Pierogarnia w Gdańsku poinformowała, że restauracja w innej części kraju mocno naśladuje ich styl. Intrygująco podobne są zdjęcia w social mediach, wystrój miejsca i stroje pracowników, a nawet autorskie kompozycje potraw. Czy takie naśladownictwo narusza prawa autorskie lub stanowi czyn nieuczciwej konkurencji?
Od kilku lat obserwujemy znaczny wzrost zainteresowania Polaków szeroko pojętą gastronomią. Coraz częściej jadamy na mieście, przykładamy ogromną wagę do jakości spożywanych posiłków. Kulinarne programy telewizyjne gromadzą przed ekranami ogromną widownię. Nic dziwnego, że nowe restauracje pojawiają się jak grzyby po deszczu. Niestety restauratorom coraz trudniej o oryginalność w wymyślaniu konceptu na lokal. Zdarza się, że kopiuje się rozwiązania konkurencji. Jedna z trójmiejskich pierogarni twierdzi, że stała się właśnie takim źródłem inspiracji.
Rozgoryczenie i pewne poczucie niesprawiedliwości wydaje się zrozumiałe. W końcu wybicie się na trudnym rynku gastronomicznym to nie lada wyzwanie. O ile etyczna ocena takich zachowań jest przewidywalna, tak prawo za wiele nie pomaga.
Przepis kulinarny a prawo autorskie to kwestia, która wielokrotnie pojawiała się na łamach Bezprawnika i zawsze budziła kontrowersje. Za każdym razem jednak rozważania prowadzą do jednego wniosku – przepis sam w sobie nie podlega ochronie prawnoautorskiej. To jednak kwestia dość płynna, ponieważ taka ochrona jak najbardziej może przysługiwać. Warunkiem jest, aby taki przepis miał formę, która umożliwi zakwalifikowanie go jako dzieło. Przepis kulinarny w swojej istocie jest niczym innym, jak opisem metody przygotowania posiłku. Ciężko zatem uznać, aby skopiowanie dania z innej restauracji naruszało prawa autorskie. W końcu są na świecie ludzie, a wierzę, że szefowie kuchni do takich się zaliczają, którzy potrafią perfekcyjnie wyczuć smak potrawy. Ich warsztat polega też na tym, aby te smaki odtwarzać.
Pierogarnia Gdańsk – przepisy na dania nie są dziełem
Gdańska restauracja w swoim facebookowym wpisie zauważa, że naśladowcy poza samymi przepisami powtarzają również inne elementy. Chodzi tu o wystrój wnętrza, stroje pracowników czy sposób i forma komunikacji w mediach społecznościowych. Podobnie jak w przypadku „kopiowania” przepisów, takie działania ciężko uznać za plagiat. Wszystkie te elementy nie spełniają znamion dzieła, które może podlegać ochronie prawa autorskiego. Od utworu trzeba wymagać jednak pewnej dozy oryginalności, którą ciężko jest powtórzyć. Zgodzimy się chyba z tym, że wykończenie wnętrza restauracji, nawet identycznymi materiałami zakupionymi w tym samym sklepie, dziełem nie jest. Podobnie ma się rzecz z ubiorem pracowników. Zakładając oczywiście, że nie korzystają z takich elementów jak logo czy nazwa.
Art. 1 1. Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór).
2. W szczególności przedmiotem prawa autorskiego są utwory:
1) wyrażone słowem, symbolami matematycznymi, znakami graficznymi (literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne oraz programy komputerowe);
2) plastyczne;
3) fotograficzne;
4) lutnicze;
5) wzornictwa przemysłowego;
6) architektoniczne, architektoniczno-urbanistyczne i urbanistyczne;
7) muzyczne i słowno-muzyczne;
8) sceniczne, sceniczno-muzyczne, choreograficzne i pantomimiczne;
9) audiowizualne (w tym filmowe).
21. Ochroną objęty może być wyłącznie sposób wyrażenia; nie są objęte ochroną odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne.
Odmienną kwestią są próby pozyskania receptur na potrawy. O ile same receptury nie są objęte ochroną prawa autorskiego, tak w pewnych okolicznościach można je uznać za element tajemnicy przedsiębiorstwa. Zwłaszcza w przypadku pierogów (bo taki jest profil restauracji) mocno oryginalnych, które są przejawem pewnej formy kreatywności kucharzy. Za takie ciężko uznać tradycyjne pierogi ruskie, ale te bardziej wyszukane już tak. O ile oczywiście udana próba odtworzenia smaku takiej potrawy nie naruszy niczyich praw, tak próby ich podkradzenia można rozpatrywać w kategoriach czynu nieuczciwej konkurencji. Mimo to mam obawy, aby takie zachowanie jednoznacznie określić mianem czynu nieuczciwej konkurencji. Każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie pod kątem zarówno charakteru naruszenia, jak i tego, czy przepisy na potrawy w tym konkretnym przypadku mogą być uznane za tajemnicę przedsiębiorstwa.
Pierogarnia Gdańsk – poczucie krzywdy nie musi być czynem nieuczciwej konkurencji
1. Czynem nieuczciwej konkurencji jest naśladowanie gotowego produktu, polegające na tym, że za pomocą technicznych środków reprodukcji jest kopiowana zewnętrzna postać produktu, jeżeli może wprowadzić klientów w błąd co do tożsamości producenta lub produktu.
2. Nie stanowi czynu nieuczciwej konkurencji naśladowanie cech funkcjonalnych produktu, w szczególności budowy, konstrukcji i formy zapewniającej jego użyteczność. Jeżeli naśladowanie cech funkcjonalnych gotowego produktu wymaga uwzględnienia jego charakterystycznej formy, co może wprowadzić klientów w błąd co do tożsamości producenta lub produktu, naśladowca jest zobowiązany odpowiednio oznaczyć produkt.
W końcu te dwie restauracje funkcjonują na zupełnie innym rynku lokalnym. Ryzyko „podkradania” klientów jest praktycznie zerowe. Nawet jeżeli menu w obu z nich będzie wyglądało identycznie, to żadna z pierogarni nie poniesie z tego tytułu strat.
Ostatecznie nie każda konkurencja, nawet taka, która wydaje się nieuczciwa na pierwszy rzut oka, nie jest nieuczciwą konkurencją w świetle prawa. Należy odróżnić poczucie zwykłej krzywdy od intencjonalnego ataku na prowadzoną działalność. W końcu naśladownictwo jest najwyższą formą uznania.