Seks i podatki – tych dwóch kwestii nie należy łączyć. Przynajmniej teoretycznie. Zgodnie z przepisami czynność prawna niezgodna z zadami współżycia społecznego jest nieważna. Tak więc seks nie może być przedmiotem umowy, a w związku z tym nie podlega opodatkowaniu. Sprawa jednak nie jest taka oczywista, jak mogłaby się wydawać, za to ustawodawca powinien się zastanowić, czy świadczeń seksualnych jednak nie spróbować uregulować.
Przyjęło się, że seks jest wyrazem uczuć, a „kupczenie” swoim ciałem jest czymś złym. Trudno z tym poglądem dyskutować, jednak z pewnością nie każdy się z nim zgodzi. Podejście do współżycia jest kwestią indywidualną, a jak pokazuje historia – część prostytutek jest zadowolona ze swojego zawodu i nie chce zmieniać zajęcia. Dlaczego więc nie opodatkować umów dotyczących świadczeń seksualnych?
Nieważność umowy dotyczącej świadczenia usług seksualnych na gruncie prawa cywilnego
Art. 58 kodeksu cywilnego jasno wskazuje, że umowa niezgodna z zasadami współżycia społecznego jest nieważna. Ustawodawca jednak w żaden sposób nie definiuje, czym są zasady współżycia społecznego, ani nie wskazuje źródła, skąd zasady te miałyby być brane. W związku z tym ocena danej umowy często jest kwestią indywidualną. Należy jednak odnieść się do zasad panujących w danym społeczeństwie, norm, zwyczajów, czy aspektów moralnych.
To właśnie ta ostatnia kwestia ma kolosalne znaczenie przy ocenie umów dotyczących świadczeń seksualnych. W naszym społeczeństwie (całkiem zresztą trafnie) przyjmuje się, że ciało jest swojego rodzaju sacrum, a seks jest wyrazem emocji (czasem również to droga do zaspokojenia potrzeb fizycznych, jednak wciąż pozostaje kwestia tego, że nie powinien być przedmiotem handlu). Takie twierdzenie swoją drogą jest dosyć ciekawe, ponieważ prostytucja jest tak stara, jak cywilizacja. Prostytutki zawsze były marginalizowane, jednak sam zawód przetrwał i (przynajmniej w niektórych środowiskach) cieszy się popularnością.
Zresztą, słowo „zawód” jest użyte w tym przypadku nieco na wyrost. Usługi seksualne nie są w żaden sposób uregulowane, ponieważ zasadniczo nie powinny być świadczone. Idea jest piękna, jednak to rodzaj utopii – wiele kobiet świadomie decyduje się na prostytucję (i nie mówimy tutaj o sytuacjach patologicznych, kiedy kobieta nie ma innego wyjścia lub jest do prostytucji zmuszana), m.in. ze względu na zarobki. Podejście do kwestii seksu jest sprawą indywidualną (tak jak podejście do tematu aborcji, czy wielu innych tematów światopoglądowych).
Opodatkowanie seksu wszystkim wyszłoby na zdrowie
Mówiąc o opodatkowaniu seksu, należałoby wrócić do definicji zasad współżycia społecznego. Do tej kwestii wielokrotnie odnosił się Sąd Najwyższy, usiłując wyjaśnić, o co dokładnie w tym pojęciu chodzi. Sąd stał na stanowisku, że:
Przez zasady współżycia społecznego, o których mowa w art. 5 k.c., należy rozumieć podstawowe zasady etycznego i uczciwego postępowania w stosunkach społecznych. Przy ustalaniu ich znaczenia można więc odwoływać się do takich powszechnie używanych i znanych pojęć jak „zasady słuszności”, „zasady uczciwego obrotu”, „zasady uczciwości” czy „lojalności” (Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 23 marca 2017 r. V CSK 393/16).
Zasady współżycia społecznego, określane także mianem zasad słuszności, mają charakter klauzuli generalnej, której istotą i funkcją jest uelastycznienie systemu prawa w celu zapobiegania rażąco niesprawiedliwym skutkom zastosowania określonej normy prawa w określonym stanie faktycznym (Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 28 stycznia 2016 roku, I CSK 16/15).
Odwołanie się do zasad współżycia społecznego oznacza odwołanie się do idei słuszności w prawie i do powszechnie uznawanych wartości w kulturze naszego społeczeństwa. Ujmując rzecz ogólnie, można przyjąć, że przez zasady współżycia społecznego należy rozumieć podstawowe zasady etycznego i uczciwego postępowania (Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 14 kwietnia 2021 roku, I NSNc 35/20).
Opodatkowanie seksu zwiększyłoby wpływy do budżetu państwa i zmniejszyło przestępczość
Jak widać, sądy kładą więc nacisk na kwestie uczciwości, a także etyki. Owszem, można stwierdzić, że „sprzedawanie” swojego ciała jest nieetyczne. Jednak część osób stwierdzi inaczej. Jeżeli umowy dotyczące świadczeń seksualnych podlegałyby opodatkowaniu, wpływy do budżetu państwa mogłyby znacznie wzrosnąć. Poprawiłaby się również los wielu prostytutek, które odprowadzałyby pieniądze na świadczenia emerytalne, czy mogły korzystać z opieki zdrowotnej.
