Mosbacher go home. Tymi słowami Grzegorz Braun zakończył konferencję prasową Konfederacji w sprawie apelu do uznania ambasador USA za persona non grata. Mają sporo racji.
Ambasador USA często zajmuje stanowisko w sprawie bieżącej polityki Polski
Georgette Mosbacher postanowiła jako ambasador brać czynny udział w komentowaniu życia politycznego w Polsce oraz prowadzić politykę za pomocą Twittera. Dokładnie tak jak prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. Dwa lata temu list Mosbacher w sprawie prokuratorskiego śledztwa dotyczącego dziennikarzy TVN spowodował mały skandal. Zgodnie z jego tonem krytyka działań tej stacji jest niedopuszczalna, a polskie organy powinny zająć się czymś innym.
Mosbacher interweniowała również w sprawie ustawy mającej uregulować działalność Ubera w Polsce. Pomysł Prawa i Sprawiedliwości zakładał konieczność wpisania pośrednika do KRS lub Ewidencji Działalności Gospodarczej. W praktyce zablokowałoby to możliwość korzystania z Ubera. Ambasador wystosowała list, w którym pisała, że nie rozumie działań polskiego rządu, że działania mogą mieć wpływ na cały sektor. Zaapelowała również o wycofanie się z pomysłu w takim kształcie. Jak można się było spodziewać – list przyniósł zamierzony efekt.
Ambasador nie stała z założonymi rekami podczas ataków TVP na TVN. Stwierdziła, że: „TVN jest częścią rodziny Discovery, amerykańskiej firmy notowanej na giełdzie papierów wartościowych w Nowym Jorku, której priorytetem jest przejrzystość, wolność słowa oraz niezależne i odpowiedzialne dziennikarstwo. Sugestie, że jest inaczej, są fałszywe”. Ataki ze strony TVP ucichły. Regularnie przestrzega również polski rząd przed tworzeniem infrastruktury 5G w partnerstwie z Huawei. Sugeruje, że USA muszą mieć pewność, że ich sojusznicy nie korzystają z chińskich rozwiązań i ostrzega żeby nie ryzykować. Krytykowała również pomysł wprowadzenia podatku cyfrowego, który dotknąłby amerykańskie koncerny.
Bez względu na obietnice Huawei, chińskie prawo wymaga tajnej współpracy z rządem, w tym udostępniania poufnych danych klientów. Znamy historię Huawei dotyczącą wspierania reżimów autorytarnych, nadzoru państwowego i kradzieży własności intelektualnej – nie warto ryzykować! https://t.co/i8HldGaxpM
— Georgette Mosbacher (@USAmbPoland) July 15, 2020
Ostatnio Ambasador regularnie wdaje się w pyskówki z politykami Prawa i Sprawiedliwości. Zarówno z Beatą Mazurek, jak i z Antonim Macierewiczem. Po ostatniej interwencji Konfederacja mówi stop. Mosbacher wracaj do domu, Mosbacher go home.
Konfederacja chce uznania Mosbacher za persona non grata
Zgodnie z Konwencją Wiedeńską, która reguluje stosunki dyplomatyczne, procedura uznania za osobę niepożądaną wygląda następująco:
Państwo przyjmujące może w każdym czasie i bez obowiązku uzasadnienia swej decyzji zawiadomić państwo wysyłające, że szef misji bądź którykolwiek z członków personelu dyplomatycznego misji jest persona non grata albo że którykolwiek inny z członków personelu misji jest osobą niepożądaną. Państwo wysyłające odpowiednio do okoliczności bądź odwoła daną osobę bądź położy kres jej funkcjom w misji.
Jeżeli państwo wysyłające odmówi lub nie wykona żądania to państwo przyjmujące może odmówić uznania takiej osoby za członka misji dyplomatycznej. Zgodnie z art. 41 wspomnianej Konwencji wszyscy członkowie misji dyplomatycznej powinni szanować i przestrzegać ustaw państwa przyjmującego. Mają również obowiązek nie mieszać się do polityki wewnętrznej danego państwa. Ambasador Stanów Zjednoczonych robi to bardzo często.
Wbrew pozorom Mosbacher go home to słuszny postulat
Polska to niepodległe państwo, które nie jest kolonią zamorską naszego najważniejszego sojusznika. Oczywiście konferencja nie wywrze raczej żadnych skutków prawnych. Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie zaryzykuje wstąpienia w konflikt dyplomatyczny ze Stanami Zjednoczonymi, a taki byłby skutek uznania Mosbacher za persona non grata. Z drugiej strony konferencja powinna być sygnałem, że amerykański ambasador nie może zachowywać się jak ambasadorzy rosyjscy ze schyłkowych czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Nie można tolerować takiego zachowania, tylko dlatego że robi to ambasador USA. Gdyby takie listy, takie tweety zamieszczał ambasador rosyjski, już dawno zostałby uznany za osobę niepożądaną. Ambasador USA nie może dyktować polskim politykom co mogą robić, jakie ustawy mogą procedować, na jakie tematy mają się wypowiadać.
Oczywiście pojawią się głosy oburzonych, którzy uznają Konfederację za kolejną pożyteczną przystawkę PiS. Jednak to złe podejście. Mosbacher nie jest dobrą ciocią z Ameryki, która czuwa nad polską demokracją. To osoba, która interweniuje wtedy, kiedy interesy USA mogą ucierpieć na skutek działań polskiego rządu. Dopóki działania Prawa i Sprawiedliwości nie dotykają amerykańskich korporacji i amerykańskiego kapitału, to rząd może robić co tylko chce. Jeżeli jednak jego działania będą mieć wymierny wpływ w postaci zmniejszenia ilości zarobionych dolarów, to ambasador znów zaloguje się na Twitterze i wyrazi swoje zdanie o tym, co powinien zrobić rząd. Zachowuje się jak namiestnik, czym narusza przepisy prawa międzynarodowego. Najwyższy czas powiedzieć stop takiemu zachowaniu.
Prawo i Sprawiedliwość może zasłonić się tym, że uznanie Mosbacher za persona non grata, skończy się retorsjami ze strony USA. Prawdopodobnie wtedy nasz ambasador zostałby uznany za osobę niepożądaną. Nie można zapominać o również o tym, że Mosbacher prywatnie jest przyjaciółką Donalda Trumpa, więc ten raczej nie będzie zadowolony, że polski rząd będzie chciał ją wydalić z kraju. Może warto, żeby Andrzej Duda zadzwonił do niego z prośbą o rozmowę wychowawczą z panią ambasador.