„Z dobrym bankiem jest jak z mężczyzną, musi zarabiać” – przekonywały nas niegdyś reklamy ING. Dzisiaj okazuje się, że dla wielu, w tym dla mojego naczelnego, to wygląd banku jest najważniejszy. Nie idźmy tą drogą – jak tam wolę swoje poczciwe konto Inteligo. Przynajmniej nie próbuje udawać młodszego niż jest w rzeczywistości.
Nasz redaktor naczelny postanowił obwieścić wszystkim, że zmienił bank na ING. Nie byłoby może w tym nic zaskakującego, gdyby nie to, że jednym z powodów był… design. Bo, to trzeba przyznać, ING wykonał kawał świetnej roboty – i nowe konto wygląda naprawdę nieźle. Ale czy bank powinien przede wszystkim dobrze wyglądać? Sam bank ING przekonywał niegdyś, że bank musi przede wszystkim zarabiać.
Dla tych, którzy nie wiedzą o czym mówię… Przypominam reklamę ING sprzed 10 lat. Swoją drogą, dzisiaj coś takiego pewnie by nie przeszło…
Ja tam mam konto Inteligo. Wygląda jak sprzed 10 lat – i świetnie
Lubię ładne rzeczy, zawsze doceniam udany design. Wybierając samochód, wygląd jest dla mnie ważniejszy niż spalanie i parametry techniczne. Jak wybieram meble, to design jest istotniejszy niż wygoda. Trochę wstyd się przyznać, ale i książkę potrafię kupić, bo ma ładną okładkę.
Ale ta zasada musi mieć swoje ograniczenia. Przecież nie wybieramy lekarza/lekarki, bo ma mniej zmarszczek. Podobnie jest z bankiem – design konta to naprawdę rzecz drugorzędna. Przede wszystkim ma zarabiać, o tym zresztą nas przekonywał sam bank ING. Wchodząc na konto zresztą najczęściej stresujemy się, czy przelew już dotarł, jaką lokatę wybrać oraz jak dużo miesiąca zostało do następnego przelewu. Jak ktoś ma w tym zawale informacji i stresu moment na docenienie designu konta, to ja mu szczerze zazdroszczę. Widocznie rzeczywistość finansowa dla mojego naczelnego jest znacznie mniej stresująca niż dla mnie. Cóż, może właśnie dlatego jest naczelnym.
Konto Inteligo. Przynajmniej jest ktoś, kto nie atakuje mnie zmianami co miesiąc
Faktycznie, konto Inteligo wygląda nieco przedpotopowo. Nie znaczy jednak wcale, że takie jest. Może to postęp w designie jest po prostu za szybki? Konta na Facebooku i na Gmailu mam chyba z 10 lat, a może i więcej. Od tego czasu serwisy te zmieniły się nie do poznania. Mało tego, nowe zmiany są tam chyba co miesiąc. Ciągle jest jakieś kombinowanie to z algorytmami, to z ustawieniem ikonek, to z metodą, z jaką wyświetlają się posty.
Czy naprawdę ułatwia to nam życie? Śmiem wątpić. Mimo tych comiesięcznych rewolucji z pogranicza UX i designu naprawdę nie mam wrażenia, żeby korzystanie z takiego Gmaila było prostsze niż dekadę temu. Jest wręcz odwrotnie – ciągle się musimy czegoś od nowa uczyć i się stresować, że ważna wiadomość trafi do folderu „Oferty” (do którego nikt przecież nie zagląda), a nie do głównego.
Mam czasem wrażenie (graniczące z pewnością), że wszystkie zmiany wcale nie są dla ludzi. Raczej to różni nadambitni szefowie z Doliny Krzemowej prześcigają się w nowych pomysłach, by pokazać konkurentom, kto „wyznacza drogę nowego desingu”. Konkurenci podejmują rękawice – w nagle każdy wpada w desingerso-UX-owe ADHD. Wpadają również polskie banki. A mogłyby pomyśleć zamiast po prostu o tym, jak lepiej zarabiać dla swoich klientów.
Dlatego właśnie ubóstwiam swoje klasyczne konto Inteligo. A to, czy na mnie ono zarabia lepiej niż konto ING naczelnego, to już temat na osobny artykuł…