłku, by swoje poglądy gospodarcze skrzętnie ukrywać, albo wręcz nie mówić o nich wcale. Prezentowane przez nich wizje są mało precyzyjne. Można to zrozumieć o tyle, że faktyczne kompetencje głowy państwa w zakresie legislacji są dużo mniejsze niż rządu czy parlamentu, a najbardziej wydatnym narzędziem w tym przedmiocie jest prezydenckie weto. Nie zmienia to faktu, że udział w wyborach prezydenckich jest obywatelskim obowiązkiem, i do jego zrealizowania szczerze zachęcamy.