Czy Królewna Śnieżka może być przykładem molestowania? Tak uważają krytycy odświeżonej atrakcji w kalifornijskim Disneylandzie. Chodzi oczywiście o znajdującą się na samym końcu scenę „pocałunku prawdziwej miłości”. Sama animacja pochodzi z 1937 roku.
Królewna Śnieżka najwyraźniej stała się kolejną ofiarą „cancel culture”
Wiele osób w dzisiejszych czasach uważa, że świat oszalał. Jako jeden z powodów wskazuje się niekiedy tak zwane „cancel culture” – ekstremalna wersja poprawności politycznej. Ruch ten opiera się na założeniu, że wszystkie niepożądane osoby, zjawiska, firmy i produkty należy wyeliminować z przestrzeni publicznej. Nie chodzi oczywiście o fizyczną likwidację kogokolwiek, lecz o radykalną formę ostracyzmu społecznego wymuszanego na reszcie społeczeństwa.
„Cancel culture” w społeczeństwach zachodnich może dotknąć właściwie każdego. Wystarczy jedna nietrafiona wypowiedź, zachowanie, czy nawet post w mediach społecznościowych sprzed lat. Pisaliśmy na łamach Bezprawnika, że jedną z niedawnych ofiar tego ruchu padł Richard Dawkins, promujący ateizm filozof kojarzony. Powodem była wypowiedź na temat transseksualności, która nie spodobała się współczesnym hunwejbinom. Teraz na listę trafiła najwyraźniej… Królewna Śnieżka.
Jak podaje New York Post, Disneyland w Kalifornii odnowił atrakcję tematyczną odnoszącą się do tej klasycznej animacji. Przejażdżka dostępna dla gości kończy się sceną „pocałunku prawdziwej miłości”. Problem w tym, że według współczesnych standardów można śmiało zakwestionować nie tylko „prawdziwą miłość”, ale także stosowność takiego zachowania ze strony księcia.
Trzeba przyznać, że argumentacja krytyków Królewny Śnieżki wydaje się całkiem logiczna. Trudno mówić o „prawdziwej miłości”, kiedy jedna z osób jest w śpiączce. Z całą pewnością Śnieżka nie wyraziła żadnej świadomej zgody na pocałunek. Warto jednak zauważyć, że w zgodnie z fabułą bajki Śnieżka i Książę zdążyli się już poznać i się w sobie zadurzyć. Uczucie żywione przez Księcia do dziewczyny miało nawet przetrwać kilka lat.
Co rusz ktoś próbuje przemycać nad Wisłę problemy znane z zachodnich społeczeństw, które nijak nie pasują do polskich realiów
Przede wszystkim jednak: mamy do czynienia z bajką z 1937 roku. Bajki, jak dowcipy, niekoniecznie powinny być traktowane śmiertelnie poważnie. Królewna Śnieżka z pewnością nie powinna dzisiaj budzić większych kontrowersji. Nawet, jeśli przez niecałe stulecie od premiery bajki kultura świata zachodniego bardzo się zmieniła. To nie animacja, w której przełamanie złej klątwy wymaga pocałowania żaby, co w niektórych częściach globu rzeczywiście byłoby niebezpieczne dla dzieci próbujących czerpać z bajki wzorce.
O wiele bardziej niepokojący wydaje się trend do weryfikowania klasyków pod kątem zgodności ze współczesnymi poglądami, mającymi zresztą wiele wspólnego z polityką. Warto dodać: poglądami radykalnymi, z którymi nie utożsamia się większość społeczeństwa nawet amerykańskiego. Takie działania stanowią swoistą formę cenzury.
W przypadku przywoływanego już Dawkinsa, „cancel culture” szkodzi dyskursowi filozoficznemu. Ograniczanie działalności artystycznej z powodu polityki wyraźnie szkodzi jakości współczesnej sztuki. Szczególnie dobrze widać to właśnie w przypadku filmów. Takie postępowanie nie różni się niczym od egzekwowania siłą wszystkich możliwych norm obyczajowych znane z historii.
Cenzura dotyczy także postaci historycznych. Zamieszki rasowe po śmierci Georga Floyda dość często prowadziły do dewastowania rozmaitych pomników. O ile można zrozumieć dlaczego Krzysztof Kolumb stał się postacią kontrowersyjną, o tyle bojkot Tadeusza Kościuszki czy… Abrahama Lincolna zakrawa na absurd. To właśnie ten histeryczny i absurdalny charakter „cancel culture” utrudnia podjęcie poważnej dyskusji tam, gdzie jest rzeczywiście pożyteczny.
„Cancel culture” z polskiej perspektywy jest raptem egzotycznym zjawiskiem społeczno-politycznym o niejasnych, często wewnętrznie sprzecznych, założeniach. Moglibyśmy więc śmiać się z tego, że zachodnie społeczeństwa powariowały do reszty. Niestety, w naszym kraju dość często możemy zaobserwować tendencję do zaszczepiania na polski grunt tamtejszych problemów. Dlatego warto patrzeć na tego typu wezwania do bojkotu ze zdrowym krytycyzmem.