Koniec słomek, ale i talerzy oraz talerzy czy podobnych przyborów się zbliża. Oczywiście nie wszystkich, ale tych z plastiku. Jak na Unię Europejską, sprawy toczą się naprawdę bardzo szybko – i zakaz może niebawem wejść w życie.
Plastik to ostatnio główny wróg ekologów – jest nienawidzony przez nich niemal tak, jak silniki diesla. A, jak wiadomo, ekolodzy mają dość spory wpływ na pracę najważniejszych gremiów Unii. I tak w maju 2018 r. Komisja Europejska wzięła na celownik 10 popularnych przedmiotów z plastiku. Chodzi właśnie między innymi o słomki, ale też o jednorazowe talerze, sztućce czy nawet patyczki higieniczne.
Teraz projekt, który wyszedł z Komisji, zatwierdzili ambasadorowie państw UE w Brukseli. Co to oznacza? Że sprawa teraz pójdzie do Rady UE i Parlamentu Europejskiego. Ale przekładając z języka politycznego na polski, można uznać, że koniec słomek i podobnych produktów jest już naprawdę blisko, a decyzje Rady i Parlamentu raczej nie powinny być zaskakujące.
Koniec słomek. Co proponuje Unia?
Co zakłada więc projekt Komisji? Oczywiście nie będzie wprost tam napisane, że nie będzie można korzystać ze słomek.
Proponowane przepisy mówią, że „w przypadku, gdy istnieją łatwo dostępne i przystępne cenowo zamienniki, produkty jednorazowe z tworzyw sztucznych zostaną objęte zakazem wprowadzania do obrotu”.
Czy takie zamienniki występują w przypadku słomek? Oczywiście – przecież są słomki z papieru – odpowie każdy unijny urzędnik. Podobnie można znaleźć alternatywy dla plastikowych talerzy, noży czy łyżeczek. McDonald’sy i inne bary z fast foodami czeka więc spora rewolucja…
Ale na zakazach się nie skończy. Plastikowe produkty, z których ciągle będzie można korzystać, coraz częściej będą musiały zostać poddawane recyklingowi. Na przykład butelki. I tak od 2025 r. kraje Unii będą miały obowiązek recyklingu co najmniej 25 proc. butelek plastikowych. A w 2030 recyklingowi ma być poddanych przynajmniej 30 proc. takich butelek.
Koniec słomek. No dobrze, ale po co to wszystko?
Czy antyplastikowa krucjata UE ma jednak w ogóle sens? Ekolodzy odpowiadają, że jak najbardziej. Plastik wyjątkowo wolno się rozkłada – minimum sto lat, a w konsekwencji trafia do mórz i oceanów. Szacuje się nawet, że tworzywa sztuczne to już 70 proc. wszystkich odpadów morskich.
Plastik trafia więc do organów wewnętrznych ryb, a czasem w konsekwencji i na nasze stoły.
Wygląda więc na to, że ekolodzy wygrywają wojnę zarówno z dieslami, jak i z plastikiem. A nasze życie czeka w związku z tym mała rewolucja. Ciekawe jaki kolejny aspekt życia obrońcy przyrody wezmą teraz na swój cel…