Coraz więcej wskazuje na to, że zbliża się koniec maseczek – zniesienie obowiązku możliwe jest już od kwietnia. Minister zdrowia przyznał, że zarekomendował to rozwiązanie premierowi. To zresztą nie wszystko.
Koniec maseczek od kwietnia. Jesteśmy coraz bliżej zniesienia stanu epidemii
Zaledwie kilka dni temy sygnalizowałam na łamach Bezprawnika, że prawdopodobnie zbliża się koniec pandemii w Polsce – i możliwe jest oficjalnie zniesienie stanu epidemii. Wskazywała na to wypowiedź ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który na antenie Polsat News tłumaczył, że rządzący rozważają zniesienie obowiązku zakrywania nosa i ust, a także – likwidację kwarantanny i izolacji.
Dziś w Radiu Plus minister oficjalnie przyznał, że zarekomendował premierowi koniec obowiązku noszenia maseczek od kwietnia. Oprócz tego zarekomendował również zniesienie nakładania kwarantanny oraz izolacji osób zakażonych. Taka decyzja ze strony ministra ma być podyktowana „brakiem wzrostu obciążenia szpitalnego”. Jak twierdzi, „otwiera to pewną przestrzeń do dalszych decyzji związanych z maseczkami i przejściem ze stanu epidemii do stanu zagrożenia epidemicznego”. Tłumaczył również, że „jest to taka decyzja, moment, w którym zaczynamy traktować koronawirusa jako jedną z chorób”. Zaznaczył, że COVID-19 nadal jest groźny – ale jednocześnie jest pod coraz większą kontrolą.
Minister podał, że zachorowania „stabilizują się”, ponieważ od 2-3 tygodni są na poziomie 11-12 tysięcy dziennie. Tempo spadku liczby zakażeń wyhamowało, jednak nadal utrzymuje się na poziomie ok. 10 proc. Maleje również liczba hospitalizowanych.
Wcześniej rząd zdecydował się na zniesienie innych obostrzeń. Od 1 marca nie obowiązują już limity klientów w lokalach gastronomicznych i innych obiektach. Otworzone zostały dyskoteki i kluby nocne. Nie ma również żadnych limitów, jeśli chodzi o liczbę osób biorących udział w zgromadzeniu publicznym.
Przed zniesieniem stanu epidemii czeka nas szczyt kolejnej fali?
Z kolei grupa MOCOS, międzynarodowy zespół naukowców zajmujących się modelowaniem epidemii COVID-19 wskazuje, że na przełomie marca i kwietnia może nas czekać kolejna fala zakażeń koronawirusem. Mimo wszystko średnia tygodniowa liczba zakażeń i tak ma być znacznie mniejsza niż w przypadku poprzednich fal – naukowcy prognozują, że mogłaby one wynieść 18,3 tys. zakażeń. W horyzoncie prognozy (11 kwietnia) 7-dniowa średnia miałaby spaść ponizej 15 tys. zakażeń. Z kolei średnia przypadków śmiertelnych miałaby utrzymać się poniżej 100 – z lekką tendencją wzrostową od przełomu marca i kwietnia. Z prognozy wynika, że miałaby też zwiększyć się liczba hospitalizacji.
Na razie nie wiadomo jednak, w jakim stopniu sprawdzi się prognoza naukowców – i czy będzie mieć jakikolwiek wpływ na decyzje podejmowane przez rząd.