Podczas niedawnego wywiadu w audycji The Pat Kenny Show prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde wezwała Europę do uniezależnienia się od zagranicznych platform płatniczych. Zwróciła uwagę, że obecnie Visa, MasterCard, PayPal i Alipay – kluczowe systemy obsługujące płatności elektroniczne – są kontrolowane przez firmy amerykańskie lub chińskie.
Według Lagarde przez taką dominację podmiotów spoza Europy Unia Europejska pozostaje zależna od obcej infrastruktury finansowej. „Powinniśmy zadbać o europejską ofertę” – argumentowała, podkreślając konieczność stworzenia rodzimej alternatywy dla globalnych gigantów. Tę strategiczną inicjatywę opisała dosadnie jako „marsz ku niezależności”, sygnalizując, że nadszedł czas na przełom w myśleniu o systemach płatniczych w Europie.
Jej zdaniem Europa musi zbudować własny system płatności – taki, który zapewni suwerenność finansową Unii. Obecna sytuacja, w której europejscy konsumenci i przedsiębiorcy korzystają na co dzień z sieci kart i aplikacji nadzorowanych zza oceanu lub z Azji, niesie za sobą ryzyko zarówno ekonomiczne, jak i geopolityczne. Apel Lagarde to wezwanie do podjęcia wysiłku na rzecz stworzenia paneuropejskiej platformy płatniczej, która uniezależni nas od kaprysów i interesów zewnętrznych korporacji czy rządów.
Unia rynków kapitałowych i unia fiskalna
Wypowiedzi szefowej EBC wpisują się w szerszy kontekst strategicznych projektów integracyjnych UE. Lagarde powiązała bowiem marsz ku niezależności w infrastrukturze płatniczej z przyspieszeniem prac nad Unią Rynków Kapitałowych (Capital Markets Union, CMU) oraz z docelowym zbudowaniem unii fiskalnej. Unia Rynków Kapitałowych to od lat planowane, lecz wciąż nie w pełni zrealizowane przedsięwzięcie stworzenia jednolitego europejskiego rynku kapitałowego. Jego celem jest swobodniejszy przepływ inwestycji i oszczędności w obrębie UE, tak aby firmy miały lepszy dostęp do finansowania, a obywatele – korzystniejsze możliwości lokowania oszczędności.
Lagarde podkreśliła, że postępy w budowie CMU są kluczowe dla szerszej integracji gospodarczej Europy. Sprawnie funkcjonujący paneuropejski rynek kapitałowy odciążyłby politykę pieniężną (np. zmniejszając presję na EBC w stymulowaniu gospodarki poprzez stopy procentowe) oraz położył podwaliny pod przyszłą unię fiskalną – głębsze zjednoczenie polityki budżetowej państw UE. W ocenie Lagarde ukończenie tych projektów mogłoby przynieść ogromne korzyści: szacowała ona, że w pełni zintegrowany rynek kapitałowy i finansowy mógłby zwiększyć wartość gospodarki UE nawet o 3 bln euro rocznie. Choć kwota ta jest dyskusyjna (pochodzi z optymistycznych analiz, podczas gdy oficjalne szacunki Europejskiego Serwisu Badań Parlamentu Europejskiego mówią o ok. 2,8 bln euro dodatkowego PKB do 2032 r.), kierunek jest jasny – głębsza integracja finansowa sprzyja wzrostowi gospodarczemu. Budowa własnej infrastruktury płatniczej stałaby się więc uzupełnieniem projektu CMU, kolejnym elementem układanki zwiększającej autonomię i spójność gospodarczą Unii.
