Każdego roku kolejne miasta rezygnują z pokazów sztucznych ogni, na uczczenie Nowego Roku. Główne argumenty dotyczą cierpiących od hałasu czworonogów, kosztów i bezpieczeństwa. Dodatkowo rozwijają się alternatywne metody, zapewniający widowiskową rozrywkę, np. pokazy laserowe. Czy po ponad półtora tysiąclecia popularne fajerwerki stały się niemodne?
W tym roku taką deklarację złożył Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna na swoim facebookowym profilu. Oto jej część:
[…] Sztuczne ognie w Sylwestra i „światełko do nieba” podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy to już tradycja tych wyjątkowych wydarzeń. Wiadomo – ma być głośno, świetliście, strzeliście i wystrzałowo. Ma być, ale czy rzeczywiście musi? Ostatnio coraz więcej miast decyduje się odejść od pokazów pirotechnicznych na rzecz pokazów laserowych. Jest bezpieczniej, nie mniej efektownie i zdrowiej dla naszych czworonożnych ulubieńców.
Nie jest w tym odosobniony, można powiedzieć, że to ogólnopolski trend ostatnich lat. W 2017 z oprawy w postaci sztucznych ogni, zrezygnowały min. Wrocław, Kraków, Białystok czy Sosnowiec. Tymczasem wczoraj deklarację podobną deklarację złożył również prezydent Torunia, Michał Zaleski – z tym, że na przyszły rok:
Wraz z nadejściem 2019 roku Toruń pożegna sztuczne ognie. Mając na uwadze liczne apele oraz dobro zwierząt podjąłem decyzję, że w sylwestrową noc zobaczymy ostatni miejski pokaz fajerwerków. W przyszłości będziemy korzystali z rozwiązań alternatywnych, np. pokazów laserowych.
Czy rezygnowanie z tej formy celebrowania nowego roku jest słuszna? Moim zdaniem kurczowe trzymanie się tradycji, jako główny argument, nie ma sensu – zwłaszcza gdy pojawiają się „ciche” alternatywy w postaci pokazów świetlnych czy laserowych. Miasta rokrocznie wydają i będą wydawać ogromne sumy na zabawy sylwestrowe – głównie na autopromocję – więc i aspektu kluczowego nie traktowałbym jako najważniejszego. Analogicznie kwestia bezpieczeństwa – takie pokazy nie są przygotowywane przez dzieci, które nieodpowiedzialnie bawią się petardami za garażami. Z całą pewnością jednak kwestia czworonogów, które boleśnie przeżywają taki pokaz jest istotna – z tym, że nawet gdy miasto nie zorganizuje własnych pokazów, zrobią to mieszkańcy.
W tym wszystkim trzeba zadać sobie pytanie, o co tak naprawdę chodzi – i czy głównym argumentem nie jest pozytywny PR.