NIK o walce z otyłością
Najwyższa Izba Kontroli, próbując sprawdzić jak wygląda w Polsce walka rządu z otyłością, zbadała w latach 2018-2020 32 placówki w dziewięciu województwach. Dlaczego w ogóle NIK pochylił się nad tym problemem? Ano dlatego, że ewidentnie coś jest nie tak, skoro w latach 70-tych nadwagę miało niecałe 10% dzieci, na początku XX wieku już 22, a w 2018 roku aż 30,5% dzieci w wieku szkolnym! Problem jest oczywiście globalny, ale każde państwo musi opracować swoją metodę na jego pokonanie. W Polsce sięgnięto już chociażby po podatek cukrowy. Ale nie załatwi on wszystkich problemów.
Kontrolerzy NIK przeanalizowali dokumentację medyczną 644 pacjentów w wieku od 2 do 18 lat. U 140 z nich lekarze stwierdzili nadwagę. Ale, co ciekawe, w 46 przypadkach lekarze uznali że nie ma żadnego problemu i nie dali dzieciom/nastolatkom żadnych zaleceń. Dlaczego? - Swoje nieprawidłowe diagnozy lekarze wyjaśniali nadmiarem pracy lub uwarunkowaniami genetycznymi i rodzinnymi badanych dzieci - pisze w swoim raporcie Najwyższa Izba Kontroli. A jak wyglądała skuteczność terapii, jeśli już do niej doszło? Fatalnie. Redukcję masy ciała odnotowano jedynie w przypadku około 14% młodych pacjentów. Wszystko za sprawą błędów diagnostycznych, przestarzałych metod terapii i braku dostępu do leczenia specjalistycznego.
Jak usprawnić system?
Zdaniem NIK otyłość wśród dzieci można byłoby leczyć – a przede wszystkim w ogóle jej zapobiegać – gdyby do systemu ochrony zdrowia wprowadzić dietetyków. Tymczasem żaden z ministrów zdrowia nie zrealizował planów zawartych w Narodowym Programie Zdrowia mówiących o zapewnieniu pomocy psychologa i właśnie dietetyka w przypadku rodzin, w których co najmniej dwie osoby cierpią na otyłość. Dlaczego? Otóż nie rekomendowała tego Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. - Prezes tej instytucji tłumaczył brak rekomendacji zastrzeżeniami do złożonego przez resort wniosku, który jego zdaniem opisywał świadczenie w sposób niejasny i niespójny - pisze NIK. Wychodzi więc na to, że dietetyków odcięto od możliwości udzielania pomocy z powodu urzędniczych niespójności.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Najwyższa Izba Kontroli zapytała 24 kierowników kontrolowanych przez nią jednostek podstawowej opieki zdrowotnej o to, co można zrobić w tej sprawie. Wszyscy, poza jednym, przyznali że otyłość leczyłoby się skuteczniej, gdyby porady dietetyczne dodać do koszyka świadczeń gwarantowanych przez NFZ. Pomimo tego państwo wciąż tego nie zrobiło. Dlatego NIK w swoich zaleceniach pisze między innymi o potrzebie jak najszybszego przygotowania ustawy regulującej zawód dietetyka. I o dodaniu ich porad do pakietu usług koniecznych w przypadku profilaktyki i leczenia dzieci z nadwagą. Wydaje się to czymś oczywistym, a jednak rządzący od kilku lat – pomimo podjętych zobowiązań – nie zdecydowali się na to.
Szykuje się nam czarny scenariusz?
Dwa lata temu Narodowy Fundusz Zdrowia oszacował, że w 2025 roku na otyłość będzie uskarżać się co czwarta dorosła Polka i niemal co trzeci dorosły Polak. Po drodze pojawiła się pandemia, która w wielu przypadkach jeszcze pogłębiła problemy z aktywnością i nadmiernym jedzeniem. Dlatego te przewidywania mogą okazać się i tak optymistyczne w porównaniu do tego, co nas czeka. Tymczasem NIK podaje, że dziś w przypadku dzieci z nadwagą na poradę specjalisty trzeba czekać… nawet rok! Oczywiście bogatsze rodziny skorzystają z porad i terapii odpłatnie. Ale od tego jest państwo, by zapewnić skuteczną walkę z tą chorobą cywilizacyjną również wśród rodzin uboższych. Dziś same ograniczenia, takie jak podatek od przekąsek (pomysł z Anglii rodem), nie wystarczą.