Kierowca kontra policja – kto ma większe szanse na wygraną w sądzie? Niby nietrudno zgadnąć, ale pewien kierowca postanowił to przetestować na własnej skórze. Było tylko słowo kierowcy kontra słowo policjantów. I wyszła z tego pouczająca historia.
A było tak – pewien kierowca japońskiego auta został zatrzymany przez drogówkę. I w tym momencie historie obu stron przestają się kleić. Kierowca uważa, że po prostu jechał sobie po drodze, a policjanci – że kierowca wykonał manewr zawracania tam, gdzie zakazywały tego znaki.
Kierowca konta policja. Słowo przeciw słowu
Im dalej w las, tym było ciekawiej. Policja twierdzi, że kierowca nie chciał okazać prawa jazdy. Kierowca twierdzi, że taka sytuacja nie miała miejsca. Policja twierdzi, że na kierowcę został nałożony mandat i na dodatek pięć punktów karnych. Tymczasem kierowca twierdzi, że… żadnego mandatu nie dostał.
Dodatkowo, kierowca miał odmówić podania informacji o tym, gdzie pracuje. No i, co akurat zaskakujące nie jest, sprawa trafiła do sądu.
No i kierowca się doigrał – dostał nie tylko mandat, ale i grzywnę na 600 zł.
– Pełny obraz zdarzenia niewątpliwie wynika z zeznań obecnych na miejscu funkcjonariuszy policji oraz notatki urzędowej – uznał warszawski sąd.
Kierowca kontra policja. Czy policjant zawsze jest ponad obywatelem?
Odruchowo można pomyśleć, że ten nieprawomocny wyrok kontrowersyjny bynajmniej nie jest. No bo to chyba normalne, że sąd ufa funkcjonariuszowi publicznemu, prawda?
No właśnie – ale czy to jest aby na pewno normalne? Chyba system, w którym policja ma zawsze rację, a obywatel jest zawsze na straconej pozycji nie jest jednak stuprocentową demokracją…
Fakt faktem, że kierowca przed sądem mógłby się zachowywać odpowiedzialniej. Tymczasem mężczyzna ani nie przyszedł na rozprawę, ani nawet nie chciał składać wyjaśnień. Pewnie, nie wygląda to najlepiej – ale przecież to jeszcze wcale nie przesądza o tym, kto ma rację.
Sprawa niby błaha, ale wiele mówi nam o tym, jak funkcjonuje państwo. Lepiej nie podskakiwać policji, bo ta zawsze przed sądem będzie trochę równiejsza. I pewnie to się nie zmieni, dopóki policjanci nie będą obowiązkowo nagrywali wszystkich czynności przez kamerki (a takie rozwiązania już są stosowane w wielu krajach).
Z drugiej strony, chociażby nieporównywalnie istotniejsza sprawa Igora Stachowiaka pokazała, że przecież różne nagrania lubią ginąć na komisariatach…