Zakład Ubezpieczeń Społecznych, czyli popularny ZUS, to jeden z moich ulubionych urzędów w Polsce.
W podobnym stopniu cenię jeszcze Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który również dobrze wykonuje swoją pracę. W przypadku ZUS-u renoma i odbiór społeczny są jednak zdecydowanie gorsze, na co moim zdaniem ten, choć daleki od ideału, nie do końca sobie zasłużył. Ale to już materiał na temat osobną dyskusję i tego jak ograniczenia systemowe, instytucjonalne wpływają na sposób działania całego urzędu.
Głupia sprawa – lubię ZUS
Moje prywatne doświadczenia – jako przedsiębiorcy – są jak najlepsze. Zdarzało mi się naprawdę mocno folgować sobie z ZUS-em i terminami druczków, co jednak nigdy nie przyniosło przykrych konsekwencji. O tym, że kocham panie z infolinii ZUS pisałem już półtora roku temu, a potem nawet zostałem zaproszony do jednego z takich telefonicznych centrów obsługi klienta. To była generalnie przygoda, bo zawsze wyobrażałem to sobie jako trzy sympatyczne panie Grażynki, które siedzą sobie w piwnicy budynku na Szamockiej i w przerwie między normalnymi biurowymi obowiązkami obsługują interesantów.
W praktyce okazało się, że infolinia ZUS to korpo. Kilka wielkich budynków rozsianych po całej w Polsce, gdzie równocześnie pracuje kilkadziesiąt osób, ma swój sztab menedżerów, stopnie wtajemniczenia, dyrektorów itd. Nad wszystkim czuwa system komputerowy, a telefony przez cały czas się urywają. Byłem bardzo zaskoczony, ale to też wiele wyjaśniło, czemu jeszcze ani razu nie zdarzyło mi się odejść od infolinii z poczuciem bezradności.
Podobnie miałem goszcząc w moim ZUS-ie przy Senatorskiej w Warszawie. Urząd twierdził, że coś jest nie tak i że koniecznie muszę dopłacić 1200 złotych. Miła pani z okienka kazała mi się nie przejmować kartką „przerwa”, powiedziała coś w stylu „spokojnie mordeczko, zaraz to ogarniemy” a potem dwukrotnie przeliczała moje składki z ostatnich dwóch lat.
Piszę o tym trochę w kontrze do tekstu Edyty, która wskazuje, że przedsiębiorcy nie ufają fiskusowi. Jak dodaje: przez fiskusa ludzie myślą o odebraniu sobie życia lub wpadają w paranoję. Dla wielu relacje skarbówka-przedsiębiorcy to relacja kata i ofiary. Przyznam szczerze, że moje relacje z organami skarbowymi również są niezłe (dwa różne urzędy skarbowe swego czasu zwróciły się do mnie stwierdzeniem „niech pan nam to przyśle mailem, co pan będzie specjalnie jechał” – nasze państwo i jego aparaty naprawdę trochę się cywilizują), no ale jednak w swoim otoczeniu znam sporo osób skrzywdzonych przez skarbówkę.
Problemy komunikacyjne ZUS-u
Przez ZUS już nie i mam wrażenie, że dostają trochę rykoszetem przez brak zaufania do fiskusa czy krytykę systemową instytucji. Jak na przykład składki ZUS 2020 sięgające blisko 1500 złotych, które tak naprawdę nie są ani winą ZUS-u, ani PiS-u, tylko ustawy sprzed lat uzależniającej je od przeciętnego wynagrodzenia Polaków (które z roku na rok rośnie).
Dlatego też lojalnie donoszę, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych postanowił komunikować się za pośrednictwem Twittera. Wczoraj uruchomiono oficjalne konto ZUS-u, co jest oczywiście bardzo dobrym pomysłem do prezentowania własnej wizji świata, polemiki z fake newsami czy docieraniem do ludzi mediów, którzy te informację rozpowszechnią dalej.
Oficjalne konto ZUS-u możecie obserwować pod tym adresem, ale nie zapomnijcie też o obserwowaniu profilu Bezprawnika i niedawno uruchomionego Firma.Blog!