Czy to koniec takiego latania? Linie lotnicze być może pozwą Polskę z powodu stosowania zbyt restrykcyjnych przepisów. Nad przewoźnikami wiszą wielomilionowe kary, które mogą skutecznie zniechęcić firmy lotnicze do funkcjonowania na rodzimym rynku.
Koniec taniego latania?
Jak czytamy w „Rzeczpospolitej”, grozi nam koniec taniego latania. Linie lotnicze być może pozwą Polskę z powodu obowiązywania u nas… zbyt restrykcyjnych przepisów. Ustawa o przetwarzaniu danych dotyczących przelotu pasażera (PNR, czyli Passenger Name Record) która weszła w życia w maju 2018 roku, nakazuje przekazywanie danych o pasażerach. Podstawą istnienia takich regulacji, które zostały wprowadzone z inicjatywy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, jest bezpieczeństwo.
Resort spraw wewnętrznych oparł wspomniane regulacje o jedną z unijnych dyrektyw. Problem w tym, że implementacja dyrektywy – choć musi obejmować najważniejsze założenia – pozwala na pewną dowolność po stronie państw członkowskich. Okazuje się jednak, że krajowa implementacja wspomnianej dyrektywy jest najbardziej restrykcyjna spośród wszystkich państw członkowskich. Co dokładnie przepisy nakładają na przewoźników? Przewoźnik lotniczy, który startuje lub ląduje na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, ma obowiązek przekazać szczegółowe dane dotyczące przewożonych pasażerów. Takie zgłoszenie kierowane jest do Straży Granicznej.
Wśród przekazywanych danych, są takie, jak między innymi
- imię i nazwisko pasażera
- data przelotu
- adres, numer telefonu, adres e-mail pasażera
- numer karty płatniczej użytej do zakupu biletu
- moment zakupu biletu
- liczba, rodzaj i waga bagażu
Nie przetwarza się np. danych ujawniających rasę, pochodzenie etniczne, poglądy polityczne, przekonania religijne lub światopoglądowe, przynależność do związków zawodowych, stan zdrowia, życie seksualne lub orientację seksualną. Same informacje – nomen omen – lądują w specjalnej bazie, czyli Krajowej Jednostce Informacji o Pasażerach. Muszą się tam znaleźć w terminie od 48 do 24 godzin przed wylotem lub lądowaniem. Jeżeli tak się nie stanie, przewoźnikowi grozi administracyjna kara pieniężna w kwocie 20 000 zł.
Linie lotnicze odwrócą się od Polski?
Jak podaje „Rz”, już na początku obowiązywania ustawy ujawniono ponad 100 000 niezgłoszonych lotów. Wynikało to jednak również z bałaganu organizacyjnego, bo do systemu poniekąd nie dało się podłączyć. Obecnie jednak wszystko działa całkiem sprawnie, a w systemie aktualnie znajduje się 152 przewoźników, którzy obsługują loty na terenie Polski. Mimo tego z inicjatywy Straży Granicznej wszczęto prawie 20 tys. postępowań administracyjnych wobec 210 przewoźników z powodu nieterminowego zgłaszania lub niezgłaszania informacji o pasażerach.
Próbowano – z inicjatywy resortu – podjąć rozmowy z przewoźnikami. Obecnie wiadomo, że egzekucja roszczeń związanych z niezgłaszaniem danych pasażerów będzie miała miejsce w przyszłym roku. „Rz” podaje, że może to skutkować wręcz ogromnymi kłopotami finansowymi, nawet doprowadzającymi do bankructwa. Jak tłumaczy Joanna Wolf, dyrektor polskiego biura IATA, czyli organizacji, która zrzesza linie lotnicze,
W żadnym kraju UE kary dla przewoźników za PNR nie są tak dotkliwe i surowo egzekwowane, jak w Polsce. Dyrektywa unijna mówiła, że kary nakładane w krajowych ustawach powinny być dotkliwe, ale i proporcjonalne. Jeśli ustawa nie zostanie znowelizowana, jak apelujemy do MSWiA, a kary umorzone, niewątpliwie nastąpi wycofanie się z Polski wielu linii lotniczych, a my cofniemy się o dekady.
Ponadto adwokat Maciej Jóźwiak z kancelarii Eversheds Sutherland Poland, powołując się na orzecznictwo TUSE, zwraca uwagę na to, że polskie przepisy mogą być sprzeczne z unijnymi.
Jeżeli nie uda się wypracować żadnego rozwiązania, przynajmniej część przewoźników lotniczych najprawdopodobniej opuści rodzimy rynek. Ponadto – jak to zwykle bywa – dodatkowe koszty przynajmniej w jakiejś części zostaną przerzucone na pasażerów.