Kołcz Majk nie wie jak utrzymać przy sobie klientów, więc ucieka się do manipulacji, w tym tych najtańszych i najbardziej podłych. 1000 złotych na ciebie wydałem! Popatrz, ile mnie kosztowałeś!
Po sieci krąży pełen ubolewania e-mail, jaki jeden z użytkowników Internetu dostał od legendarnego już kołcza Majka. Treść maila brzmi następująco:
To dobry dzień na pożegnanie [dane osoby].
Z tego co widzę, to od ROKU nie udało Ci się otworzyć, przeczytać i zastosować ani jednego z moich emaili.
Lecz takie bywa życie, często zapisujemy się do masy miejsc, po czym je olewamy.
Przez ostatni rok kosztowałeś mnie ponad 1000 pln miesięcznie. tyle płaciłem za bazę/ rodo srodo i inne pierdoły, aby dać ci szansę.
niestety dziś nasza przygoda dobiegła końcowi, Twoje konto u nas zostaje usunięte, a my skupiamy się na tych, którzy realnie chcą się rozwijać.
nie mam do Ciebie pretensji, bo to Twoje życie i Twoje decyzje.
tak czy inaczej dziękuję za same chęci!
pozdrawiam
Kołcz Majk
Ta niezbyt ładna próba manipulacji uzmysławia nam jednak, że niektórzy coachowie muszą mieć naprawdę kiepską relację ze swoimi czytelnikami.
Kołcz Majk
W przypadku kołcza Majka mowa tu o tym, że sam przecież stworzył bazę, dotyczy ona wszystkich klientów, więc to nie tak, że ten konkretny kosztuje go tysiąc złotych, tylko wszyscy inni. Chyba, że płaci tysiąc złotych od każdego, ale to by mu się raczej nie opłacało. Chodzi raczej o próbę wywołania poczucia winy na starej dobrej regule wzajemności. Ja coś dla ciebie zrobiłem, ty się nie odwdzięczyłeś. To nic, że robię to, bo i tak muszę to robić dla wszystkich. Do tego dochodzi manipulowanie faktami i już czujemy, że zrobiliśmy komuś na złość.
Taka manipulacja pokazuje jednak, że tonący brzydko… to znaczy, brzytwy się chwyta. Kołcz Majk bez wątpienia może pochwalić się niezwykłymi osiągami, ale sam fakt, że tworzy takie maile do osób ewidentnie niezainteresowanych jego „usługami” pokazuje, że w coachingu chodzi o łapanie się za najbardziej tanich chwytów.