Od kilkuset do nawet dwóch tysięcy dolarów wynoszą koszty ekonomiczne braku snu zaobserwowane przez pracodawców w Kanadzie. Wynika to głównie z częstszej absencji w pracy, czy zwiększonej liczby wypadków. Wszystko wskazuje więc na to, że przez niewyspanie tracimy nie tylko zdrowie, ale i pieniądze.
Koszty ekonomiczne braku snu są naprawdę wysokie
O tym, że brak snu może mocno odbić się na naszym zdrowiu wiadomo już od dawna. Lekarze wskazują, że zaniedbywanie regularnego wypoczynku może przyczynić się do chorób układu krążenia, problemów z pamięcią, a także gromadzenia dodatkowych kilogramów. Z badań udostępnionych przez Polski Instytut Ekonomiczny w ramach „Tygodnika Gospodarczego” wynika jednak, że skutki niewystarczającej ilości snu mają swoje odbicie także w sferze finansowej.
Z wyliczeń wynika, że koszty związane z niewystarczającą ilością snu, które w 2020 roku poniosła służba zdrowia w Kanadzie, wyniosły aż 502 miliony USD. Na niewyspaniu mocno cierpi też gospodarka. Jak się okazuje szacowana strata PKB z powodu niewystarczającej ilości snu w Japonii kształtuje się w okolicach od 1,86% do nawet 2,92%, co odpowiada wartości nawet 138 miliardów dolarów. Z kolei w Stanach Zjednoczonych straty sięgają od 280 mld USD do 411 mld USD, co jednak przekłada się na niższe wskaźniki PKB.
Ze względu na niewystarczającą ilość snu mniej zasobne są też portfele pracodawców. O tym, że zmęczenie wpływa na produktywność w pracy nie trzeba nikomu mówić. Eksperci wskazują jednak, że ma ono także swoje odbicie w większej liczbie absencji, czy wypadków przy wykonywaniu zawodowych obowiązków. W efekcie koszty utrzymania niewyspanego pracownika wzrastają od 322 do 1967 dolarów.
Polacy i tak śpią całkiem nieźle, ale nie za bardzo wiedzą co znaczy prawo do bycia offline
Zdaniem specjalistów optymalna ilość snu u osoby dorosłej to od 7 do 9 godzin na dobę. Z badań przeprowadzonych na 220 tysiącach osób w 35 krajach światach wynika, że Polacy łapią się do wskazywanej normy. Średnio śpimy bowiem 7 godzin i 8 minut w ciągu jednej doby dnia powszedniego. Podobnie sytuacja wygląda w innych krajach europejskich. Najbardziej wyspanym narodem są Finowie. Z kolei najmniej czasu na regenerację poświęcają Japończycy, gdzie średnia wyniosła tylko 6 godzin i 24 minuty.
Warto jednak zwrócić uwagę, że wypoczynek to nie tylko sen, ale także spędzanie wolnego czasu w sposób, który pozwoli na oddech psychiczny. Z tym cały czas jest problem, bo rozwijająca się wraz z epidemią COVID-19 kultura pracy wędruje w kierunku modelu pracownika będącego nieustannie „pod ręką”. Wielu z nas przyznaje się do tego, że po godzinach pracy odbiera służbowe telefony, czy odpisuje na wiadomości e-mail. Aż 27% pracowników badanych przez Eurofound potwierdziło pracę z domu w czasie wolnym, by nadriabiać zaległości.
Unijni urzędnicy ruszają z odsieczą
Choć w ostatnim czasie do porządku prawnego weszło wiele rozwiązań mających na celu zbalansowanie ciężaru pomiędzy pracą a życiem osobistym, to kwestia tzw. prawa do bycia „offline” wciąż pozostaje poza jakąkolwiek regulacją. Odpowiedzią na ten niebezpieczny trend ma być nowe porozumienie w sprawie programu prac na rzecz dialogu społecznego na lata 2022-2024, nad którym pracują obecnie europejscy partnerzy. Głównym tematem obrad jest zaktualizowanie przepisów o telepracy i znalezienie rozwiązań na odłączenie pracowników od obowiązków po pracy.
Na razie jednak jakichkolwiek konkretów brakuje. Zresztą wielu ekspertów ma wątpliwości, czy wprowadzanie do kodeksu pracy regulacji dotyczących prawa do bycia „offline” ma jakikolwiek sens. Trudno bowiem będzie pogodzić je z uprawnieniem pracodawcy do wydawania poleceń o pracy w godzinach nadliczbowych, z którego zrezygnować nie można.
Co więcej, z obserwacji wynika, że zwykle pracownicy sami narzucają sobie konieczność sprawdzania po godzinach służbowej poczty. Tym samym choć prawo do odłączenia od pracy jest niezwykle istotne to pytanie brzmi, czy problem nie rodzi się bardziej w naszych głowach niż wynika z faktycznego przymusu pracodawcy. Za chwilę może się okazać, że prawem do bycia „offline” będzie jak z ostatnimi zmianami w prawie pracy, gdzie co czwarty Polak puka się w czoło, gdy pracodawca na siłę chce go uszczęśliwić jakimś work-life balance.