Gdy Polska wchodziła w lockdown, ludzie byli przerażeni. I zaczęli kupować zapasy papieru toaletowego czy konserw na wiele miesięcy. Ale nie tylko – gromadzili też pieniądze w skarpetach. Teraz trzymają je w domach. A to wielki problem i dla banków, i dla gospodarki.
„Nadchodzą ciężkie czasy, lepiej mieć przy sobie zapas gotówki” – uznali Polacy w drugiej połowie marca. Świat rozpoczynał walkę z epidemią koronawirusa i nikt nie wiedział, ile wielki lockdown może potrwać. Miesiące? A może lata?
Przerażeni ludzie zaczęli więc wykupywać zapasy papieru toaletowego, ale też masowo wypłacać gotówkę. – Doszło do szturmu na banki. Klienci wypłacali ogromne ilości gotówki w oddziałach i bankomatach, które notowały rekordową liczbę transakcji. Ludzie napchali materace gotówką [..] – opowiada „Pulsowi Biznesu” anonimowy przedstawiciel branży bankowej.
Jak wiemy, najczarniejsze scenariusze się nie sprawdziły. Gospodarka została rozmrożona całkiem szybko, ludzie wrócili do pracy. Ale pieniądze leżą w materacach tak jak leżały.
Pieniądze w skarpetach to problem nie tylko dla banków
Jak podaje „PB”, bardzo niewielka część wybranych podczas lockdownu pieniędzy wyszła ze skarpet. Na konta środki raczej nie wracają – zresztą przy obecnym oprocentowaniu lokat trudno się temu dziwić. Zakupy? Polacy wracają do centrów handlowych, kupują coraz więcej w sieci, dzięki czemu sklepy internetowe rosną, ale jeszcze wolą nie szaleć z wydawaniem pieniędzy. Inwestycje? Przeciętny Kowalski i tak niezbyt chętnie inwestował (np. w akcje), więc trudno, żeby to robił w czasie kryzysu gospodarczego.
Efekt jest więc taki, że pieniądze po prostu zostają w skarpetach. A to odczuwają banki czy instytucje finansowe. Na rynku bankomatów doszło wręcz do załamania – pojawiły się limity wypłat w bankomatach. Liczba transakcji spadła w kwietniu ponoć nawet o jedną trzecią – bo w połowie marca ludzie wybrali tyle gotówki, że już później niespecjalnie musieli to robić. Dodatkowo coraz więcej transakcji jest przeprowadzanych bezgotówkowo. Koniec końców, banki mają mniej gotówki, którą można obracać.
Jednak schowane w skarpetach pieniądze to problem nie tylko dla banków, a dla całej gospodarki. Bo to „zamrożone” pieniądze, z których gospodarka nie ma żadnego pożytku. Już lepiej (z punktu widzenia gospodarki) byłoby, gdyby pieniądze były na kontach bankowych. Bo chociaż banki byłyby w stanie jakoś tymi środkami obracać.
Pieniądze w skarpetach to też problem z punktu widzenia samych właścicieli tych środków. W końcu rosnąca inflacja sprawia, że pieniądze są warte z tygodnia na tydzień coraz mniej.
Szkopuł w tym, że nikt nie ma za bardzo pomysłu co zrobić, by wyciągnąć banknoty Polaków ze skarpet. Może zostaną tam na dobre?