Na ukończeniu jest już miejska stacja paliw w Chełmie. Władze miasta chcą z jej pomocą oferować mieszkańcom benzynę po niższych cenach. Wszystko dzieje się w ramach komunalnej spółki. A to oznacza, że samorząd może – w zależności od sytuacji – kształtować na takiej stacji ceny.
Miejska stacja paliw w Chełmie
Zaznaczmy na wstępie: Chełm nie jest pierwszym miastem, które wdraża w Polsce takie rozwiązanie. Po sąsiedzku działa ono chociażby w Stalowej Woli (gdzie prezydent również jest z Prawa i Sprawiedliwości), ale też w Koninie czy Tarnowie. Wciąż jednak miejska stacja paliw to na mapie naszego kraju rzadkość. A że jeszcze do niedawno kwestia cen benzyny czy diesla nie budziła nad Wisłą tak dużych emocji, to tego typu pomysły nie odbijały się aż tak szerokim echem. Co innego dzisiaj – w czasach, gdy po wybuchu wojny cena za litr osiągnęła rekordowe rozmiary, otworzyło to worek z różnego rodzaju manipulacjami cenami. Dziś na przykład tańsze paliwo na Orlenie jest typowym elementem kampanii wyborczej PiSu. Polityka Insight ujawniła ostatnio, że polski narodowy czempion korzysta w tym celu z rezerwy strategicznej. A na zachodzie Polski do tankowania ustawiają się już kolejki aut na niemieckich rejestracjach.
Miejska stacja paliw w Chełmie wizualnie nie będzie odbiegać od typowej pozasieciowej stacji. Będzie ona samoobsługowa i bezgotówkowa. Paliwo – jak pisze Super Tydzień Chełmski cytując prezesa Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej – ma być dla mieszkańców tańsze od kilku do kilkunastu groszy na litrze. „Ale ze względu na dynamikę zmian cen paliw w Polsce nie można jeszcze oszacować cen z pełną dokładnością”, zaznacza szef miejskiej spółki. No właśnie, w przedwyborczym szaleństwie widujemy już coraz częściej nawet autobusy na Orlenie, które tankują tu, bo cena paliwa w hurcie stała się droższa niż ta na stacjach. Wypowiedź szefa MPGK w Chełmie można zatem interpretować inaczej: w końcu za rok wybory samorządowe. A jeśli po październiku okaże się, że politycznie inspirowane obniżanie cen paliwa okaże się łakomym dla władzy kąskiem, to dlaczego samorząd miałby nie pójść śladem administracji rządowej? Obniżenie ceny za litr na miejskiej stacji o, dajmy na to, 30 groszy na tydzień przed wyborami może akurat przekona niezdecydowanych?
PiS ewidentnie postawił sobie za cel, by do 15 października Polacy tankowali po nie więcej niż 5,99 złotych za litr. Władza liczy, że w ten sposób zatrze złe wrażenie po miesiącach z bardzo drogim paliwem. I po słynnej zagrywce z przełomu lat 2022 i 2023, kiedy to Orlen celowo utrzymywał wysokie ceny w grudniu, żeby wraz z powrotem VAT-u na paliwo nie nastąpiła ich nagła zwyżka. Podobno w ten sposób chronili Polaków przed „szokiem cenowym” i przed niekontrolowanym napływem aut z zagranicy. Cóż, dziś żadnego strachu przed szokiem i gośćmi z zachodu już nie ma. Liczy się bowiem utrzymanie władzy. I nic poza tym.