Tekst o promocji w Lidlu był jednym z najczęściej czytanych artykułów na Bezprawniku w 2016 roku, choć opisywał problem nie stricte prawny, a społeczny. Myśleliśmy, że będzie przy okazji nauczką dla innych marek organizujących lekkomyślne promocje.
Lidl w listopadzie 2016 uznał, że jest tak dumny ze swoich towarów, że „jak komuś nie smakują, to może je sobie nawet zwrócić i otrzyma pieniądze z powrotem”. Nie docenił jednak możliwości i braku poczucia obciachu pewnego wycinka polskiego społeczeństwa. Ludzie robili hurtowe zakupy, wyładowywali je na parkingu przed sklepem z opakowań, a następnie rozrzucali puste opakowania na taśmach kasowych, domagając się zwrotu pieniędzy. Ktoś reklamował sześć opakowań parówek, bo dopiero po tym czasie orientował się, że jednak mu nie smakowało.
Listerine Green Tea – ryzykowna promocja na początek
W międzyczasie kasy w Lidlu zmieniały się w prawdziwe pobojowiska, klienci błagali sklep, by zakończył promocję – jeśli nie w trosce o własne interesy, to dlatego, że zakupy stały się niemożliwe przez to, że „nieusatysfakcjonowani” zmienili sklep w sortownię śmieci.
Teraz podobną promocję ma Listerine. To popularny płyn do higieny ustnej, który prowadzi kampanię reklamową swojego nowego „smaku”. Być może – nie wykluczam – ma lidlowe ryzyko wkalkulowane w koszt kampanii. Może nawet było warto, bo przecież teraz, zupełnie nieoczekiwanie, o marce piszą nawet na samym Bezprawniku! Tym niemniej scenariusz listopadowy zaczyna się powtarzać.
O promocji można się dowiedzieć między innymi z wyszukiwarki różnych przecen i ofert – Pepper.pl. Zgodnie z zawartymi tam informacjami, w oparciu o regulamin, zainteresowany wzięciem udziału w promocji musi:
- nabyć w czasie trwania promocji minimum dwa produkty LISTERINE GREEN TEA o pojemności 500ml zgodnie z pkt. 1.4 regulaminu,
- dokonać zapłaty za produkty promocyjne i koniecznie zachować dowód zakupu,
- wypróbować minimum 560ml produktu promocyjnego przez okres co najmniej 14 dni, termin 14 dni liczony jest od daty nabycia produktów,
- dokonać prawidłowego zgłoszenia do promocji, zgodnie z warunkami wskazanymi w pkt. 3.5 regulaminu.
Z kolei regulamin w punkcie 3.4 wyjaśnia szczegóły promocji:
Celem promocji jest weryfikacja satysfakcji konsumentów z użycia produktu
promocyjnego. W związku z powyższym uczestnikowi, który pomimo prawidłowego
stosowania produktu nie uzyskał satysfakcji z jego zastosowania, przysługuje prawo
złożenia pisemnego formularza zgłoszenia w tym zakresie zgodnie z pkt 3.5
regulaminu, dalej zwanego „zgłoszeniem”.
No i się zaczęło, w dyskusji na Pepper.pl starły się dwie Polski. Jedna głosi „super okazja, Listerine za darmo, wystarczy (…)”, a druga w oczywisty i dosadny sposób wypomina niedawną aferę z Lidlem w roli głównej wskazując, że nic nie jest „za darmo” a to jedynie okazja dla osób, którym naprawdę z jakiegoś powodu płyn mocno nie przypadł do gustu. Użytkownik serwisu dyscyplinuje swoich kolegów:
To co opisałeś to jak dla mnie kradzież i żałosne cebulactwo… Zwracasz produkt dopiero wtedy kiedy nie spełnił twoich oczekiwań. Żałosne, nie stać cię na głupią płukanke do ust, że musisz okradać producenta Listerine?
Zaskakujące jest, że przy doświadczeniach Lidla ktoś jeszcze decyduje się na tego typu promocje w kraju. Na szczęście tym razem mowa o produkcie niszowym i w ramach ograniczonego budżetu zwrotów, ale przy dzisiejszej masowości internetu i rozpowszechniania się tego typu wieści… ryzykowny zabieg.