Zbliżają się matury. Zdawanie egzaminu dojrzałości zwykle wiąże się z ogromnym stresem. Niestety, w niektórych szkołach w trakcie egzaminów pisemnych dochodzi do niepokojącego zjawiska. Gdy większość zdających już wyjdzie i zostaje ich zaledwie garstka, nauczyciele zaczynają beztrosko rozmawiać. I przeszkadzają w ten sposób pozostałym w sali osobom w pisaniu.
Egzaminy pisemne trwają od 2 do 4 godzin
Czas, jaki mają maturzyści na zdawanie egzaminów pisemnych z poszczególnych przedmiotów, jest zróżnicowany. Wynosi od 2 do 4 godzin. W indywidualnych przypadkach może także zostać wydłużony, np. gdy uczeń zmaga się z określonymi problemami zdrowotnymi.
Choć przystąpienie do egzaminu dojrzałości poprzedza długie przygotowanie, wielu młodych ludzi z powodu stresu kończy jego zdawanie przed czasem.
Sporo absolwentów kończy zdawanie egzaminu przed czasem
Uczniowie, a właściwie absolwenci zwykle tłumaczą swoje decyzje tym, że np. w arkuszu egzaminacyjnymi zawarli już wszystko to, co byli w stanie napisać. W ślad za tym pojawia się decyzja, by wyjść z sali. Oczywiście z nadzieją na pozytywny wynik egzaminu.
Wyjście z sali pierwszej osoby nierzadko zwraca uwagę innych, którzy wtedy także postanawiają skończyć pisanie. Zjawisko to na ogół później eskaluje. Stąd pojawiają się kolejne fale osób opuszczających salę.
W końcu zostaje w niej zaledwie garstka zdających. Stąd może być tak, że np. ostatnią godzinę egzaminu spędza z komisją w sali tylko kilka osób. A nawet jeden uczeń.
Przebieg egzaminów w szkołach na ogół nie wzbudza zastrzeżeń, ale zdarzają się drobne, problematyczne kwestie
Co do samego przebiegu egzaminu w szkołach trudno mieć w dzisiejszych czasach poważniejsze zastrzeżenia. Jeśli dochodziło do nieprawidłowości, to najczęściej podczas tzw. starej matury, która po raz ostatni odbyła się 20 lat temu.
Obecnie uwagi można zgłaszać głównie w odniesieniu do stosunkowo drobnych kwestii. Jedną z nich jest właśnie zanadto rozluźniająca się atmosfera wśród niektórych nauczycieli czuwających nad przebiegiem egzaminów pisemnych, gdy ich czas zbliża się do końca. Pedagodzy ci wchodzą w skład zespołów nadzorujących zdawanie egzaminów.
Gdy w sali pozostaje garstka zdających maturę absolwentów, czasami obecni w sali pedagodzy pozwalają sobie na luźne rozmowy. Lecz w żadnym wypadku nie wolno im tego robić. Nawet jeśli mówią cicho czy porozumiewają się szeptem. W ten sposób zakłócają bowiem zdawanie egzaminu przez obecnych jeszcze w sali uczniów.
Niestety, kiedy do tego dochodzi, młodzi ludzie zwykle nie reagują na zachowania zespołu nadzorującego. Trudno im się zresztą dziwić. Sytuacja ta jest bowiem tak absurdalna, że przerasta zestresowanych uczniów.
W miarę możliwości powinni oni wyrażać swój sprzeciw wobec takich praktyk. Jeśli nie zdobędą się na odwagę w trakcie egzaminu, mogą to zrobić jeszcze w terminie do dwóch do roboczych od jego przeprowadzenia.
Wymaga to złożenia zawiadomienia na piśmie do dyrektora okręgowej komisji egzaminacyjnej. Najlepiej jednak działać przed czasem i na wszelki wypadek zwrócić się z tą sprawą do dyrektora szkoły jeszcze przed rozpoczęciem okresu egzaminacyjnego. Zrobić to mogą zarówno uczniowie, jak i rodzice.
Jeśli istnieją obawy, że problem ten może się pojawić, mający taką wiedzę dyrektor zyskuje szansę na pouczenie w związku z tą kwestią przedstawicieli nadzorujących zespołów.
Warto w tym miejscu podkreślić, że zgłaszający nieprawidłowości uczniowie nie powinni się niczego obawiać. Podczas matury są bowiem zawsze absolwentami szkoły. Nie muszą więc bać się tego, że będą mieli kontakt z nauczycielami, co do których pracy sformułowali zastrzeżenia. Nikt z nich nie będzie także oceniał ich pisemnych egzaminów.