Europa traci na tym, że przymykamy oko na amerykańskie firmy typu Visa czy MasterCard
Dlaczego jednak posiadanie europejskiego systemu płatności jest tak ważne? Argumentów jest wiele, zarówno ekonomicznych, jak i strategicznych. Przede wszystkim chodzi o bezpieczeństwo i suwerenność finansową. Własna infrastruktura oznacza, że dane transakcyjne Europejczyków pozostają w Europie, podlegając unijnym standardom ochrony prywatności i bezpieczeństwa, a nie obcym jurysdykcjom. Ponadto uniezależnienie się od zewnętrznych dostawców zmniejsza ryzyko, że w razie konfliktów geopolitycznych czy napięć handlowych Europejczycy zostaną odcięci od usług finansowych.
Lagarde zaznaczyła, że zbudowanie alternatywy wobec Visy i MasterCard to kwestia zapewnienia Europie kontroli nad kluczową infrastrukturą cyfrową – elementu niezbędnego, by kontynent mógł decydować o własnym losie w świecie finansów. Innymi słowy, chodzi o autonomię decyzyjną: od możliwości samodzielnego utrzymania ciągłości płatności w sytuacjach kryzysowych, po zdolność kształtowania zasad funkcjonowania rynku płatniczego według własnych potrzeb i wartości.
Niezależny europejski system płatniczy przynieść może również wymierne korzyści gospodarcze. Po pierwsze, koszty transakcyjne mogą ulec obniżeniu – dziś każda płatność kartą zawiera prowizję, która trafia do pośredników (często zagranicznych). Gdyby te opłaty pozostały w ekosystemie UE, mogłyby być reinwestowane w rozwój lokalnych usług i technologii. Po drugie, zyski z obsługi transakcji pozostaną w europejskich firmach, wspierając unijny sektor technologiczno-finansowy zamiast zasilać bilanse korporacji z innych kontynentów.
Po trzecie, innowacje finansowe mogłyby szybciej się rozwijać – mając własną platformę, europejskie banki i startupy płatnicze mogłyby projektować nowe usługi lepiej dostosowane do specyfiki tutejszego rynku, bez konieczności podporządkowywania się politykom biznesowym Visy czy PayPala.
Wreszcie, strategiczna niezależność w dziedzinie płatności wzmocniłaby ogólną pozycję UE na arenie międzynarodowej – Unia zyskałaby kolejny filar autonomii, obok już rozwijanej niezależności energetycznej czy obronnej. W świecie, w którym dane i pieniądz stają się bronią polityczną, posiadanie własnych narzędzi finansowych jest kluczem do zachowania wpływu i stabilności.
Kolejny wielki sukces MAGA i Donalda Trumpa?
Apel Lagarde zyskuje dodatkowy ciężar w kontekście napięć w relacjach transatlantyckich ostatnich lat. Polityka administracji Donalda Trumpa unaoczniła Europejczykom ryzyko nadmiernego polegania na amerykańskim partnerze. Były prezydent USA nie wahał się przed konfrontacyjną retoryką i działaniami wobec UE – otwarcie oskarżał Europę o niesprawiedliwe praktyki handlowe, twierdząc wręcz, że „Unia Europejska traktuje USA gorzej niż Chiny”. Za tej kadencji wprowadzono cła na europejskie produkty, grożono sankcjami, a współpracę międzynarodową często podporządkowywano doktrynie „America First”. W efekcie po obu stronach Atlantyku narastała nieufność. Europejscy liderzy zaczęli głośno mówić o potrzebie „strategicznej autonomii” – czyli zdolności UE do samodzielnego decydowania i działania, niezależnie od kaprysów sojuszników.
Przestroga Legarde, by „zerwać z poleganiem na Stanach Zjednoczonych”, padła w chwili, gdy Europie zagroziła eskalacja wojny handlowej. Jeśli relacje z Waszyngtonem jeszcze bardziej się pogorszą, posiadanie własnych kanałów płatności uchroni Unię przed ewentualnym użyciem dolara czy amerykańskiej infrastruktury finansowej jako środka nacisku.
