Mandaty za przekroczenie dopuszczalnej prędkości są w Polsce na żenująco niskim poziomie. Nie da się bowiem racjonalnie wytłumaczyć mandatu w wysokości 600 zł za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o 113 km/h.
Przodujemy chyba we wszystkich możliwych statystykach i rankingach wypadków drogowych w Europie. Polskie drogi są jednymi z najbardziej niebezpiecznych w Europie. Paradoksalnie ich jakość każdego roku jest coraz lepsza. Statystyki nie wynikają z tego, że nasi kierowcy jeżdżą po off-roadowych wertepach. Eksperci są raczej zgodni co do diagnozy – polskich kierowców zabija brawura. Nie wątpię, że przyczynia się do tego śmiesznie niska wysokość mandatów za wykroczenia drogowe.
Wczoraj tarnowscy policjanci pochwalili się przyłapaniem pirata drogowego na gorącym uczynku. Motocyklista w terenie zabudowanym pędził z prędkością 163 km/h. Jak można łatwo obliczyć, przekroczył dopuszczalną prędkość o 113 km/h. Zatrzymany motocyklista przyjął mandat w wysokości… 600 zł. Jednocześnie „zarobił” 15 punktów karnych. Jeszcze jedną konsekwencją, być może najbardziej dotkliwą, było zatrzymanie prawa jazdy na trzy miesiące. Policjanci słusznie zauważyli, że paradoksalnie wyłączenie motocyklisty z tegorocznego sezonu najmocniej w niego uderzy.
Mandat za przekroczenie prędkości
Rok temu Marek Krześnicki przekonywał, moim zdaniem słusznie, że mandaty powinny być wyższe. Maksymalny mandat za przekroczenie prędkości o 51 km/h to jedynie 500 zł. To nawet nie jest 1/4 tego, ile wynosi minimalne wynagrodzenie 2019. Nasze drogi z każdym rokiem są coraz lepsze, a sieć autostrad i dróg ekspresowych gęstnieje nieustannie. Coraz więcej Polaków stać również na dobre samochody, a pokusa, żeby przetestować silnik na prostej, równej autostradzie jest czasem silniejsza. W niektórych przypadkach wysokość mandatu może być nawet niższa niż cena paliwa w baku tego samochodu.
Kierowcy używają sobie w najlepsze po naszych drogach z prostego powodu. Po prostu mogą. Kara w wysokości 500 zł nie jest w żadnym wypadku karą, a jedynie drobną niedogodnością. Na dodatek dotkliwą wyłącznie w przypadku, kiedy taki kierowca zostanie złapany. Najwidoczniej to też nie ma miejsca tak często, jak byśmy chcieli, a nieuchronność kary jest mocno dyskusyjna. Ci sami kierowcy momentalnie potulnieją, kiedy wyjeżdżają za granicę. Nagle okazuje się, że wysokie mandaty są tym, co odstrasza przed szarżowaniem.