Odpowiedź nie jest zero-jedynkowa, bo zależy od dwóch rzeczy: kto jest dłużnikiem oraz czy w dokumentach pojawiły się podpisy, które rozszerzają odpowiedzialność na majątek wspólny lub osobisty małżonka.
W przypadku jednoosobowej działalności gospodarczej przedsiębiorca i firma to ta sama osoba. Jeśli kredyt jest zaciągany przez JDG, dłużnikiem jest człowiek, a nie osobna spółka. To oznacza, że bank może prowadzić egzekucję z majątku osobistego dłużnika, a kwestia majątku wspólnego małżonków rozstrzyga się przez pryzmat zgody małżonka na zaciągnięcie zobowiązania.
Jeżeli taka zgoda została udzielona, otwiera się bankowi droga do zaspokojenia z majątku wspólnego, w praktyce także z mieszkania, jeżeli wchodzi ono do wspólności majątkowej.
Jeżeli zgody nie było, bankowi jest trudniej, bo nie może z automatu traktować majątku wspólnego jak bankomatu dłużnika. To jednak nie znaczy, że ryzyko znika, bo wciąż może istnieć majątek osobisty przedsiębiorcy, jego dochody, rachunki, a czasem również składniki związane z działalnością.
Dlatego banki tak bardzo lubią mieć papier, z którego wynika zgoda małżonka. Ułatwia to później szybkie przejście na etap egzekucji z majątku wspólnego bez udowadniania w kółko, czy zobowiązanie było firmowe, domowe czy mieszane.
Kredyt firmowy dla spółki z o. o.
Teoretycznie dłużnikiem jest spółka, więc bank powinien dochodzić roszczeń od spółki i jej majątku. W praktyce przy MŚP bardzo rzadko kończy się na samej spółce, bo banki chcą dodatkowych zabezpieczeń. Najczęściej wchodzą tu poręczenia członków zarządu lub wspólników, weksel in blanco oraz hipoteka na nieruchomości.
I w tym momencie ochrona ograniczonej odpowiedzialności zaczyna się kruszyć, bo jeśli prywatna osoba poręczy kredyt albo podpisze zabezpieczenie wekslowe, to staje się stroną ryzyka niezależnie od tego, że dłużnikiem głównym jest spółka. A jeżeli w grę wchodzi mieszkanie, bank zwykle będzie chciał mieć zgodę drugiego małżonka na ustanowienie hipoteki, bo obciążenie nieruchomości to nie jest zwykła czynność życia codziennego.
Z kolei weksel in blanco sam w sobie nie jest magicznym przełącznikiem do majątku małżonka, ale w realnym obrocie często idzie w pakiecie z poręczeniem albo z podpisami, które sprawiają, że odpowiedzialność staje się osobista. Jeśli małżonek podpisuje się na takich dokumentach jako poręczyciel czy avalista, to potem nie obroni się już argumentem „to nie moja firma”. To jest najczęściej niedoszacowane ryzyko, bo wiele osób myli zgodę małżonka z grzecznościową formalnością, a bank traktuje ją jako klucz do egzekucji z majątku wspólnego.
W tym kontekście intercyza bywa sensownym zabezpieczeniem, ale nie jest gumką do mazania
Rozdzielność majątkowa działa najlepiej wtedy, gdy jest wprowadzona zanim podpiszecie dokumenty, które wiążą majątek wspólny z kredytem. W dodatku, żeby faktycznie działała wobec banku, bank musi o niej wiedzieć i uwzględnić ją w relacji prawnej.
Jeśli ktoś robi rozdzielność po to, żeby uciec z majątkiem spod potencjalnej egzekucji, ryzykuje, że takie ruchy będą potem kwestionowane jako działania na szkodę wierzyciela. To nie musi się wydarzyć w każdej sprawie, ale jest to realny scenariusz, zwłaszcza gdy problemy z płynnością już wiszą w powietrzu.
Jeżeli miałbym to sprowadzić do jednego praktycznego wniosku, to brzmiałby on tak: o tym, czy bank sięgnie po mieszkanie małżonka, nie decyduje sama nazwa produktu "kredyt firmowy”, tylko zestaw podpisów i zabezpieczeń. JDG z podpisaną zgodą małżonka potrafi być dla domu bardziej ryzykowna niż spółka z o.o. bez poręczeń.
Z kolei spółka z o.o. z poręczeniem i hipoteką może w praktyce wciągnąć prywatny majątek w dług równie skutecznie jak działalność jednoosobowa. Jeśli rodzina ma być chroniona, to trzeba czytać nie marketing banku lub doradcę na prowizji, tylko umowę: kto odpowiada, w jakim zakresie, z jakiego majątku i jakie dokumenty mają podpisać obie strony małżeństwa.