Amerykanie są w szoku: coraz więcej młodych mieszkańców Stanów Zjednoczonych decyduje się na mieszkanie z rodzicami. Z jakiegoś powodu wywołuje to także żywe zainteresowanie w Polsce, choć w naszym kraju jest to coraz popularniejsze rozwiązanie. Korzystać z niego ma połowa osób w wieku 25-34 lat. Tylko czy to aby na pewno jest czego się czepiać? W polskich realiach nierzadko nie da się inaczej.
Nawet Amerykanie coraz częściej rezygnują z możliwie szybkiego „usamodzielniania się”
Mieszkanie z rodzicami wciąż bywa uznawane za niemalże symbol życiowej niezaradności. Najczęściej tego typu opinie manifestują albo przedstawiciele nieco starszych pokoleń będący zupełnym przypadkiem właścicielami przynajmniej jednej nieruchomości mieszkalnej, albo dumni ze swojej domniemanej dorosłości najemcy. Tymczasem okazuje się, że co najmniej połowa młodych ludzi w Polsce albo nie ma większego wyboru, albo świadomie wybiera pozostawanie w swoim domu rodzinnym.
Z danych Eurostatu za 2022 r. wynika, że 51 proc. osób w wieku 25-34 lat mieszkało w Polsce z rodzicami. W przypadku osób wieku 18-29 lat odsetek ten według niektórych statystyk może sięgać nawet 75 proc. Trzeba przy tym przyznać, że nie jest to zjawisko jakoś szczególnie typowe dla naszego kraju. Średni wiek lokalowego „usamodzielnienia się” wynosi nad Wisłą 28 lat. To jeden z wyższych w Europie, lecz do czołówki w postaci Chorwacji, Słowacji, Malty i Włoch trochę nam pod tym względem brakuje.
Teraz, jak podaje Business Insider, szok przeżywają Amerykanie. W Stanach Zjednoczonych, ojczyźnie mitu „self-made man”, już ponad połowa Amerykanów w wieku 18-24 lat mieszka z rodzicami. W ciągu ostatnich dwóch dekad ich odsetek wzrósł o aż 87 proc. Z podobną sytuacją mamy do czynienia w Wielkiej Brytanii. Jak się łatwo domyślić, publikacji tych danych towarzyszy niemalże rytualne utyskiwanie, że młodzi ludzie będą tego żałować. Będą obciążeni emocjonalnie, postrzegani jak dzieci, czy wręcz zapłacą za to duszą, albo przynajmniej depresją.
Co do przyczyn wzrostu popularności mieszkania z rodzicami chyba wszyscy się zgadzamy. Realia rynku nieruchomości oraz szerzej gospodarki, z jakimi borykają się dwa najmłodsze pokolenia, są dość specyficzne. Innymi słowy: mieszkania stały się upiornie drogie, a tymczasem cała gospodarka w ostatnich latach dryfuje od kryzysu do kryzysu. Wydaje się też, że za dużą część kłopotów odpowiadają pokolenia ich dziadków i rodziców.
Postawmy sprawę jasno: kłopoty z rynkiem mieszkaniowym Polacy sprawili sobie sami
Zdaję sobie sprawę z tego, że obwinianie starszych pokoleń o wszelkie możliwe nieszczęścia planety stało się modne. Zastanówmy się jednak na spokojnie nad tym, dlaczego właściwie mieszkania są teraz takie drogie? Owszem, możemy dużą część winy zrzucić na kolejne rządy, które politykę mieszkaniową w całości oparły na partnerstwie z firmami deweloperskimi. Tanich mieszkań „do mieszkania” buduje się dużo mniej, niż wynika to z zapotrzebowania rynku. Do tego kolejne rządowe programy mieszkaniowe okazywały się mniejszą lub większą porażką.