To samo zresztą dotyczy relacji z Chinami, którzy tylko czekają, by wejść w miejsca historycznie okupowane przez Amerykanów – własny system płatności zabezpiecza przed uzależnieniem od chińskich potentatów technologicznych, których działania mogą być dyktowane przez Pekin. Innymi słowy, w świecie rywalizacji mocarstw cyfrowo-finansowych, Europa potrzebuje swoich narzędzi, by zachować swobodę manewru.
Vista czy MasterCard to miliardy euro poza UE
Przez lata Europa tolerowała uzależnienie od zagranicznych platform – być może zakładając, że skoro system działa sprawnie dla konsumentów, to nie ma powodu go zmieniać. Jednak ta wygoda miała swoją cenę. Każde użycie karty Visa czy Mastercard w Europie oznacza drobną opłatę, która ostatecznie zasila rachunek zysków tych korporacji za oceanem. Przy gigantycznej skali transakcji (np. w 2017 r. w UE wykonano blisko 70 mld płatności kartami), nawet ułamkowe prowizje oznaczają, że co roku miliardy euro odpływają z unijnej gospodarki do firm spoza UE. Takie środki mogłyby pozostać w Europie – w formie niższych kosztów dla handlowców i konsumentów lub jako przychody lokalnych operatorów – lecz dotąd brakowało paneuropejskiej alternatywy.
Co więcej, brak własnej platformy oznaczał utratę kontroli nad standardami i innowacjami w obszarze płatności. Europejskie banki i firmy musiały dostosować się do rozwiązań tworzonych w Dolinie Krzemowej, co czasem ograniczało pole do popisu rodzimego sektora fintech. Przykładem może być tu walka o dostęp do technologii zbliżeniowej NFC w smartfonach. Apple przez długi czas blokował możliwość używania modułu NFC w iPhone’ach przez aplikacje płatnicze inne niż jego własny Apple Pay.
Taka praktyka utrudniała rozwój europejskich aplikacji płatniczych na urządzeniach Apple. Dopiero intrewencje Komisji Europejskiej – postępowania antymonopolowe przeciw gigantowi z USA – zaczynają otwierać tę infrastrukturę dla innych graczy.
Poleganie na obcych platformach często wiąże się z podporządkowaniem ich regułom gry, nie zawsze korzystnym dla Europy. Przez dekady miliardy euro zarobku odpłynęły do zagranicznych operatorów, a Europa pozostała w tyle w kreowaniu globalnych standardów płatności. A my i tak musimy wysłuchiwać połajanek ze strony Trumpa i Vance’a na temat tego, jak to niby Europa wykorzystuje Amerykę. Teraz, dzięki apelom takim jak Lagarde, świadomość tego kosztu jest coraz większa – i rodzi się polityczna wola, by to zmienić.
Dał nam przykład BLIK jak zwyciężać mamy
Europa nie startuje jednak od zera w wyścigu o własne rozwiązania płatnicze. Na naszym kontynencie rozwijają się już nowoczesne fintechy i systemy, które mogłyby stać się filarami nowego, niezależnego ekosystemu. Przykładem jest polski system płatności mobilnych BLIK – jedna z europejskich historii sukcesu w fintech. Uruchomiony w 2015 r. w Polsce, BLIK pozwala na wygodne płatności telefonem i przelewy na numer telefonu, bez potrzeby posiadania karty. Dzięki wsparciu największych polskich banków zdobył ogromną popularność – korzysta z niego już ponad 13 milionów użytkowników, co czyni go największym tego typu systemem w Europie.
- Koniecznie przeczytaj też: Czy BLIK naprawdę jest polski? Odpowiedź na to pytanie nie jest niestety aż tak jednoznaczna
W 2022 r. Polacy wykonali za jego pośrednictwem 1,2 miliarda transakcji o wartości blisko 164 mld zł, a usługa dynamicznie się rozwija. Co ważne, BLIK ma aspiracje wyjść poza Polskę – trwają już ekspansje na rynki innych krajów UE (spółka uruchamia działalność w Rumunii i przejęła fintech na Słowacji). Prezes operatora BLIKA deklaruje ambicje, by stał się on paneuropejskim standardem, z którego kiedyś skorzystają równie chętnie Francuzi czy Niemcy, jak dziś korzystają Polacy.
