Ministerstwo Klimatu i Środowiska dementuje doniesienia medialne o rzekomym zakazie stosowania ekogroszku. Od początku chodziło raptem o uporządkowanie kwestii norm jakościowych dla tego surowca. Do tego dochodzi nowa nazwa ekogroszku, bez mylącego przedrostka „eko”.
Rządzący nigdy nie planowali zakazywać ekogroszku
Ministerstwo Klimatu i Środowiska wcale nie zamierzało zakazywać stosowania ekogroszku, czy zupełnie wyrugować ten surowiec z rynku. Wystosowało nawet specjalne dementi odnośnie doniesień medialnych w tej sprawie. Przedmiotem sporu jest rozporządzenie dotyczące wymagań jakościowych dla paliw stałych. Jego projekt rzeczywiście zawierał rozwiązania mogące stanowić koniec ekogroszku – ale tylko w dotychczasowym kształcie, a nie w ogóle.
Najważniejszym założeniem tego aktu były oczywiście zaostrzone normy jakościowe dla tego surowca. Przypomnijmy: dopuszczalna wilgotność sprzedawanego w Polsce ekogroszku miała wynieść 11 proc. Minimalna wartość opałowa wzrosłaby w tym przypadku z 21 MJ/kg do 28 MJ/kg. Dodatkowo surowiec nie będzie mógłby więcej, niż 1,2 proc. siarki.
Uzasadnienie takiego rozwiązania jest łatwe do przewidzenia. Chodzi o jakość powietrza w Polsce, którą mamy najgorszą w całej Europie. Do tego dochodzą także kwestie czysto klimatyczne. Problem w tym, że zaostrzenie norm bardzo nie spodobało się górnikom. Wszystko dlatego, że polski ekogroszek nie spełnia zaproponowanych wymagań jakościowych.
Co więcej, konieczność importu wysokojakościowego surowca nieuchronnie wpłynęłaby na ceny w składach węgla. To z kolei uderzyłoby w gospodarstwa domowe. Zwłaszcza takie, które dopiero co wymieniły piec węglowy na spełniający unijne normy. Warto przy tym wspomnieć, że zaproponowane w projekcie rozporządzeniu parametry pokrywają się właśnie z tymi normami. Potencjalne zmiany i tak mogą takich konsumentów uderzyć po kieszeni, właśnie przez sam wzrost ceny ekogroszku. Nawet, jeśli efektywne zużycie surowca byłoby prawdopodobnie mniejsze.
Nowa nazwa ekogroszku nie powinna wywoływać większych konfliktów – a jednak górniczym związkowcom też się nie podoba
Kolejnym aspektem całej sprawy, która nie powinna budzić już takich kontrowersji, jest nowa nazwa ekogroszku. Ministerstwo Klimatu chciała zrezygnować z nazw „ekogroszku” i „ekomiału” przez przedrostek „-eko”. Wśród konsumentów może on budzić skojarzenia z czymś ekologicznym, dobrym dla środowiska. Nie da się ukryć, że jest dokładnie odwrotnie.
Surowiec swoją obecną nazwę rynkową zawdzięcza nie ekologii, lecz ekonomiczności. Jest po prostu relatywnie tani. Stąd propozycja, by nazwę zmienić na coś niebudzącego właściwie żadnych skojarzeń. Nowa nazwa ekogroszku miałaby brzmieć „groszek III” a ekomiału „paliwo drobne”. Na rynku jest już dostępny „groszek II”, więc takie posunięcie nie powinno powodować żadnych większych problemów.
Okazuje się jednak, że związkowcy górniczy oprotestowali także tą, zdawałoby się, drobnostkę. Dlaczego? Właściwie nie bardzo wiadomo. Także tutaj jednak Ministerstwo Klimatu najwyraźniej jest gotowe do kompromistów. Wiceminister Ireneusz Zyska sugeruje zastosowanie odpowiedniej długości vacatio legis – po to, by rynek mógł się przygotować do zmian.