Nie sposób jednak nie zauważyć, że do problemu dorzucili się także zwykli Polacy. Upragniony „pasywny dochód” z wynajmu wymagał przecież zakupu dodatkowego mieszkania. Jest to inwestycja dość droga, więc szybko pojawili się spryciarze próbujący maksymalizować swoje zyski. Przykładem może być tutaj dzielenie większych mieszkań na kilka ciasnych klitek. Tak narodziła się w Polsce patodeweloperka, której szczytowym osiągnięciem jest na razie „mieszkanie” o powierzchni 8 metrów kwadratowych.
Dopiero teraz powinniśmy dodać do tego działalność pseudohotelarzy od najmu krótkoterminowego, flipperów oraz już chyba przepędzonych z Polski zagranicznych funduszy inwestycyjnych. Konsekwencje takiego stanu rzeczy są w zasadzie dwie. Przede wszystkim, jeśli „starzy” i „bogaci” wykupili mieszkania młodym na dorobku, to jak możemy oczekiwać od tych drugich, że teraz się usamodzielnią?
Wzięcie kredytu hipotecznego w poinflacyjnych realiach wcale nie jest takie łatwe. Doskonale przy tym rozumiem osoby, które nie palą się do zaciągania poważnego zobowiązania finansowego na spory kawałek życia. Po co mieliby to robić, jeśli mieszkanie z rodzicami jest dla nich dostępną alternatywą? Udowodnienie swojej dorosłości osobom, których nawet nie znają i które nic ich nie obchodzą, trudno nazwać sprawą priorytetową.
Mieszkanie z rodzicami jest po prostu opłacalne, zwłaszcza względem dzisiejszych alternatywy dla młodych ludzi
Druga konsekwencja niedomagań rynku nieruchomości jest szczególnie ciekawa. W końcu alternatywę dla prób zakupu własnego mieszkania na niezbyt opłacalnych warunkach stanowi najem. W Polsce wciąż większość wynajmowanych lokali stanowi własność osób prywatnych. Tych samych, które patrzą z góry na „niesamodzielnych” młodych na garnuszku rodziców i które wcześniej kupiły sobie taki lokal inwestycyjny, gdy ceny były dużo korzystniejsze od obecnych.
Jeżeli młodzi będą masowo wybierać mieszkanie z rodzicami, to sen o pasywnym dochodzie zacznie się sypać. W końcu mieszkanie, które stoi puste, zarabia na siebie co najwyżej wtedy, kiedy potraktujemy je jak każde inne dobro spekulacyjne. Żeby skapitalizować inwestycję, trzeba by najpierw lokal komuś sprzedać. O czynszu wpadającym do kieszeni możemy bez najemców pomarzyć. Pytanie więc: po co właściwie młodzi ludzie mieliby decydować się na nabijanie komuś portfela niekoniecznie zgodnie ze swoim dobrze rozumianym interesem?
Mieszkanie z rodzicami z czysto finansowego punktu widzenia jest często po prostu najbardziej opłacalnym rozwiązaniem. Trzyosobowe gospodarstwo domowe to najczęściej kilka źródeł dochodu i jedne rachunki do opłacenia. Nie trzeba się borykać ze spłatą kredytu hipotecznego. W ten sposób łatwiej uzyskać jakieś oszczędności oraz o akceptowalny poziom życia na co dzień.
Kwestia ewentualnych codziennych niedogodności zależy od relacji danej osoby z rodzicami. Każdy przypadek może być inny. Owszem, możemy mieć przegwizdane i być poddawani reżimowi nadopiekuńczych rodziców-tyranów. Możemy też mieć normalny, zdrowy i partnerski układ. Przy czym nikt nie zagwarantuje, że w wynajmowanym mieszkaniu nie będziemy znosić humorków i udziwnień „landlorda”. Tych samych, na które nierzadko skarżą się osoby, które usamodzielniły się tak szybko, jak to możliwe.
Mieszkanie z rodzicami to tak naprawdę jeden z wielu sposobów na zaadaptowanie się do aktualnej rzeczywistości gospodarczej. Tak naprawdę można się zastanawiać, kto tak naprawdę jest tutaj tym „niezaradnym życiowo”.