Już wczoraj rano wyszło na jaw, że rządzący poważnie rozważają, by od soboty cała Polska stała się czerwoną strefą. Wieczorem premier sam potwierdził, że będzie rekomendował takie rozwiązanie, a dziś dołączył do niego wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. Jak sam stwierdził – nie ma już sensu, żeby dzielić Polskę na dwie strefy.
Od soboty cała Polska czerwoną strefą? Takie są rekomendacje – nie tylko premiera
Przy obecnym wzroście zakażeń cała Polska powinna stać się czerwoną strefą – potwierdził wiceminister Kraska na antenie Polsat News. Z wyliczeń wynika, że w czerwonej strefie powinno znaleźć się na ten moment aż 317 powiatów, w tym większość dużych miast. To z kolei oznacza, że dodatkowymi restrykcjami zostałoby objętych aż 88 proc. mieszkańców kraju. Wiceminister podkreślił, że w takiej sytuacji nie ma sensu dzielić Polski na strefę żółtą i czerwoną – cały kraj powinien znaleźć się w tej drugiej i stosować się do stosownych obostrzeń.
Restrykcje drastyczne, ale krótko trwające
Warto jednak przy okazji zwrócić uwagę na inne słowa wiceministra. Poruszył on kwestię strategii wprowadzania restrykcji w innych krajach. Jak stwierdził, większość państw wybiera jeden z dwóch modeli. Albo wprowadzają obostrzenia, które są stosunkowo mało drastyczne i nie uderzają tak mocno w gospodarkę, albo – wręcz przeciwnie, są to restrykcje bardzo surowe, ale za to trwające stosunkowo krótko. Wiceminister podkreślił, że osobiście jest zwolennikiem drugiego rozwiązania.
To może z kolei oznaczać, że nawet jeśli cała Polska znajdzie się w czerwonej strefie, to rządzący i tak zdecydują się na wprowadzenie dodatkowych restrykcji. Zresztą wiceminister sam nie wykluczył, że obostrzenia będą jeszcze wzmocnione. Wspomniał przy tym o szkołach i „zmianie strategii”, co mogłoby oznaczać, że faktycznie wczoraj zapadła decyzja o nauczaniu zdalnym w szkołach podstawowych (przynajmniej w wyższych klasach).
Lockdown szybciej niż myśleliśmy?
Jeśli więcej osób w rządzie podziela poglądy wiceministra na strategię wprowadzania restrykcji, to za chwilę może okazać się, że rządzący wprowadzą np. dwutygodniowy, niemal całkowity lockdown. Surowe restrykcje wprawdzie zaszkodziłyby gospodarce, ale prawdopodobnie nie tak bardzo jak w momencie, gdyby nie były tak dotkliwe, ale za to – trwałyby znacznie dłużej. Niestety – jest jednak pewne niebezpieczeństwo, jeśli chodzi o krótki, restrykcyjny lockdown. Nie wiadomo, czy np. dwa tygodnie faktycznie wystarczyłyby na wyhamowanie liczby zakażeń. Z kolei dłuższe zamknięcie gospodarki mogłoby być katastrofalne w skutkach – zarówno dla pracodawców jak i pracowników.