Europejski Trybunał Praw Człowieka opublikował w czwartek wyrok stwierdzający, że rozwiązanie Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej przez polski Sąd Najwyższy było niedopuszczalne. Polska złamała art. 11 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Gwarantuje on każdemu swobodę pokojowego zrzeszania się. Być może ten wyrok w końcu otrzeźwi polską klasę polityczną. Zarzekanie się, że narodowość śląska nie ma prawa zaistnieć, jest nie tylko nieskuteczne, ale też po prostu dziecinne.
Dla państwa polskiego narodowość śląska nie istnieje „bo tak”
Żyjemy niby w czasach, w których samoidentyfikacja poszczególnych osób stała się ważniejsza od widzi mi się urzędników oraz aktualnych państwowych ideologii. Niestety w Polsce tego typu koncepcje jakoś nie mogą się przebić. Wszystko przez czysto polityczne fiksacje, które mają bezpośrednie przełożenie na konkretne decyzje poszczególnych organów. W niektórych przypadkach myślenie „w zgodzi z linią Partii” przebija się także do orzecznictwa sądów. Na szczęście Polacy mają często prawo odwoływać się do międzynarodowych trybunałów.
Tym razem Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał ważny wyrok w sprawie Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej, które rozwiązano wyrokiem Sądu Najwyższego z 2013 r. Warto wspomnieć, że sąd ten zajmował się sprawą dlatego, że opolska prokuratura nie chciała dać za wygraną po przegranej przed sądem okręgowym. Ktoś mógłby zapytać: w czym tutaj właściwie tkwił problem? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w kluczowym fragmencie uzasadnienia orzeczenia Sądu Najwyższego.
Szanując przekonanie części Ślązaków o ich pewnej odrębności, wynikającej z kultury i regionalnej gwary, nie można jednak zaakceptować sugestii, iż tworzy się naród śląski, bądź już istnieje – w liczbie kilkuset tysięcy osób, którzy zadeklarowali taką przynależność w spisie powszechnym.
ETPCz stwierdził, że takie rozstrzygnięcie łamie art. 11 ust. 1 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Zgodnie z tym przepisem:
Każdy ma prawo do swobodnego, pokojowego zgromadzania się oraz do swobodnego stowarzyszania się, włącznie z prawem tworzenia związków zawodowych i przystępowania do nich dla ochrony swoich interesów.
Ktoś zapewne słusznie zwróci uwagę, że prawo to nie jest nieograniczone. Rzeczywiście: ust. 2 przytoczonego artykułu pozwala wprowadzać ograniczenia „konieczne w społeczeństwie demokratycznym z uwagi na interesy bezpieczeństwa państwowego lub publicznego, ochronę porządku i zapobieganie przestępstwu, ochronę zdrowia i moralności lub ochronę praw i wolności innych osób”. Czy narodowość śląska, bo to wspominanie o jej istnieniu stanowi istotę problemu, uzasadnia zastosowanie tak surowych środków? Śmiem wątpić.
Zwalczanie śląskiego stowarzyszenie i tolerowanie aktywności różnych prorosyjskich grup to bardzo dziwna polityka
Już w 2013 r. Sąd Najwyższy wyraźnie wskazał na istnienie w Polsce kilkuset tysięcy osób, które deklarują narodowość śląską w spisie powszechnym. To pewna stała, bo Ślązacy konsekwentnie deklarują taką właśnie przynależność narodową w kolejnych spisach powszechnych. Warto w tym momencie przytoczyć dane ze spisu przeprowadzonego w 2021 r. 231,8 tys. obywateli naszego kraju deklaruje się w pierwszej kolejności jako Ślązacy. Dla następnych 353,9 tys. osób narodowość śląska jest „tą drugą” przynależnością narodowo-etniczną. Razem wychodzi 585,7 tys. badanych.
Wynik w każdym kolejnym spisie jest zbliżony. Cały czas w grę wchodzi kilkaset tysięcy osób. Jakby tego było mało, 457 tys. osób deklaruje używanie języka śląskiego. Mamy do czynienia z największą mniejszością narodowo-etniczną w Polsce. Na drugim miejscu są Kaszubi z wynikiem 176,9 tys. osób łącznie. Uznawana przez nasze państwo mniejszość niemiecka to już zaledwie 132,5 tys. uczestników spisu. Istnieją więc mocne podstawy, by wyprowadzić tezę, w myśl której narodowość śląska jak najbardziej istnieje. Tym bardziej nie ma racjonalnych przesłanek, by odmawiać rejestracji stowarzyszenia skupionego wokół takiej tezy.
Czy osoby twierdzące, że narodowość śląska istnieje, stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa? Trudno byłoby traktować jakiekolwiek rzekome „separatystyczne” aspiracje poważnie, skoro tych kilkaset tysięcy Ślązaków stanowiłoby dzisiaj wyraźną mniejszość populacji Górnego Śląska.
Równie niepoważne byłoby wywlekanie postulatów wprowadzenia autonomii dla Górnego Śląska. W praktyce nie różnią się niczym od innych głosów sugerujących drastyczną decentralizację i wzmocnienie roli samorządów. Przypomnijmy także, że obecna władza ulokowało Ministerstwo Przemysłu w Katowicach, co wpisuje się w ten nurt.
Nasze państwo zachowuje się wobec Ślązaków trochę jak dziecko. Zatyka uszy i głośno krzyczy, że ich nie słucha. Taka postawa może budzić uśmiech politowania. W tym samym czasie nasze służby udają, że nie widzą organizacji i grup rzeczywiście stwarzających zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski. Mowa o wszelkiej maści prorosyjskich harcownikach od wielu lat bardzo aktywnych w krajowej polityce.