Płonące lasy w Australii wstrząsnęły internetem. Pewna amerykańska modelka postanowiła więc działać – obiecuje wysłać swoją nagą fotkę każdemu, kto wpłaci przynajmniej 10 dol. na specjalny fundusz wsparcia dla lasów. Pomysł jednak okazał się zbyt kontrowersyjny dla Instagrama.
Kaylen Ward nie ukrywa, że zarabia na życie rozbierając się przed kamerkami internetowymi. Teraz jednak postanowiła rozebrać się w słusznej sprawie – i przy okazji zrobiła sobie niezłe publicity.
Otóż Amerykanka wystąpiła do internautów z nietypową ofertą. Otóż każdy, kto wpłaci 10 dol. na specjalny fundusz – i wyśle Ward potwierdzenie transakcji, może liczyć na „nudesa” w DM-ie. Czyli na nagie zdjęcie Ward, wysłane w prywatnej wiadomości.
Pomysł, jeśli wierzyć samej modelce, okazał się strzałem w dziesiątkę. Ogłosiła ona bowiem na swoim koncie na Twitterze, że zebrała już aż milion dolarów na ratowanie australijskich lasów.
Płonące lasy w Australii i rozbierająca się modelka
Do końca nie wiemy, ile osób zdecydowało się odpowiedzieć na apel modelki. Po pierwsze – trudno jednak jej słowa zweryfikować. A poza tym – 10 dol. to kwota minimalna, może byli tacy, którzy wpłacali znacznie więcej, licząc na zdobycie jakiegoś specjalnego „nudesa” albo na wzbudzenie zainteresowania modelki? Ponoć jeden mężczyzna zapłacił za fotkę (czy jak kto woli – na lasy) aż 5 tys. dolarów.
Trudno to stwierdzić. W każdym razie ratowanie Australii przez nagie fotki wywołało sporo kontrowersji. Na przykład wśród pracowników wielkich platform społecznościowych. Instagram szybko zawiesił konto modelki – ponoć naruszyła zasady serwisu swoimi zbyt pikantnymi zdjęciami. Widocznie nie dały nic tłumaczenia, że Amerykanka rozbiera się, by ratować matkę naturę…
Jednak Ward został Twitter. Ten serwis jest znacznie bardziej liberalny jeśli chodzi o „pikantny kontent”. Modelka figuruje tam jako „naga filantropka” i ma już tam niemal 300 tys. followersów.
Na Twitterze Ward przyznała jednak, że nie wszystko idzie tak różowo. Okazuje się, że niektórzy jej fani są zdenerwowani za „charytatywną” działalność. Są bowiem tacy, którzy płacą od dawna comiesięczne abonamenty za jej nagie zdjęcia.
Modelka odpowiada im, że rozbierając się w sieci zbiera fundusze „by zapłacić swoje rachunki”. A rozbierając się dla Australii, „chciała po prostu zrobić coś dobrego”.
„Choć przyznaję, to trochę przerażające, gdy twoją nagość widzą miliony ludzi na całym świecie”, stwierdziła.