Ryzyko zakażenia się koronawirusem na ulicy jest wciąż spore. Tak uważają rządy większości krajów Europy, w tym Polski. Czemu więc nie wpuścić pieszych na miejsca dla rowerów? Przynajmniej w czasie, w którym na rowerach już mało kto jeździ.
Wprowadzając obowiązek zakrywania twarzy, rząd tłumaczył, że możemy zarazić się koronawirusem nawet na ulicy. A zakrywanie nosa i ust może temu zapobiec.
Większość ekspertów sugeruje, że na ulicy nie ma aż tylu zakażeń jak w zamkniętych pomieszczeniach – ale jednocześnie nie mają zwykle wątpliwości – faktycznie, chodzenie w maseczkach to dobry pomysł.
Niemal każdy ekspert dodaje jednak coś jeszcze. Filary walki z koronawirusem są trzy. Oczywiście maseczki i dezynfekcja. Ale do tego zachowanie dystansu społecznego.
Piesi na ścieżki rowerowe. Nasz pomysł na jesień i zimę
Polacy generalnie obowiązku noszenia maseczek przestrzegają. A kary za ich brak łagodne nie są. Gorzej jest z pozostałymi filarami. Mało kto się np. dezynfekuje ręce w sklepach, a z ostatniego badania UCE Research wynika, że prawie 90 proc. z nas nie używa rękawiczek w punktach handlowych.
Z zachowaniem dystansu też jest problem. Podczas „pierwszej fali” ludzie w dużych miastach faktycznie próbowali się omijać, ale teraz jest to coraz rzadsze. Może uważamy, że maseczki chronią nas już wystarczająco? A może… po prostu nie mamy za bardzo miejsca? W wielkich miastach ludzi jest dużo, a chodniki są dość wąskie. Nieraz więc zachowanie dystansu jest niemal niemożliwe – zwłaszcza w godzinach szczytu.
Mamy więc prosty pomysł na czas pandemii – piesi na ścieżki rowerowe!
Od razu zaznaczamy, że to pomysł sezonowy. Wiosną i latem nasze ścieżki rowerowe zapełniają się bicyklami. I dobrze, w końcu to świetny, zdrowy i ekologiczny środek transportu.
Jednak mamy połowę listopada, w polskich realiach jeździ się na rowerze w tym czasie już dosyć trudno. Jednocześnie ścieżki rowerowe działają przez cały rok.
A tych jest coraz więcej w polskich miastach. W stolicy to już ponad 635 kilometrów!
Więc w ramach walki z pandemią moglibyśmy wpuścić tam pieszych. Naszemu pomysłowi sprzyja fakt, że ścieżki rowerowe są zwykle w pobliżu chodników. Nawet często zostały one wydzielone z chodników.
Udostępniając pieszym ścieżki, łatwiej zachować będzie dystans społeczny. A wielkomiejskie chodniki by się nieco „odkorkowały”.
Jasne, nie wszystkim się ten pomysł spodoba. Nawet jesienią czy zimą ze ścieżek korzystają niektórzy rowerzyści oraz kurierzy, dowożący posiłki z dostawą. Koniec końców jednak pomysł „piesi na ścieżki rowerowe” wydaje nam się na czas epidemii całkiem sensownym rozwiązaniem.