Twitterowy specjalista ds. rynku nieruchomości, Dawid Parzyk, wypatrzył kilka dni temu, że Otodom zaczął ukrywać daty wystawienia oferty nieruchomości.
O sprawie zrobiło się głośno, między innymi za sprawą naszego artykułu na ten temat (Otodom nagle zaczął ukrywać, kiedy dane mieszkanie zostało wystawione na sprzedaż. Dziwne to wszystko i niepokojące), który dość szeroko poniósł się w mediach społecznościowych. Powołując się na obserwacje Dawida, wspominaliśmy tam o tym, że przydatna i popularna opcja zniknęła z Otodom. Od siebie dodaliśmy zaś czemu to jest niedobre.
Z naszej perspektywy jest to wycięcia absolutnie fundamentalnej funkcji z serwisu ogłoszeń z nieruchomościami. Internauci nie żałowali sobie wręcz teorii spiskowych, że zmiana jest podyktowana naciskami ze strony deweloperów, którzy przecież też chętnie się na łamach witryny wystawiają. O delikatnej zapaści, korekcie na rynku nieruchomości mówi się już od jakiegoś czasu, to dość dobitnie widać we wszelkich spływających danych, natomiast nic tak nie rzutuje na wyobraźnię, jak widok siatki ogłoszeń brutalnie podpowiadającej, że deweloper masowo nie jest w stanie sprzedać wielu mieszkań w swojej inwestycji od 2023 roku.
Otodom nagle zaczął ukrywać, kiedy dane mieszkanie zostało wystawione na sprzedaż. Dziwne to wszystko i niepokojące https://t.co/5eKPF1RV4D
— Bezprawnik (@bezprawnik) August 4, 2024
Otodom odniósł się do stawianych zarzutów
Ponieważ decyzja Otodom zaczęła przekładać się na zasięgi w mediach społecznościowych, a także naturalny ruch w naszym serwisie, wczoraj na łamach platformy pojawił się artykuł, który tłumaczy dlaczego taka decyzja została podjęta. I tutaj mam bardzo mieszane uczucia, bo z jednej strony naprawdę fajnie, że zdecydowano się nie chować głowy w piasek i postawiono na transparentność. Ale jednocześnie z drugiej strony – argumenty są absolutnie beznadziejne i kompletnie nie czuję się nimi przekonany. W komunikacie czytamy:
Dlatego zdecydowaliśmy się chwilowo usunąć informację o dacie publikacji ogłoszenia. Dlaczego? Wyjaśnienie jest proste: data publikacji była oryginalną datą, kiedy ogłoszenie po raz pierwszy pojawiało się w Otodom. To oznacza, że w niektórych przypadkach mogło to wprowadzać przeglądających ogłoszenia w błąd. Często bowiem data publikacji niekoniecznie pokrywała się z faktycznym czasem w jakim oferta była dostępna. To dotyczy przypadków, kiedy np. ogłoszenie na wynajem po jakimś czasie było wznowione. Podobna sytuacja zdarzała się kiedy np. kupiec nie otrzymał kredytu i musiał wycofać się z zakupu.
Otodom postanowił nawet swoją tezę uplastycznić dwoma barwnymi przykładami. Pierwszy opisywał mieszkanie wystawione na sprzedaż w maju 2023 roku, które zostało zarezerwowane w czerwcu, ale po nieudanym uzyskaniu kredytu hipotecznego oferta została ponownie aktywowana we wrześniu, co mogło mylnie sugerować, że była dostępna przez cały ten czas. Drugi opisywał mieszkanie na wynajem, opublikowane w maju 2023 roku i wynajęte od czerwca, które zostało ponownie wystawione w maju 2024 roku z datą publikacji wskazującą maj 2023, co mogło wprowadzać w błąd poszukujących, sugerując brak zainteresowania przez cały rok.
Skoro to taka przemyślana decyzja, to czemu ruchy Otodom są nagłe i nerwowe?
To nie są kompletnie nietrafione argumenty, natomiast moment podjęcia decyzji jest co najmniej niefortunny. Data wystawienia oferty nieruchomości nie była przecież głośno komunikowanym problemem przez ostatnie lata ożywionych wzrostów i dynamicznego ruchu na rynku nieruchomości, natomiast stała się nim akurat w chwili, gdy rynek sobie odpoczywa. Co więcej, sam serwis nie wyklucza, że data wystawienia oferty powróci w przyszłości, ponoć w zmienionej, uwzględniającej powyższe zagadnienia formie. Czy to naprawdę wymagałoby aż takiego wysiłku planistycznego i programistycznego, że funkcję trzeba ukrywać, zamiast po prostu podmienić na nową, lepszą formę? No bo zakładam, że Otodom w tej kwestii działa w sposób przemyślany i od lat zaplanowany – jak twierdzi, a nie wykonuje nerwowe ruchy pod dyktando deweloperów – jak głoszą teorie spiskowe w internecie.
W mojej ocenie tłumaczenia Otodom przypominają nieco tłumaczenia ucznia, któremu pies zjadł pracę domową. Teoretycznie mogło się to zdarzyć, stoi za tym jakaś prawdopodobna historia, ale zbieg niefortunnych okoliczności sprawia, że nie do końca w to wierzę. Nasz stały czytelnik anemusek stwierdził w komentarzach, że Otodom od dawna bierze stronę deweloperów i w sumie trudno mu się dziwić – to deweloperzy i agencje nieruchomości są największymi klientami platformy. A informacja, że długo nie mogą sprzedać lub wynająć jakiegoś lokalu aż krzyczy o ich nieudolności.