Nasz czytelnik zwrócił się do nas z bardzo ciekawym problemem. Sąsiad, chcąc wyjść naprzeciw technologicznym trendom, zamiast wizjera, ma w drzwiach kamerę. Ta obejmuje drzwi naszego czytelnika – i w zasadzie jedynie tyle. Czy monitoring obejmujący drzwi sąsiada jest legalny?
Monitoring obejmujący drzwi sąsiada
Jeden z czytelników zwrócił się do nas z ciekawym – i wziętym z życia – tematem. Opisał nam taką oto historię. Publikuję jedynie jej część, żeby wskazać kilka faktów.
[…] mój sąsiad ma judasza nowej generacji, wizjery w drzwiach wg niego są już passe, więc postanowił zamontować sobie kamerę przy drzwiach […]. Pech chciał, że moje drzwi są prostopadle ułożone do jego drzwi i ta kamera skierowana jest dosłownie na wprost wejścia do mojego mieszkania. […] Chciałbym dowiedzieć się, czy coś mogę z tym zrobić? […]
Sprawa faktycznie może wydać się dosyć trudna. Wizjery elektroniczne (bo tak handlowo nazywają się takie urządzenia) są powszechnie dostępne na rynku. Często występują z wbudowanym dzwonkiem, pozwalają na rejestrację obrazu 24/7, wraz z dostępem do transmisji z poziomu smartfona. Możliwe jest także nagrywanie w oparciu o czujnik ruchu, co – w opisywanej sytuacji – oznacza nagrywanie także wtedy, gdy otwierane są drzwi od domu naszego czytelnika.
Koszt takiego urządzenia to ok. 500-600 złotych, ale można znaleźć o wiele tańsze. Rozwiązanie z jednej strony wydaje się być całkiem przydatne. Zamiast inwestować w monitoring, który jest z daleka widoczny, można z powodzeniem wyposażyć w niewidoczną kamerę same drzwi. Jest to także wspaniałe rozwiązanie dla amatorów cateringów, bo kradzież diet pudełkowych jest czasami realnym problemem.
O ile w domu jednorodzinnym, co do którego zakres obszaru nagrywania kamery nie wychodzi poza posesję, takie rozwiązania nie budzą większych wątpliwości, o tyle w wypadku budynków wielorodzinnych pojawia się pewien problem. Wówczas kamera jest faktycznie inwazyjna, co może budzić wątpliwości natury prawnej.
Bezpieczeństwo versus prywatność
Jak to wygląda w tej sytuacji? Sam montaż kamery nie jest przecież nielegalny, często ma solidne podstawy. Trzeba jednak pamiętać, choć to bardzo kolokwialne ujęcie, że wolność jednego sąsiada kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innego. Naruszanie cudzej prywatności jest w istocie naruszeniem dóbr osobistych, które podlegają ochronie prawnej.
Dobra osobiste to pewne niematerialne dobra przysługujące człowiekowi, które są na tyle istotne, że podlegają ochronie. W ten zakres wpisuje się także prawo do prywatności. Nagrywanie kogoś, nawet bez dalszych „konsekwencji” w postaci publikowania nagrań, stanowić może naruszenie dóbr osobistych i może być podstawą do zobowiązania do zdjęcia kamer. Warto zwrócić uwagę m.in. na wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku (V ACa 440/19). Orzecznictwo jest znacznie bogatsze i raczej korzystne dla nagrywanych sąsiadów.
Wobec osoby, która narusza dobra osobiste, stosuje się pewne domniemanie bezprawności. Oznacza to, że sąsiad mający kamerę musi wykazać, iż jej istnienie jest faktycznie niezbędne. Na przykład, że dochodziło do włamań, czy zachowań prawdziwie niebezpiecznych. Samo powoływanie się na „chęć podążania z duchem czasu” to w mojej ocenie zdecydowanie za mało w opisywanej sytuacji.
Co więcej, osoba, której prywatność jest istotnie naruszona monitoringiem może oczywiście żądać jego usunięcia, a sąd może w taki sposób orzec. Dodam jednak z pewnej ostrożności, że wygrana tego rodzaju sprawy zależy od wielu okoliczności. Niemniej historia opisana przez naszego czytelnika jest na tyle jasna, że trudno naruszenia dóbr osobistych nie dostrzec. A prawo wydaje się stać po jego stronie.