Już za parę miesięcy do naszych drzwi znów zapuka listonosz z decyzją w sprawie podatku od nieruchomości. Mało kto poświęca chwilę czasu, by sprawdzić przedstawione tam wyliczenia. Tymczasem okazuje się, że zdarzają się przypadki kiedy odwołanie od decyzji podatkowej ma sens. Udowodnienie swoich nie zawsze jest jednak takie proste.
Sprawdzenie decyzji podatkowej nic nie kosztuje, ale i tak nikt tego nie robi
Jakiś czas temu na łamach Bezprawnika poruszałem temat podwyżek podatku od nieruchomości w 2023 roku. Należy się bowiem przygotować na to, że gminy nie mają wyjścia, będą próbowały wycisnąć od nas jak najwięcej. Tym samym podatek jaki trzeba będzie zapłacić za posiadanie nieruchomości w wielu miejscach osiągnie maksymalne dopuszczalne progi.
Decyzja trafia do naszych domów zazwyczaj za pośrednictwem poczty lub pracowników danego urzędu. Wielu z nas automatycznie realizuje przelew na konto organu we wskazanej w treści dokumentu kwocie. Niekiedy nie wiemy nawet w jaki sposób obliczona została danina. Sugeruję jednak poświęcić choć kilka minut na przestudiowanie decyzji i samodzielne ustalenie, czy podatek faktycznie został prawidłowo naliczony. Błędy naprawdę się zdarzają i niestety najczęściej są one na niekorzyść podatnika. W takim przypadku warto wiedzieć jak wyprostować całą sytuację.
Odwołanie od decyzji podatkowej – w jakim terminie i do kogo?
Jeżeli mówimy o gruntach przeznaczonych pod budownictwo mieszkaniowe, to tam zazwyczaj wysokość podatku jest dość niska. Zupełnie jednak inaczej sytuacja wygląda w przypadku przedsiębiorców, czy rolników gdzie każdy błąd może być warty setki złotych. Jak się w takim przypadku bronić?
W terminie 14 dni od odebrania dokumentu zobowiązanemu przysługuje odwołanie od decyzji podatkowej. Wnosimy jest do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, ale za pośrednictwem organu, który decyzję wydał. Chodzi tu o wójta, burmistrza lub prezydenta danego miasta. Jeżeli błąd jest oczywisty, wynikający na przykład z niepoprawnego dokonania obliczeń, ze zmianą decyzji nie powinno być problemu. Gdy jednak w grę wchodzi odmienna interpretacja przepisów sprawa może nie być taka oczywista.
Jeżeli postępowanie przed SKO nie doprowadzi do szczęśliwego dla nas końca, pozostaje jeszcze droga sądowa. Sądem właściwym do rozpoznania wnoszonej skargi będzie Wojewódzki Sąd Administracyjny. Tutaj trzeba się już liczyć z obowiązkiem poniesienia kosztów sądowych, których wysokość zależy od spornej kwoty podatku. Jeżeli przed WSA także poniesiemy klęskę, drugą instancją będzie postępowanie przed Naczelnym Sąd Administracyjnym. Tutaj już sami działać nie możemy ze względu na obowiązkowe zastępstwo profesjonalnego pełnomocnika.
Rzecznik Praw Obywatelskich – ostatnia deska ratunku dla pokrzywdzonych
Niekiedy jednak sytuacja jest na tyle zawiła, że nawet profesjonalnemu pełnomocnikowi nie uda się przekonać sądu do argumentów przemawiających na korzyść klienta. Chodzi o przypadki kiedy błędna interpretacja przepisów prawa jest dla podatnika mocno krzywdząca. W takim przypadku z pomocą może przyjść Rzecznik Praw Obywatelskich, który w ostatnich dniach podjął interwencję w sprawie braku zwrotu nienależnie pobranego podatku.
Problem polegał na tym, że przez lata organ nienależnie pobierał podatek od gruntów ornych zakwalifikowanych do V kategorii. Tymczasem zgodnie z przepisami przy takiej klasyfikacji danina nie jest należna. Błąd został wypatrzony dopiero po dziesięciu latach. Podatnik wystąpił więc o zwrot nienależnie pobranych pieniędzy, ale w odpowiedzi otrzymał jedynie połowę kwoty. Co do reszty, organ uznał bowiem, że nastąpiło już przedawnienie. Podobne zdanie miał z resztą zarówno SKO, jak i WSA.
Zupełnie inne stanowisko prezentuje z kolei Rzecznik Praw Obywatelskich. W ramach podjętej interwencji domaga się on bowiem wznowienia postępowania, gdyż na jaw wyszły nowe okoliczności faktyczne. Marcin Więcek przekonuje, że w omawianej sprawie nigdy nie doszło do powstania obowiązku podatkowego, więc trudno mówić o powstaniu zobowiązania, a zatem i rozpoczęciu biegu przedawnienia. RPO uważa więc, że podatnik powinien dostać zwrot wszystkich wpłaconych pieniędzy.
Finał całej sprawy nie jest jeszcze znany. Ta sytuacja pokazuje jednak, że decyzje podatkowe warto weryfikować. Choć w omawianym przypadku wina leży oczywiście po stronie organu, to gdyby podatnik sam na bieżąco zainteresował się wysokością swojej daniny, problem nigdy by nie powstał.