Co więcej, część kobiet mogłaby legalnie założyć firmy i świadczyć swoje usługi bez wsparcia typów spod ciemnej gwiazdy (tak, stręczycielstwo wciąż powinno być uznawane za przestępstwo i karane nawet nie więzieniem, a zesłaniem do gułagu). Los wielu osób świadczących takie usługi (przyjęło się uznawanie, że prostytucja to zawód typowo kobiecy, choć w praktyce panowie również trudnią się takim zajęciem) uległby więc znacznej poprawie. Być może dochodzimy znów do dywagacji nieco utopijnych, jednak byłaby szansa, że przestępczość związana właśnie ze stręczycielstwem i złe warunki pracy prostytutek odeszłyby w zapomnienie, albo przynajmniej byłby to problem na mniejszą skalę.
Ciekawa teoria zawarta w indywidualnej interpretacji podatkowej
Obecnie słowo „prostytucja” zyskuje szersze znaczenie. Wszystko za sprawą dostępu do Internetu – część osób trudni się bowiem rozbieraniem przed kamerą. Ciekawym tematem jest opodatkowanie tych właśnie usług (które zasadniczo również należałoby uznać na niezgodne z zasadami współżycia społecznego). Innego zdania jest jednak Izba Skarbowa w Katowicach. Treść Interpretacji indywidualnej z 7 stycznia 2015 roku (IBPP2/443-987/14/IK) jest co najmniej dyskusyjna, jednak z pewnością postępowa i ciekawa. Oto fragmenty stanowiska Izby Skarbowej w Katowicach:
W tym miejscu wskazać należy, że w polskim systemie prawnym nie istnieje legalna definicja prostytucji. Zgodnie z definicją zawartą w Słowniku Języka Polskiego (Polskie Wydawnictwo Naukowe PWN), prostytucja to uprawianie seksu za pieniądze. Ponadto w literaturze przedmiotu istnieje bardzo wiele określeń dla zjawiska prostytucji, o czym świadczą liczne i bardzo różnorodne definicje. Termin „prostytucja” wywodzi się z języka łacińskiego od słowa prostitutio i oznacza nierząd uprawiany w celu osiągnięcia zysku. Według niektórych autorów termin ten pochodzi również od łacińskiego czasownika prostare oznaczającego „stać przed czymś”, „wystawać”, „ofiarowywać się na sprzedaż”.
Jedną z takich definicji przytoczyła Wnioskodawczyni w myśl, której „pod pojęciem prostytucja rozumie się oddawanie, w celach zarobkowych, swojego ciała do dyspozycji innej osoby, by zaspokoić jej seksualne potrzeby”.
Z opisu sprawy wynika, że Wnioskodawczyni zajmuje się tzw. wirtualną prostytucją (wirtualnym seksem). Polega ona na tym, że jej klient określa czas wykonywania usługi seksualnej i płaci Wnioskodawczyni wynagrodzenie, a następnie Wnioskodawczyni łączy się z nim poprzez Internet przy użyciu kamery internetowej w ustalonym przez strony terminie. Wnioskodawczyni i klient mają w tym czasie kontakt wizualny przez kamerę oraz mikrofon. Klient może na bieżąco i w zależności od swoich potrzeb kierować tym, co Wnioskodawczyni ma zrobić lub mówić, czy i jakie dźwięki ma z siebie wydawać, mówić, wymieniając komendy i polecenia. Wnioskodawczyni przez ustalony wcześniej i opłacony czas jest do pełnej dyspozycji klienta i wykonuje ona jego zachcianki, tyle że na odległość. Czynności Wnioskodawczyni nastawione są na zaspokojenie popędu seksualnego klienta (…).
Pomiędzy Wnioskodawczynią a jej klientami nie dochodzi do kontaktu fizycznego (cielesnego), lecz wyłącznie wirtualnego. Ponadto z cyt. wyżej definicji prostytucji wynika, że prostytutka oddaje własne ciało do dyspozycji innych osób, w celu osiągnięcia przez nie zaspokojenia seksualnego. Natomiast w sytuacji przedstawionej we wniosku, Wnioskodawczyni nie oddaje własnego ciała do dyspozycji innych osób, lecz tylko je prezentuje na ekranie monitora komputerowego innej osobie (zgodnie z wolą i w sposób wskazany przez klienta) i niekoniecznie w celu zaspokojenia seksualnego. Czynności, które wykonuje przed kamerką internetową, stanowią elementy przedstawienia, którego reżyserem jest klient. Zatem sfera seksualna tych czynności jest bardzo umowna, nikt nikogo nie dotyka (nie ma takiej możliwości), a wszystko rozgrywa się wirtualnie — w cyberprzestrzeni, między przepływającymi przez internet bitami (…).
Zatem opisana we wniosku usługa świadczona przez Wnioskodawczynię nie jest czynnością, która nie może być przedmiotem prawnie skutecznej umowy, niepodlegającą opodatkowaniu podatkiem VAT. Tym samym zastosowanie znajdzie przepis art. 5 ust. 1 i art. 8 ust. 1 ustawy o VAT.
Osoba zwracająca się o wydanie podatkowej interpretacji indywidualnej trudniła się rozbieraniem przed kamerą. Faktycznie, pomiędzy nią a „klientem” nie dochodzi do kontaktu fizycznego, jednak jest to jakaś forma zarobkowania swoim ciałem (czy też sprzedawania swojego ciała, jak powiedziałaby część osób). Izba Skarbowa w Katowicach uznała jednak, że takie usługi podlegają opodatkowaniu, ponieważ nie jest to klasyczna prostytucja. Zdaniem IS, aby mówić o prostytucji, musi dojść do kontaktu fizycznego, tak więc osoby świadczące usługi seksualne online podatki już odprowadzać muszą. Czy bardzo różni się to od klasycznej prostytucji? W ujęciu praktycznym jedynie tym, że nie występuje ryzyko ciąży, a także rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych, przenoszonych drogą płciową.