Badanie okresowe pojazdu to jeden z najważniejszych obowiązków spoczywających na każdym właścicielu. Jego zaniedbanie z roku na rok ma coraz poważniejsze konsekwencje. Minimalna kara za brak przeglądu technicznego oznacza mandat w wysokości co najmniej 1500 złotych. Co ciekawe, koszty miały być jeszcze większe, jednak projekt zmian utknął w Sejmie.
Ponad 1/5 pojazdów w Polsce nie ma ważnego badania technicznego
Co do zasady badanie techniczne auta powinniśmy wykonywać co roku. Wyjątkiem jest posiadanie nowego auta, z którym na pierwsze badanie okresowe należy podjechać do 3 lat od pierwszej rejestracji, natomiast drugi raz u diagnosty trzeba stawić się przed upływem 5 lat od pierwszej rejestracji. Później obowiązują już zasady takie jak dla posiadaczy starszych pojazdów. Wydaje się, że w dobie powszechnej cyfryzacji tj. powiadomień z aplikacji mPojazd, czy SMS-ów od stacji kontroli o przeglądzie trudno zapomnieć.
Nic bardziej mylnego. Jak się okazuje w Polsce aż 22 % zarejestrowanych samochodów w Polsce nie ma ważnego badania technicznego. Oczywistym jest, że nie chodzi tu tylko o zapominalskich, czy właścicieli aut wyłączonych z ruchu, ale też osoby, które świadomie przeglądu nie wykonują przeglądu pojazdu. Tym samym ustawodawca od lat konsekwentnie idzie w kierunku podwyższenia kar za brak przeglądu technicznego.
Jaka kara za brak przeglądu technicznego?
Co więc grozi za jazdę bez aktualnej pieczątki w dowodzie rejestracyjnym? Przede wszystkim w przypadku policyjnej kontroli kierowca musi liczyć się z pokaźnym mandatem. Od stycznia 2022 roku w górę trzykrotnie poszła stawka minimalna, która obecnie wynosi 1500 złotych. Maksymalna grzywna to nawet 5000 złotych.
Mandat to jednak nie koniec problemów. Kolejną kwestią jest zatrzymanie dowodu rejestracyjnego oraz skierowanie na badanie techniczne. To należy wykonać w terminie 7 dni. Co ważne, dokument nie zastępuje dowodu rejestracyjnego. Kierowca nie może więc przez tydzień poruszać się po drodze. Skierowanie ma pozwolić na zgodne z prawem dotarcie do stacji diagnostycznej, gdzie po badaniu technicznym kierowca otrzyma ważne przez 30 dni zaświadczenie. Choć obecnie zatrzymanie dowodu rejestracyjnego następuje w drodze elektronicznej, wizyta w urzędzie nadal jest niezbędna. To właśnie tam trzeba bowiem przedstawić dokument potwierdzający wykonanie przeglądu, co pozwoli na zmianę statusu pojazdu w CEPIK.
Kara miała być jeszcze większa, zmiany utknęły w martwym punkcie
Warto wskazać, że kary za przegląd po terminie miały być jeszcze wyższe. Zgodnie z planowanymi zmianami, o których wspominaliśmy już wiele miesięcy temu, jeśli kierowca spóźnił się z badaniem ponad 30 dni, stawki miałyby być podwyższone dwukrotnie. Tym samym zamiast obecnych 98 złotych, należałoby zapłacić 197 złotych. Przy okazji rządzący zaproponowali też, by badanie dalej było ważne przez rok, jednak nie od daty wizyty w SKP, a od poprzedniego przeglądu. Co więcej, diagnosta według projektowanych zmian będzie musiał wykonać 5 fotografii pojazdu, które później trafią do CEPIK. Widoczne mają być przede wszystkim tablice rejestracyjne oraz przebieg pojazdu, co rzecz jasna ma zapobiec oszustwom związanym z cofaniem liczników.
Projekt utknął jednak w Sejmie i to wydaje się, że na dobre. Rząd już kilkukrotnie przesuwał termin, od którego zmiany miałyby wejść w życie. Ostatni przypadał na początek 2023 roku, później zapadła cisza. Wiele wskazuje na to, że spore znaczenie miał tu konflikt z diagnostami, którzy domagali się podniesienia aktualizowanych ostatnio 19 lat temu opłat za przegląd. W roku wyborczym Zjednoczona Prawica nie kwapi się do działań w tym kierunku. W obecnej kadencji parlamentu na przeprowadzenie procesu legislacyjnego nie ma już żadnych szans. Tym samym obecnie spóźnialscy nie muszą martwić się o dodatkowe koszty badania.