Wyrok TSUE, który przed kilkoma dniami zelektryzował sporą część społeczeństwa (frankowiczów, osoby, które frankowiczów szczerze nie cierpią, a także ekspertów) będzie miał swoje konsekwencje na różnych płaszczyznach. Koniec końców jednak za wszystko mogą zapłacić… zwykli podatnicy. I nie będzie to zapłata za konsekwencje wyroku TSUE, a za walkę frankowiczów do upadłego i błędy banków. Może to być nie tylko zapłata materialna, ale też symboliczna. Oto bowiem obywatele wygrali z bankami, a na pomoc uciśnionemu sektorowi bankowemu ruszyli… rządzący.
Wyrok TSUE ws. frankowiczów był niemal dokładnie taki, jak się spodziewano
Jeszcze kilka dni przed Rafał Chabasiński przewidywał, jaki może być wyrok TSUE w sprawie frankowiczów. Jedną z podstaw do takich przemyśleń była bez wątpienia opinia rzecznika unijnego trybunału. Już znacznie wcześniej sugerował, że polskie sądy nie mogą zmieniać umów kredytowych zawartych między bankami a frankowiczami.
Ostatecznie okazało się, że TSUE ma podobne odczucia, a polskie sądy nie mogą stosować przepisów ogólnych prawa cywilnego w stosunku do umów, które zawierają klauzule abuzywne. Słowem – jeśli w umowie znalazły się zapisy niezgodne z prawem, to sąd nie może ich nagle zastąpić innymi. Okazuje się zatem, że w niektórych przypadkach (oczywiście, jeśli w umowie była klauzula niedozwolona) możliwe jest nawet unieważnienie umowy kredytowej – w części lub całości, jeśli będzie to w interesie frankowicza.
Od samego początku logiczne wydawało się, że TSUE pójdzie właśnie tą drogą rozumowania. Dzięki temu, że już wcześniej wielu specjalistów przewidywało wyrok w podobnym kształcie, dużego zaskoczenia nie było. Rynki stosunkowo spokojnie przyjęły informację.
Banki nie wpadły w panikę, ale jest oczywiste, że odczują konsekwencje wyroku TSUE Jest jednak ktoś, kto straci bardziej
Względny spokój zachowały także banki. Zapewne już od jakiegoś czasu przygotowywały się na to, że ostatecznie tak właśnie może skończyć się sprawa przed unijnym trybunałem. Ponadto banki, które umieszczały w swych umowach klauzule abuzywne, mogły być tego świadome jeszcze mocniej.
Zaraz po wyroku specjaliści i media prześcigali się w przewidywaniu, jakie będą konsekwencje wyroku TSUE i wykładni prawa unijnego przez unijny trybunał. Oczywiście można zarysować co najmniej kilka scenariuszy – mniej lub bardziej prawdopodobnych. Jedno wydaje się jednak pewne – ostatecznie zapłacą… zwykli podatnicy. Może nie wprost, ale jednak. I nie chodzi wcale o to, że banki będą nagle podnosiły opłaty za prowadzenie konta, używanie karty, wykonywanie przelewów i wszystko, co tylko może być obwarowane dodatkową opłatą. Na taki ruch prawdopodobnie nie będą mogły sobie pozwolić, bo nagle okazałoby się, że część banków jest wyraźnie bardziej konkurencyjna niż inne (zwłaszcza, że np. ING udzielił stosunkowo niewielu kredytów we frankach). Banki muszą zdecydowanie znaleźć inne rozwiązanie, by powetować sobie masowe straty, jakie poniosą na frankowiczach (jeśli faktycznie do tego dojdzie, bo póki co – byłabym ostrożna w przewidywaniu lawinowych zwycięstw frankowiczów).
Mniej korzystne umowy kredytowe obwarowane dodatkowymi zapisami to najmniejszy wymiar kary
W jaki sposób stracą więc zwykli klienci? Po pierwsze, banki mogą być bardziej czujne przy zawieraniu jakichkolwiek umów kredytowych. Obwarowane milionem dodatkowych zapisów umowy kredytowe mogą okazać się mniej korzystne dla klientów. Nie sposób oprzeć się też wrażeniu, że będą konstruowane w taki sposób, by naprawdę trudno było w nich cokolwiek podważyć. Banki mogą też zmniejszyć akcję kredytową; wtedy mniej chętnych będzie mogło uzyskać kredyt.
