Obostrzenia nie działają – przyznał dziś rano w radiu RMF minister zdrowia. Adam Niedzielski tak się zaplątał w swojej komunikacji, że powiedział to dzień po… zapowiedzi wprowadzenia restrykcji. Ale jego niemądra (i niezgodna z prawdą!) wypowiedź może mieć dla rządu poważne konsekwencje. Bo może, i powinna, zostać wykorzystana przez osoby domagające się od państwa odszkodowań za lockdown.
Obostrzenia nie działają?
Dziś rano w rozmowie z Robertem Mazurkiem minister zdrowia Adam Niedzielski był pytany o walkę z czwartą falą pandemii koronawirusa. Odpowiedział, nawiązując do tego, co działo się w naszym kraju dokładnie rok temu.
Wprowadzenie restrykcji w listopadzie ubiegłego roku nie spowodowało, że było mniej zakażeń. Wiemy w tej chwili, że restrykcje są mało skutecznym środkiem zapobiegania pandemii.
Szokujące? Jak najbardziej. Szczególnie w kontekście tego, że dosłownie wczoraj Adam Niedzielski mówił coś zupełnie innego. Zapowiedział bowiem, że jeśli sytuacja epidemiczna się nie poprawi, to… wprowadzi nowe restrykcje. Mowa tu między innymi o obostrzeniach w sklepach od 1 grudnia, o których dopiero co pisaliśmy w Bezprawniku. Który więc Adam Niedzielski jest prawdziwy? Ten postulujący obostrzenia czy ten negujący ich sens?
Minister wygaduje bzdury
Wypowiedź ministra zdrowia jest szkodliwa i po prostu nieprawdziwa. Oczywiście, że obostrzenia epidemiczne działają. Ale tylko takie, które wprowadza się odpowiednio szybko, i które są przestrzegane przez społeczeństwo. Minister wrócił pamięcią do listopada ubiegłego roku, czyli do czasu gdy zamknięto sporą część gospodarki dopiero w momencie, gdy codziennie przybywało kilkanaście tysięcy nowych chorych. Było już za późno, by powstrzymać rozwój choroby, dlatego spadek zakażeń pojawił się dopiero po wielu tygodniach. Dodajmy do tego luźne podejście Polaków do obostrzeń. Trochę z powodu – jak twierdzi wiceminister Kraska – naszego „genu sprzeciwu”. Ale też trochę dlatego, że rządzący doprowadzili epidemię do absurdu, raz wprowadzając zakaz wstępu do lasu, a raz opowiadając, że pandemia została zwalczona i „nie ma się już czego bać”.
Epidemiczne restrykcje mają więc sens wtedy, gdy szybkie decyzje idą w parze z dyscypliną społeczeństwa. Niektóre państwa doprowadziły to do skrajności, jak Australia czy Nowa Zelandia, gdzie lockdown wprowadzany jest po wykryciu dosłownie pojedynczych przypadków zakażeń. Ale są też kraje, które po prostu działają zgodnie z tym, co zalecają eksperci. Chodzi tu głównie o państwa na zachodzie Europy, gdzie unijny certyfikat covidowy jest przepustką do korzystania z części usług publicznych. My tymczasem walkę z koronawirusem odpuściliśmy w imię walki PiS ze słabnącym społecznym poparciem. I przez to dziś w Polsce na Covid-19 zmarło aż pół tysiąca osób.
Słowa Adama Niedzielskiego prezentem dla pozywających
Ale dzisiejsza wypowiedź ministra zdrowia jest też dla niektórych dobrą wiadomością. Chodzi o osoby planujące pozew za lockdown wobec państwa. Wielokrotnie już udowodniono, że zamykanie biznesów odbywało się w Polsce bezprawnie, bo rząd za nic w świecie nie chciał wprowadzić stanu klęski żywiołowej z powodu epidemii. Czy jednak w ten sposób uchronił się przed wypłatą możliwych odszkodowań? Nie do końca, bo jeśli sam szef resortu zdrowia przyznaje, że biznesy zamykano bez sensu, to pozywający właśnie zyskali bardzo mocny argument na swoją korzyść. Może więc być tak, że dzisiejsza wypowiedź Adama Niedzielskiego była dla niektórych cenniejsza niż złoto.