Choć 8 na 10 Polaków kupuje w sieci, rosnące oczekiwania klientów, presja na darmowe zwroty i coraz droższa logistyka sprawiają, że ponad 5 tysięcy e-sklepów balansuje dziś na granicy wypłacalności. Ich łączne zadłużenie wynosi już 158,3 mln zł, a średnio na jednego dłużnika przypada niemal 31,5 tys. zł zaległości.
Z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że obecnie w rejestrze figuruje 5034 zadłużonych e-sklepów z ponad 32 tysiącami przeterminowanych zobowiązań. Największą część tej grupy – aż 2/3 – stanowią jednoosobowe działalności gospodarcze, które odpowiadają za ponad 103 mln zł długu. Spółki prawa handlowego mają do spłaty pozostałe 55 mln zł.
Najwięcej zadłużonych e-sklepów działa na Mazowszu – 1072 firmy z łącznym długiem przekraczającym 34 mln zł. Wysoko na liście znalazły się również Śląsk (691 dłużników, 20,3 mln zł) i Małopolska (465 dłużników, 16,7 mln zł). Rekordzista z Wielkopolski ma do oddania 1,95 mln zł, w tym m.in. firmie leasingowej i funduszowi sekurytyzacyjnemu.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Z kolei najbardziej zadłużone statystycznie województwo to Opolskie – choć ma tylko 79 dłużników, średnia zaległość przekracza tu 41 tys. zł. Dla porównania, w Lubelskiem średnie zadłużenie e-sklepu to „zaledwie” 23,7 tys. zł.
Zakupy pod presją błyskawicznej dostawy
Źródłem kłopotów branży są nie tylko wysokie koszty, ale też trudne do pogodzenia wymagania klientów. Jak pokazuje raport Logistyczny.net, konsumenci rezygnują z zakupów, jeśli dostawa nie jest natychmiastowa lub darmowa. Tymczasem utrzymanie zaplecza logistycznego, które pozwala realizować takie wymagania, oznacza ogromne koszty – szczególnie dla mikroprzedsiębiorstw.
Do tego dochodzą wydatki na marketing, reklamę, płatne kampanie w Google czy social mediach. A w tle: presja na inwestycje w AI, chatboty i automatyzację, która może usprawniać sprzedaż i ograniczać koszty. Problem w tym, że tylko 28 proc. firm deklaruje wdrożenie takich rozwiązań w nadchodzącym roku – reszty zwyczajnie na to nie stać.
Przeciętny właściciel e-sklepu mierzy się z koniecznością sfinansowania magazynowania, obsługi klienta, kampanii reklamowej i jeszcze inwestycji w technologię – wskazuje Sandra Czerwińska z Rzetelnej Firmy. – To zderzenie często kończy się rosnącym zadłużeniem.
W poszukiwaniu gotówki – i zaufania
Wśród JDG-ów popularną deską ratunku staje się faktoring. Według firmy NFG, mikrofirmy najczęściej korzystają z faktoringu na kwoty rzędu 17 tys. zł – niewielkie sumy, które decydują o tym, czy właściciel e-sklepu zapłaci ZUS albo zatowaruje się na kolejny miesiąc.
Zadłużenie to jednak tylko połowa problemu – druga to coraz większa liczba fałszywych e-sklepów i oszustw. UOKiK ostrzega przed rosnącą liczbą wyrafinowanych prób naciągania klientów – od fikcyjnych adresów po ukryty dropshipping. W takim otoczeniu zaufanie staje się kluczową walutą, ale też jedną z najłatwiejszych do nadużycia.
Branża stoi dziś przed trudnym wyborem: dalej inwestować w technologię, żeby nadążyć za oczekiwaniami klientów, czy raczej zatrzymać się i ratować płynność. Sęk w tym, że ani jedno, ani drugie nie daje gwarancji przetrwania. A przy stale rosnącej liczbie dłużników i kwocie zadłużenia – która wzrosła z 154 mln zł w marcu do 158,3 mln zł obecnie – trudno mówić o trendzie wzrostowym jako czymś więcej niż złudzeniu.
W e-commerce nadal jest potencjał. Ale dziś, bardziej niż kiedykolwiek, bycie sprzedawcą w sieci wymaga więcej niż pomysłu i strony na Shopify – to gra o przetrwanie z nożem inflacyjnym na gardle i klientem, który nie wybacza spóźnionej paczki.