Jeśli jednak banki nagle staną się nieco ostrożniejsze, a umowy kredytowe – nieco mniej korzystne, to tak naprawdę nie będzie to wcale wysoka cena. Pisząc, że przeciętny Kowalski czy Nowak zapłacą za spryt frankowiczów i błędy banków miałam głównie na myśli fakt, że bankom pomogą… rządzący.
Konsekwencje wyroku TSUE odczujemy wszyscy, bo rządzący ruszą bankom na ratunek
Warto zwrócić uwagę na narrację banków. Bardzo szybko część z nich zaczęła stawiać się w roli ofiary całej sytuacji. Czy jednak jest prawdopodobne, że jeśli frankowicze masowo zaczną wygrywać sprawy przeciw bankom, to czeka nas potężny kryzys sektora finansowego w Polsce? Nie do końca. Wydaje się niemal pewne, że rządzący zrobią wszystko, by złagodzić konsekwencje wyroku TSUE.
Skąd przypuszczenie, że rządzący zdecydują się jakoś wesprzeć banki? Po pierwsze – wyrok TSUE może pociągnąć za sobą konieczność utworzenia przez banki rezerw zbiorczych. To z kolei może doprowadzić do ograniczenia nowej akcji kredytowej (co nie wyklucza jednocześnie zaostrzenia warunków otrzymania kredytu). A to już pociąga za sobą dalsze następstwa. Mniej osób zaciąga zobowiązania finansowe, co przekłada się na niższą konsumpcję, a w niektórych przypadkach – na mniejsze inwestycje. A w konsekwencji: na spowolnienie wzrostu gospodarczego i spowolnienie całej gospodarki. Banki są jednym z bardziej istotnych elementów całej gospodarczej układanki – ich kłopoty oznaczają kłopoty nas wszystkich. Nie trzeba chyba zresztą nikogo o tym przekonywać po kryzysie sprzed mniej więcej dekady. To oznacza zatem, że rządzący (niezależnie od ekipy) zrobią co tylko mogą, by zneutralizować ewentualne konsekwencje wyroku TSUE.
Politycy już przebąkują o współpracy z bankami
Minęło zresztą zaledwie kilka dni, a politycy już przebąkują o pomocy bankom. A to Jacek Barszczewski, dyrektor Departamentu Komunikacji Społecznej UKNF poinformował, że KNF jest gotowa do rozmów z bankami na temat konieczności utworzenia rezerwy. A to z kolei Jerzy Kwieciński, minister finansów, już bardziej wprost oznajmia, że MF, NBP i KNF po prostu pomogą sektorowi bankowemu. W pierwszej kolejności pomoc ma przybrać formę odsieczy ustawodawczej, jednak nikt nie powinien mieć wątpliwości, że jeśli trzeba będzie, to zostaną zastosowane także inne metody. Spekuluje się nawet, że państwo mogłoby przejąć jakiś bank. A to będzie kosztować podatników miliardy złotych.
Tak czy inaczej – politycy staną w jednym szeregu z bankami. A straci na tym zwykły obywatel, który będzie musiał sam poradzi sobie ze swoimi zobowiązaniami, nie mogąc liczyć na niczyją pomoc. Ponadto należy pamiętać o tym, że planowana „odsiecz ustawodawcza” może być korzystna dla banków – ale już niekoniecznie dla samych frankowiczów i reszty podatników. Ewentualne nowe przepisy raczej nie ułatwią niczego zwykłemu Kowalskiemu. Podsumowując – rządzący będą wyciągać banki za uszy z opresji, w którą same się wpędziły, umieszczając klauzule abuzywne. I mogą przy tym sięgnąć po pieniądze podatników.
Warto zresztą też zwrócić uwagę na fakt, że obecna ekipa rządząca szumnie zapowiadała pomoc frankowiczom, a po wyroku TSUE, który jest dla nich korzystny – niemal natychmiast zapewnia, że pomoże bankom. Frankowicze wykorzystali więc kruczki prawne, a banki – to, że są bankami. Koniec końców, w sporze banki – obywatele politycy zawsze opowiedzą się ostatecznie po jednej ze stron.
I wcale nie będą to obywatele. A to tylko pokazuje, jak część obywateli łatwo daje się nabrać na obietnice, które nigdy nie zostaną spełnione.