Innym obiecującym przedsięwzięciem jest inicjatywa największych europejskich banków, znana jako European Payments Initiative. W jej ramach 16 czołowych banków i firm płatniczych z UE – w tym BNP Paribas, Deutsche Bank czy francuski Worldline – powołało niedawno nowy system płatności o nazwie “Wero”, mający na celu zmniejszenie zależności od Visy i Mastercard. Wero ma umożliwiać bezpośrednie przelewy z konta na konto w całej Europie i docelowo stać się akceptowalny zarówno w sklepach stacjonarnych, jak i online na terenie całej Unii.
Projekt ten, wspierany przez instytucje UE, jest próbą stworzenia paneuropejskiej alternatywy, która zjednoczy różne dotychczasowe rozwiązania krajowe w jeden system. Siłą EPI/Wero jest zaplecze instytucjonalne – poparcie ze strony dużych banków i potencjalnie samego EBC – którego brakowało wielu wcześniejszym nieudanym pomysłom. Jeśli inicjatywa odniesie sukces, wraz z takimi rozwiązaniami jak BLIK mogłaby stworzyć rdzeń europejskiego systemu płatniczego, konkurencyjnego wobec globalnych graczy.
Lagarde ma rację. To samo dotyczy zresztą nie tylko fintechów, ale i firm internetowych
- Przeczytaj też: Najpopularniejszym europejskim serwisem społecznościowym jest Xing.com. Tragedia, po prostu tragedia
Przyszłość cyfrowej suwerenności Europy w dużej mierze zależy od determinacji i koordynacji działań na szczeblu unijnym. Głos Christine Lagarde – jako prezes EBC – ma tu ogromne znaczenie symboliczne i praktyczne. EBC może wspierać projekty integracji finansowej (choćby pośrednio, stwarzając przyjazne regulacje czy infrastrukturę rozliczeniową). Jednak kluczowa będzie współpraca z innymi instytucjami: Komisją Europejską, Parlamentem UE oraz rządami państw członkowskich. To od nich zależy m.in. uregulowanie kwestii standardów, zapewnienie finansowania początkowego i zachęt do korzystania z nowych rozwiązań.
Unijne instytucje już podejmują pewne kroki – poza wspomnianym postępowaniem wobec Apple, UE obniżyła i uregulowała opłaty interchange (co wprawdzie zmniejsza zyski kartowych monopoli, ale i utrudnia rentowność nowym graczom), a także finansuje programy innowacji fintech. Możliwe, że kolejnym krokiem będzie kampania na rzecz powszechnej akceptacji europejskiego systemu – np. zobowiązanie instytucji publicznych do jego wdrożenia, edukacja konsumentów czy zachęty dla detalistów.
Na horyzoncie jawią się także projekty pokrewne, jak cyfrowe euro (czyli oficjalna waluta cyfrowa emitowana przez EBC), które również ma zwiększyć autonomię europejskiego systemu finansowego. Wszystkie te inicjatywy składają się na większy obraz: budowę technologicznej i finansowej niezależności Unii w erze globalnej rywalizacji.
Dzisiejsze dyskusje o europejskiej alternatywie dla Visa/Mastercard to część szerszej debaty o tym, jak zapewnić Europie sprawczość w cyfrowym świecie, by nie stała się jedynie „cyfrową kolonią” wielkich mocarstw. De facto niestety już nią jest. Przed UE długa droga – od deklaracji do wdrożenia własnego systemu płatności – ale pierwszy krok, w postaci jasno wyrażonej woli politycznej, właśnie się dokonuje.