Spadek dochodów z wyświetlanych reklam jest na tyle uciążliwy, są zmuszone do szukania innego źródła zysków. Jednym z pomysłów jest wykorzystanie komputera internauty do kopania bitcoinów. To podwójny zysk, bo poza samą walutą to nie witryna będzie płacić ogromne rachunki za prąd.
Gdy ilość reklam wyświetlanych na stronach internetowych zaczęła mnie irytować, to zainstalowałem adblocka. Od jakiegoś czasu równie irytujące są wyskakujące komunikaty z prośbą o jego wyłączenie. Co prawda dla niektórych witryn robię wyjątki, ale ostatnie doniesienia Guardiana zmuszą mnie do zrewidowania takiego podejścia.
Wykop pan bitcoina, mam chorą witrynę
Moc obliczeniowa „zainfekowanego” sprzętu jest wykorzystywana do kopania bitcoinów. W najlepszym wypadku taki komputer po prostu zwolni, a w najgorszym wypadku jego bateria się wyczerpie lub wygeneruje ogromne rachunku za prąd. Kopanie bitcoinów to niezwykle prądożerny proces więc najbardziej uprzywilejowane są firmy, które mają dostęp do taniego źródła energii. Jedna islandzka firma wykorzystuje naturalne niskie temperatury tego kraju do chłodzenia komputerów. W ten sposób oszczędza kupę pieniędzy. Okoliczności przyrody nie zawsze są sprzyjające, dlatego niektórzy z problemem radzą sobie w inny sposób. Moc obliczeniową niezbędną do kopania bitcoinów czerpią z komputerów internautów.
Nie płacisz za paywalla, ale zapłacisz za prąd
Dotychczas na procederze „przyłapano” dwie witryny, a nie są to byle jakie strony. Mowa o PirateBay i Showtime. Ten drugi usunął złośliwe kody, gdy tylko zaczęły donosić o tym media, a o sprawie milczy. PirateBay, jak na prawdziwych piratów przystało, nie podkuliło ogona. W oświadczeniu na stronie możemy przeczytać:
Jak zapewne zauważyliście, na stronie używamy skryptu kopiącego Monero. To wszystko to tylko test, ponieważ naprawdę chcemy pozbyć się reklam z naszej strony. Jednak żeby ta poprawnie funkcjonowała, potrzebujemy pieniędzy. Dajcie nam znać, co o tym myślicie w komentarzach. Chcecie reklam na stronie czy pozwolicie nam skorzystać z kilku cykli waszych CPU podczas wizyty na stronie? Oczywiście skrypt może być zablokowany zwykłym oprogramowaniem antyreklamowym.
Jednocześnie przyznali się do małego błędu w kodzie, który pozwalał na wykorzystanie całej mocy procesora podczas wizyty na stronie. Zapowiedziano, że to zostanie ograniczone do 20-30% oraz tylko do jednej karty w przeglądarce.
To klasyczny przykład lwiej spółki, w której jedna strona czerpie same korzyści, a druga ponosi same straty. W tym przypadku ciężko mówić o jakimkolwiek proficie po stronie internauty. Owszem, reklamy są irytujące, ale ich wyświetlanie nie naraża nikogo na ogromne rachunki. No bo w końcu witryny internetowe są dla internautów, czy może internauci dla witryn?
Ja za taki biznes dziękuję, do adblocka nie będę dodawał żadnych wyjątków.